warta-poznan-150x150Wszystko zaczęło się 1 kwietnia, kiedy prezes Warty Poznań Izabella Łukomska-Pyżalska na swoim Twitterze napisała: Przyszedł czas, aby pomyśleć nad zmianą trenera. Na chwilę obecną gramy jak nasza reprezentacja, czyli bez ładu i składu. Tylko jaki dobry szkoleniowiec jest wolny? I na kogo nas stać? Jak się okazało nie był to primaaprilisowy żart. We wtorek nowym trenerem Zielonych został Krzysztof Pawlak. A jeszcze kilkanaście dni temu prezes Łukomska-Pyżalska deklarowała, że nie ma tematu zmiany szkoleniowca, bo klubu po prostu na to nie stać. Cóż, wystarczyły trzy porażki z rzędu, fatalny bilans bramkowy 0-5, by fundusze nagle się znalazły. Przypomina to sytuację z początku sezonu w Ruchu Chorzów. Tam Waldemara Fornalika zastąpił jego brat Tomasz. On też po słabym początku i trzech porażkach został zwolniony.

Ale wróćmy do początku tej historii. W zimie doszło do prawdziwej rewolucji w Warcie. Rozwiązano kontrakty z większością piłkarzy, pożegnano się z trenerem Czesławem Owczarkiem, pani prezes zakręciła kurek z pieniędzmi. Szkoleniowcem został młody i niedoświadczony Maciej Borowski, dotychczas zajmujący się trenowaniem bramkarzy. Testowano kilkudziesięciu nowych zawodników, głównie z niższych lig. Na ostatnią chwilę udało się skompletować kadrę. Trudno zatem było oczekiwać, że ten “zespół” będzie osiągał dobre rezultaty od samego początku. Dlatego szukanie winnego w osobie szkoleniowca jest głupotą i świadczy jak najgorzej o kompetencji prezes Łukomskiej-Pyżalskiej. Dodatkowo na jej niekorzyść świadczą słowa nowego trenera Warty, który powiedział: Już w przerwie zimowej miałem sygnały, że mogę zostać trenerem Warty, choć konkretnych rozmów nie było. Decyzję podjąłem dzisiaj, choć sygnały, że mogę trafić do tego klubu, były wcześniej. Skoro pomysł z zatrudnieniem Pawlaka narodził się już wcześniej to dlaczego nie doprowadzono sprawy do końca? Po co była ta szopka z Borowskim, skoro tak naprawdę nie dano mu prawdziwej szansy na realizację swojego pomysłu? Niestety trąci to kompletną amatorszczyzną.

Nawet jeśli Borowski teraz mówi, że był opcją tymczasową, to wątpię, żeby tak samo myślał w chwili nominacji na pierwszego trenera. Po prostu nie chce się narażać pani prezes, gdyż pozostał w obecnym sztabie szkoleniowym i dalej będzie trenował bramkarzy.

– Od samego początku, gdy podjąłem tę pracę, było wiadomo, że jest to opcja tymczasowa. Mniej więcej dwa tygodnie temu zaczęły się rozmowy o tym, co zrobić, by zadziałał jakiś nowy impuls, gdyż, jak wiadomo, nasza sytuacja jest trudna – pod względem organizacyjnym, logistycznym, nie mamy gdzie trenować itd. Do tego doszły mecze ligowe, które zakończyły się naszymi porażkami, mimo że ten ostatni, z Dolcanem Ząbki, był naprawdę dobry. Do czasu czerwonej kartki nasz plan taktyczny był realizowany i wszystko układało się tak, jak to sobie nakreśliliśmy. Cały urok piłki nożnej jest taki, że to dyscyplina nieprzewidywalna. (…) Z zarządem klubu zastanawialiśmy się, co możemy zrobić i po rozmowach doszliśmy do wniosku, że to może być dobry moment do zmian. Zarząd podjął decyzję, że pojawił się trener Pawlak i teraz wspólnie będziemy pracowali nad tym, by utrzymać Wartę Poznań w lidze.

