Lech Poznań - Ruch Chorzów / fot. twitter.com/MerkurySport

Obserwuj autora na Twitterze – @Jacniewski

Ostatnie dwa mecze Kolejorza w Poznaniu przyniosły pewne drobne kontrowersje. Zarówno szanowani dziennikarze, jak i zwykli szarzy kibice, zauważyli pewną nieścisłość w danych publikowanych przez organizatorów meczów. Podejrzenia wzbudziła liczba kibiców na stadionie podana oficjalnie przez klub, będąca w opinii świadków nieadekwatna do stanu faktycznego. I to nieadekwatna w drastyczny sposób, ponieważ liczby tej nie sposób było wypatrzeć na trybunach. Zauważono, że połowa kibiców, którzy weszli na mecz musiałaby spędzać czas w toaletach lub na, słynnej i kultowej skądinąd, kiełbasie.

Nie będę oceniał czy klub podał autentyczną czy też zawyżoną frekwencję – nie sposób mi tego sprawdzić – ograniczę się tylko do stwierdzenia faktu, że doświadczeni w szacowaniu takich liczb dziennikarze, zbyli tylko klubowe dane śmiechem.

Wiadomo, że szacowanie „na oko” liczebności jakiegokolwiek tłumu jest niezmiernie trudne, skomplikowane i obarczone dużą dozą potencjalnego błędu. Przekonaliśmy się o tym niedawno także poza stadionem. Kłopoty mieli nawet fachowcy z samych szczytów władzy – ratusz miał swoje szacunki, policja swoje, wiadomości TVP swoje – i nikomu nie przeszkadzało, że były kuriozalnie różne.

Wiadomo – każdy liczy jak chce, wynik ma odzwierciedlać chęci i poglądy liczącego, a nie prawdę. Ta jak wiadomo nie jest jedna, można je mnożyć – jest „Święta Prawda”, „Też Prawda”, „G… Prawda”, jest i statystyka. Wiadomo – każdy postępuje według zasady: „Moja prawda jest najmojsza!!!”

Jednak chciałbym spojrzeć na to zagadnienie z nieco innej perspektywy, którą nieco nam przysłaniają omawiane liczby.

Otóż przed laty Lech chwalił się bitymi z roku na rok, śrubowanymi ponad możliwości kogokolwiek w Polsce, wynikami sprzedaży karnetów. Było to w sezonach poprzedzających upadek mistrzowskiej drużyny Zielińskiego. Lech co prawda zawsze słynął z dużej frekwencji na stadionie – nawet w II lidze, ale wówczas (pierwsze lata rządów Amiki) był na niesamowitej fali wznoszącej. Wydawało się, że wkrótce 30 tysięcy widzów na każdym meczu na Bułgarskiej może być standardem.

Niestety – jak dobrze wiemy, stało się dokładnie odwrotnie.

I tutaj właśnie moja dygresja. Nie podzielam opinii wielu, że kibice Lecha są jakoś szczególnie wymagający, chimeryczni – że są tylko i wyłącznie kibicami sukcesu.Nie zgadzam się ponieważ pamiętam jakie tłumy chodziły na mecze kiedy Kolejorz spadał do II ligi, jakie tłumy chodziły w II lidze i po powrocie do Ekstraklasy. Ludzie byli wówczas z Lechem na dobre i na złe. Bez dwóch zdań!!! Mimo, że wcale nie grał o najwyższe cele.

Co zatem się stało??? Oczywistym powodem jest gra Lecha – która jest zdecydowanie poniżej oczekiwań – ale nie tylko. To jest wyłącznie symptom choroby – jej źródłem natomiast jest coś zupełnie innego. Coś o czym wspominano już wielokrotnie wcześniej (słynny „brak chemii”) a co w skrócie można zdefiniować jako – brak uczciwości zarządców klubu w stosunku do jego kibiców.

Przykładem takiego braku uczciwości, kolejną cegiełką w murze budowanym pomiędzy zarządem a kibicami, jest także ta właśnie, prozaiczna wydawało by się, meczowa statystyka.

Ten właśnie permanentny brak uczciwości – ciągłe śrubowanie oczekiwań, gadanie o grze o najwyższe cele, o super ofensywach transferowych, braku kryzysów i panowaniu nad sytuacją, a które odczytać można jako: „kibice ani dziennikarze nie będą nam mówić co mamy robić”, jest faktycznym powodem dzisiejszego stanu rzeczy.

Gdyby zarząd uczciwie powiedział o co gramy, jakie są rzeczywiste ambicje i możliwości – kibice by wspierali ukochany klub. Tak samo jak w II lidze. Jeżeli natomiast czują się permanentnie nabijani w butelkę i oszukiwani, to trudno od nich tego wymagać.

Ale jak widać, zarządcy klubu nie potrafią być uczciwi nawet w tak banalnej sprawie, jak podanie rzeczywistej frekwencji na stadionie…

Zarząd mógł mieć 30 tysięcy widzów na każdym meczu. Mógł i był na dobrej drodze do celu. Woli jednak zawyżać frekwencję do 10 tysięcy.

I to jest dla mnie symboliczny obraz jego ambicji…

zdjęcia – Radio Merkury, Merkury Sport (via Twitter)

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments