Lech Poznań po trzech zwycięstwach z rzędu tym razem nie potrafił wygrać. We Wrocławiu tylko zremisował ze Śląskiem 1:1. Bramkę w pierwszej połowie dla gospodarzy zdobył Flavio Paixao, w drugiej części gry wyrównał Maciej Gajos.
Meczem ze Śląskiem Lech kończył swój wyjazdowy maraton. We wcześniejszych trzech meczach Kolejorz zanotował komplet zwycięstw – z Fiorentiną, Legią Warszawa i Zagłębiem Lubin. W sobotę mierzył się z przeżywającymi ostatnio kryzys wrocławianami.
Trener Jan Urban, jak zdążył już przyzwyczaić, ponownie zastosował rotację w składzie. Pierwsza jedenastka była zbliżona do tej z ostatniego ligowego meczu z Legią, z tą różnicą, że zawieszonego za kartki Barry’ego Douglasa zastąpił Marcin Kamiński. Zaskoczeniem było posadzenie na ławce rezerwowych kapitana zespołu Łukasza Trałki.
Początek meczu był spokojny, obie drużyny nie kwapiły się z atakowaniem przeciwnika. Na pierwszą groźniejszą sytuację kibice czekali do 12. minuty, gdy na strzał z dystansu zdecydował się Tomasz Hołota, lecz Jasmin Burić odbił to uderzenie na rzut rożny. Lech odpowiedział chwilę później, gdy szybką akcję chciał sfinalizować sprzed pola karnego Maciej Gajos. Mariusz Pawełek obronił jego strzał, ale wypuścił piłkę przed siebie, próbował do niej dopaść Kasper Hämäläinen, jednak nie potrafił skierować jej do siatki.
W 23. minucie gospodarze objęli prowadzenie. Dudu dośrodkował w pole karne, Tamas Kadar nie upilnował Flavio Paixao, który łatwo się uwolnił spod jego opieki i strzelił głową. Jasmin Burić instynktownie odbił to uderzenie, ale wobec dobitki Portugalczyka był bezradny.
Lechici niby ruszyli do odrabiania strat, ale nie robił tego z przesadną zawziętością. Próbowali głównie strzałów z dystansu, ale albo bronił je Pawełek albo byli blokowani przez obrońców. Najlepszą okazję miał Gergö Lovrencsics tuż przed przerwą. Po składnej akcji rozegranej na dużej szybkości Gajos zagrał w pole karne do Węgra, ale ten trafił prosto w interweniującego bramkarza Śląska.
Druga połowa przypominała pierwszą. Gospodarze oddali inicjatywę gościom, a ci dalej ostrzeliwali bramkę wrocławian z odległości. Strzały Lovrencsicsa i Gajosa nie sprawiły jednak problemów Pawełkowi.
Poznaniacy w końcu przeprowadzili akcję w polu karnym Śląska. Hämäläinen niemal spod linii końcowej dośrodkował do niepilnowanego Gajosa, który głową skierował piłkę do siatki.
Goście po wyrównaniu poczuli wiatr w żaglach. Dwie dobre szanse miał Hämäläinen, ale najpierw strzelił głową obok słupka, a później naciskany przez obrońcę również nie potrafił skierować futbolówki w światło bramki. Poznaniacy próbowali do końca przechylić szansę zwycięstwa na swoją korzyść, lecz tym razem zawiodła ich skuteczność. Powrócił więc główny grzech w grze zespołu jeszcze za trenera Macieja Skorży.
>>> Tabela i terminarz Ekstraklasy
Lechowi nie udało się zatem wygrać czwarty raz z rzędu na wyjeździe. Remis nic nie zmienił w ligowej sytuacji poznaniaków, nadal znajdują się w strefie spadkowej ze sporymi stratami do wyprzedzających ich zespołów. Zwycięstwa trzeba będzie poszukać za tydzień przy Bułgarskiej z Górnikiem Łęczna.
Śląsk Wrocław – Lech Poznań 1:1 (1:0)
Bramki: 1:0 Paixao (23.), 1:1 Gajos (60. – głową)
Lech: Jasmin Burić – Kebba Ceesay, Paulus Arajuuri, Marcin Kamiński, Tamas Kadar – Karol Linetty (89. Denis Thomalla), Abdul Aziz Tetteh – Gergö Lovrencsics (66. Dariusz Formella), Maciej Gajos (81. Łukasz Trałka), Szymon Pawłowski – Kasper Hämäläinen
Śląsk: Mariusz Pawełek – Paweł Zieliński, Piotr Celeban, Mariusz Pawelec, Dudu – Flavio Paixao (90. Krzysztof Ostrowski), Tomasz Hołota, Adam Kokoszka, Marcel Gecov – Jacek Kiełb (77. Kamil Biliński), Peter Grajciar (69. Michał Bartkowiak)
Żółte kartki: Piotr Celeban – Kasper Hämäläinen
Sędzia: Marcin Borski (Warszawa).