Dobry moment do zmian to był przed rozpoczęciem rundy wiosennej, a nie w jej trakcie. Teraz to jak w piosence Budki Suflera ratowanie czego się tylko da, nerwowe ruchy, bo nad strefą spadkową zostało tylko pięć punktów przewagi. Niestety, w Polsce dalej łatwiej zmienić trenera i liczyć na nową miotłę, niż przeczekać trudny okres, dać szansę na długofalową strategię i pomysł na zespół czy nawet podziękować zawodzącym piłkarzom. Z drugiej strony jeśli szkoleniowcy sami siebie nie szanują to trudno oczekiwać, że będą to robić prezesi. Idealnie tutaj wpasowuje się wypowiedź wiceprezesa Warty Macieja Chłodnickiego: Uznaliśmy, że zespół potrzebuje nowego ducha. Ryzyko, że seria porażek mogłaby trwać nadal, było zbyt duże. No właśnie, strach, trzy porażki, trzeba zmienić trenera, już, teraz! Co z tego, że zespół jest niezgrany, skompletowany ad hoc. I teraz nagle piłkarze zaczną się lepiej rozumieć na boisku bo przyszedł nowy szkoleniowiec? W przypadku Warty należałoby to rozpatrywać w kategorii cudu. Ku przestrodze nowa miotła nie zadziałała w przypadku ani Czesława Michniewicza (remis Podbeskidzia Bielsko-Biała) czy Dariusza Wdowczyka (porażka Pogoni Szczecin), jeśli przywołamy ostatnie roszady trenerskie w T-Mobile Ekstraklasie.

– Szukaliśmy trenera z regionu, który był związany z Wartą. Mam nadzieję, że ta zmiana pozwoli przerwać złą passę – powiedziała prezes, Izabella Łukomska-Pyżalska. Wybór padł na Krzysztofa Pawlaka. W przeszłości był asystentem Antoniego Piechniczka, a w 1997 roku poprowadził w roli pierwszego selekcjonera reprezentację Polski w jednym meczu eliminacji mistrzostw Świata, wygranym 4:1 z Gruzją. To także ostatni trener, który prowadził Wartę w rozgrywkach Ekstraklasy (w sezonie 1994/1995). Ostatnim klubem, w którym pracował, była pierwszoligowa Flota Świnoujście.

– Wartę Poznań noszę w sercu od dawna, można nawet powiedzieć, że jestem jej wychowankiem. Co prawda największe sukcesy piłkarskie odnosiłem w Lechu Poznań, ale Warcie zawdzięczam bardzo dużo (…) Teraz praca w Warcie jest wyzwaniem dla mnie. Nie przychodzę tutaj, żeby zarobić jakieś duże pieniądze, bo wiemy, w jakiej sytuacji jest klub, a decydował raczej sentyment, że zasiadłem na ławce Warty (…) Oglądałem pierwsze wiosenne spotkania, z Arką Gdynia i GKS Katowice i trzeba autorytatywnie stwierdzić, że nie były to dobre mecze w wykonaniu drużyny. Jednak jakiś potencjał drzemie w tych młodych chłopakach. Trzeba przede wszystkim dotrzeć do nich w szatni, trzeba im otworzyć głowy i liczyć na przełom. Oni muszą uwierzyć, że w I lidze nie są skazani na rolę chłopców do bicia, skoro mają status pierwszoligowców, to muszą w tej lidze wygrywać. – mówi Krzysztof Pawlak.

Sentyment do klubu może być swego rodzaju motywacją do pracy, bo na kokosy nowy trener raczej nie ma co liczyć. Ale to chyba jest największe wyzwanie w karierze Pawlaka, które ostatecznie może albo potwierdzić jego umiejętności, albo go pogrążyć. Na pewno jest większym autorytetem niż Borowski, już sama piłkarska kariera to przykład dla młodych chłopaków z kadry Warty. Nowy szkoleniowiec będzie musiał zmierzyć się z szeregiem problemów, nie tylko związanych z wynikami zespołu. Tu wystarczy przypomnieć, że na ostatni mecz drużyna do Ząbek udała się nie autokarem, ale wynajętym busem i prywatnymi samochodami…

Brak pieniędzy, brak wyników, brak zespołu – czy Krzysztof Pawlak okaże się lekiem na całe zło? Pożyjemy, zobaczymy, na razie wypada życzyć powodzenia i jednocześnie współczuć warunków do pracy.

Śledź autora na Twitterze @M_Michalowski lub blogu Na pograniczu faulu

 

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments