lechpoznanLech Poznań w Lany Poniedziałek pewnie pokonał Pogoń Szczecin na wyjeździe 2:0. Niemal cały zespół rozegrał dobry mecz konsekwentnie dyktując swoje warunki gry i kontrolując spotkanie. Ale najbardziej mogły się podobać akcje skrzydłami lechitów, gdzie prym wiedli Aleksandar Tonev i Gergo Lovrencsics. Bułgar w końcu potwierdził zwyżkującą formę w meczu ligowym, natomiast Węgier w ostatnich dwóch meczach nawiązał do swojej dyspozycji z początku sezonu, kiedy siał postrach w szeregach obronnych przeciwników. Obaj dysponują dużym potencjałem i talentem, jednak różni ich podejście do gry w Lechu.

Lovrencsics walczy o przetrwanie

Gergo Lovrencsics to kolejny piłkarski produkt rodem z Węgier. Po niezwykle udanym transferze Artjomsa Rudnevsa z Zalaegerszegi, który w Lechu Poznań pokazał pełnię swojego talentu, skauci Lecha dokładnie przyglądali się tamtejszej lidze. I znaleźli kolejną perełkę. Lovrencsics, grający w klubie Lombard Papa, został wypożyczony z opcją pierwokupu. Pierwsze mecze potwierdziły skalę jego talentu, na boisku błyszczał, dryblował, strzelał, asystował. Niestety równie szybko zgasł. Nie wytrzymał psychicznie, a zwłaszcza fizycznie, początek sezonu rozegrał siłą rozpędu, później było już tylko gorzej. Grał słabo, stracił miejsce w podstawowej jedenastce, rzadko pojawiał się nawet jako zmiennik. Przeskok ze słabej węgierskiej ligi, gdzie nawet nie trenowano codziennie, do polskiej Ekstraklasy był zabójczy. Jego gra nie podobała się ani kibicom, ani trenerom czy włodarzom Lecha. Lovrencsics dostał ostrzeżenie w przerwie zimowej, runda wiosenna będzie decydująca, od tego jak będzie grał zależy jego “być albo nie być”, czyli czy Kolejorz zdecyduje, by wykupić definitywnie Węgra z jego poprzedniego klubu.

Przyznam, że od pierwszego meczu polubiłem tego piłkarza. Nie tylko pod względem umiejętności piłkarskich, które niewątpliwie w nim drzemią, ale tak po prostu jako człowieka. Fantazyjna fryzura, będąca dziełem jego narzeczonej, fryzjerki, wyróżnia go pośród innych na boisku. Pasja, z jaką opowiada o meczach w drużynie Lecha, ale także pochlebne opinie o samym Poznaniu i życiu tutaj niewątpliwie zjednały sympatię kibiców, którzy cenią przywiązanie do klubowych barw. Nie wydaje się, by było to zagranie pod publiczkę. Dla tego chłopaka gra w Poznaniu to olbrzymia szansa na karierę, a występy przed tak liczną widownią to niezapomniane przeżycia. – Na mecze na Węgrzech przychodziło po tysiąc osób na mały stadionik. A tutaj… – jak sam mówił. Rzeczywiście ucieczka z małego miasteczka Papa do poznańskiej aglomeracji to musiał być olbrzymi przeskok. I dlatego poznański “Gulasz” nie chce wracać do ojczyzny, ale jednocześnie doskonale zdaje sobie sprawę, że musi grać dużo lepiej. – Na każdym treningu i w każdym meczu daje z siebie wszystko, bo chcę dalej grać w Lechu. Powrót do Węgier byłby krokiem wstecz w mojej karierze. Dlatego ogromnie ważna była dla Gergo przerwa zimowa, kiedy po raz pierwszy mógł przygotować się do meczów według polskich reguł. Węgier intensywnie trenował, co nie uszło uwadze Piotrowi Rutkowskiemu: – To będzie dla niego runda prawdy. Gergo solidnie przepracował cały zimowy cykl treningowy, wzmocnił się fizycznie, więc teraz zobaczymy jego prawdziwe oblicze i przekonamy się, czy jest to zawodnik, który podniesie naszą jakość.

O ile pierwsze tegoroczne mecze nie zwiastowały powrotu do formy Lovrencsicsa, to ostatnie dwa spotkania w jego wykonaniu były co najmniej dobre. Najpierw wszedł tuż po przerwie z GKS Bełchatów i rozruszał zespół Lecha. Brał udział w niemal każdej ofensywnej akcji swojego zespołu, dogrywał kolegom, sam miał dwie okazje, na drodze do zdobycia gola stawał jednak bramkarz przeciwnika i poprzeczka. Mimo niekorzystnego bezbramkowego remisu to właśnie Węgier był największym wygranym tamtego spotkania. Jak sam mówił: – Najważniejsze jednak, że znów czuję się tak jak czułem po przyjściu do Lecha, kiedy to czułem się mocny, naładowany energią, byłem w formie. Teraz jest podobnie (…) Chcąc zostać w Poznaniu muszę w każdym kolejnym meczu zagrać przynajmniej na takim poziomie jak w meczu z Bełchatowem.

Świetna zmiana w ostatnim meczu nie uszła uwadze trenera Rumaka. W poniedziałkowym spotkaniu z Pogonią Węgier wyszedł już w podstawowym składzie jako prawoskrzydłowy. Według mnie był najlepszym piłkarzem Lecha w tym spotkaniu. Od samego początku nękał obrońców rywali rajdami, dryblingami i dośrodkowaniami w pole karne. To on świetną wrzutką wypracował sytuację Łukaszowi Teodorczykowi, który trafił tylko w słupek. Kolejna kapitalna akcja na początku drugiej połowy, gdzie odebrał piłkę rywalowi, pobiegł kilkanaście metrów skrzydłem, by idealnie podać Tonevowi i zapisać asystę przy jego golu. Poza tym Lovrencsics całe spotkanie był aktywny, szukał gry, dobrze dośrodkowywał, co nie było regułą w meczach Lecha w ostatnim czasie i czego mocno brakowało. Mariusz Rumak po meczu był zadowolony z postawy Węgra, jak i całego zespołu. W przerwie miał jednak uwagi co do gry Gergo, o czym mówił sam zawodnik: – Trener powiedział mi, bym się bacznie rozglądał i nie unikał pojedynków na jednego. Mam bowiem szansę je wygrać, a wtedy jest duża szansa na asystę i gola. Tak się też stało.

Mam tylko nadzieję, że Lovrencsics utrzyma swoją formę na dłużej, będzie bardzo potrzebny w decydującej częsci sezonu. Jego szybkość i przebojowość mogą okazać się zabójcze dla rywali, a zbawienne dla ofensywy Lecha. Ponadto szkoda byłoby zaprzepaścić wielomiesięczne obserwacje skautów oraz przygotowania i zrezygnować z wykupienia piłkarza. On sam jasno zadeklarował, że chce grać w Poznaniu i w ostatnich meczach w końcu dostarcza argumentów na boisku. Sok szerencsét Gergo!

Tonev walczy o transfer?

Odmienna sytuacja jest w przypadku Aleksandara Toneva. On traktuje grę w Poznaniu jako przystanek w karierze i marzy o transferze, co zresztą sam zapowiedział pod koniec zeszłego roku: – Moje plany na 2013? Być zdrowym, dobrze grać i przenieść się do lepszego klubu niż Lech Poznań. Dla niektórych ta wypowiedź była szokiem, ale obserwując Bułgara uważniej dość łatwo można wywnioskować, że nie jest aż tak związany z Lechem, jak się niektórym marzy. Tonev niewątpliwie ma wielki talent, może jest nawet najlepszym skrzydłowym w polskiej lidze. Ale jego największym problemem jest stabilność formy oraz boiskowy egoizm. Dodatkowo nie pomaga mu jego menedżer Gianfranco Cicchetti, który co chwilę informuje o rzekomym zainteresowaniu nowych klubów jego klientem, tak jak to miało miejsce w styczniu, kiedy mówił: – Zainteresowane są Sampdoria, Genoa, Palermo, Catania oraz Chievo. Mam kontakt z włoskimi zespołami, jednak także Lille stara się o mojego klienta. Poza tym konkurencję stanowią rosyjskie drużyny (…) Tonew nie zostanie sprzedany za mniej niż 2 mln euro. Cena dość wygórowania, jak na piłkarza, który miewa przebłyski dobrej gry i nadal jedynie aspiruje do miana gwiazdy Ekstraklasy.

Ponadto Alex jest dość zamkniętą osobą, rzadko udziela wypowiedzi prasie, gdyż jak sam twierdzi nie lubi tego. Wydawało się, że chociaż w zespole i w kontaktach z trenerami jest wszystko w porządku, jednak zachowanie Bułgara podczas zmiany w meczu z Polonią Warszawa nieco zaburzyły ten obraz. Zdenerwowany Tonev schodząc udał się od razu do szatni, nie dziękując zwyczajowo trenerowi ani kolegom, po drodze kopiąc jeszcze bidon. W tym spotkaniu jednak zagrał słabo, więc pretensje mógł mieć tylko do siebie, a nie do całego świata.

I nagle nastąpił kolejny nieoczekiwany zwrot w karierze Toneva. W przerwie reprezentacyjnej w meczu eliminacji Mistrzostw Świata z Maltą ustrzelił hat-tricka. Były to jednocześnie jego pierwsze gole dla ojczyzny. Trzy dni później w zremisowanym spotkaniu z Danią popisał się asystą. Po tak świetnych występach w reprezentacji oczekiwano w Poznaniu z niecierpliwością jaką formę zaprezentuje Bułgar w meczu ligowym z Pogonią.

Na boisku w Szczecinie mogliśmy zobaczyć odmienionego Toneva. Może nie był równie aktywny co Teodorczyk czy Lovrencsics, niemniej szukał podań i kombinacyjnej gry z partnerami z drużyny. Nie próbował na siłę uderzeń z dystansu, świetnie włączył się do kontry Gergo, po czym przyjmując podanie zwodem oszukał obrońce rywala i precyzyjnie uderzył po krótkim rogu, ustalając wynik meczu. Paradoksalnie zdobył gola wtedy, kiedy nie strzelał za każdym razem, gdy tylko znajdował się w pobliżu pola karnego. Swoje fochy i egoizm zostawił w szatni, zagrał zespołowo, co wyszło na dobre nie tylko drużynie, ale też jemu samemu. Mecze w reprezentacji dały mu pewność siebie i energii. Być może sam też w końcu zrozumiał, że indywidualnymi popisami więcej straci niż zyska.

Oczywiście nie można wykluczyć, że ta zmiana w sposobie gry Toneva ma związek z zainteresowaniem klubów jego osobą po hat-tricku z Maltą. Najwięcej w ostatnich dniach mówiło się o Celticu Glasgow i Lazio Rzym. Oczywiście transfer byłby możliwy dopiero po zakończeniu sezonu.

Bułgar w takiej dyspozycji jak w ostatnich tygodniach będzie kluczową postacią poznańskiego zespołu w walce z Legią o mistrzostwo Polski. Dobra gra pomoże znaleźć Alexowi nowy klub,a Lechowi może dać upragnionego majstra i zarobić na transferze Toneva.

Mając dwóch tak dobrze dysponowanych skrzydłowych przed Kolejorzem otwiera się więcej możliwości rozegrania ofensywnych akcji. I oby nie trzeba było znowu eksperymentować z ustawianiem na boku pomocy Karola Linetty’ego, Kaspera Hamalainena czy Szymona Drewniaka.

Już w piątek Lech zagra przy Bułgarskiej z Lechią Gdańsk i Lovrencsics z Tonevem w takiej formie jak ostatnio będą potrzebni jeszcze bardziej niż z Pogonią.

I jeszcze hat-trick Toneva (6. 38. 68. minuta)

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments