fot. T-Mobile Ekstraklasa / x-news
fot. T-Mobile Ekstraklasa / x-news
fot. T-Mobile Ekstraklasa / x-news

Lech Poznań był bardzo bliski pokonania Legii Warszawa. Kolejorz przez większość meczu prowadził przy Łazienkowskiej 2:0, ale ostatecznie zremisował 2:2.

Tuż przed rozpoczęciem sobotniego spotkania los rzucił Poznańskiej Lokomotywie kolejne kamienie na szyny. Jakby mało było urazów w drużynie na rozgrzewce kontuzji nabawił się Gergo Lovrencsics, którego w pierwszym składzie zastąpił Dariusz Formella.

Przed meczem wielu ekspertów szydziło z Lecha, że przyjechał do stolicy zaparkować w swoim polu karnym autobus. Było jednak zupełnie inaczej. Poznaniacy od początku meczu grali ofensywnie i sprawiali defensywie Legii sporo kłopotów. Jednak pierwszą groźną sytuację mieli gospodarze. W 13. minucie Barry Douglas źle obliczył tor lotu piłki przy podaniu do Michała Żyro. Pomocnik Legii dobrze zagrał wzdłuż pola karnego do Michała Kucharczyka, ale ten wślizgiem na piątym metrze nie trafił w bramkę.

Trener Maciej Skorża ustawił linię defensywy dalej od własnej bramki oraz nakazał drużynie szybko odbierać piłkę i grać głównie podania do przodu. Jego piłkarze dobrze realizowali plan taktyczny swojego szkoleniowca, ale pierwszą bramkę zdobyli po stałym fragmencie gry.

W 33. minucie podczas rzutu rożnego niemal wszyscy lechici nietypowo ustawili się w „piątce”, a zdezorientowani piłkarze Legii nie wiedzieli jak kryć. Po dośrodkowaniu Douglasa w polu karnym zrobiło się małe zamieszanie. Piłka odbiła się od Dawida Kownackiego i trafiła do niepilnowanego Marcina Kamińskiego, który z bliska umieścił ją w bramce.

Legia była w szoku, a Lech nabrał pewności siebie. Jeszcze przed przerwą Szymon Pawłowski próbował strzelać, ale wyszło mu dośrodkowanie. Piłkę w polu karnym doskonale przyjął Dariusz Formella, który podwyższył na 2:0.

Po bramce zdobytej przez 19-letniego zawodnika warszawianie nie wiedzieli, co się dzieje. Bo jak to? Osłabiony Lech miał być tylko tłem, a momentami wręcz ośmieszał obronę mistrzów Polski. Tuż przed końcem pierwszej połowy mogło być nawet 3:0. Kasper Hämäläinen nie wykorzystał jednak doskonałej sytuacji.

W drugiej połowie poznaniacy chcieli przede wszystkim nie dopuścić do straty bramki. Udawało im się to do 76. minuty. Wtedy to Tomasz Brzyski chciał dośrodkować z lewej strony boiska, ale wyszedł mu idealny strzał w okienko bramki Lecha. Maciej Gostomski nic nie mógł w tej sytuacji zrobić. Być może tej bramki by nie było, gdyby wprowadzony chwilę wcześniej za kontuzjowanego Formellę Muhamed Keita nie odpuścił krycia Brzyskiego.

Gospodarze kompletnie przejęli inicjatywę na boisku. Ich kolejne akcje w końcu zakończyły się sukcesem. Już w doliczonym czasie gry Dossa Junior wygrał walkę o pozycję z Maciejem Wiluszem i zapewnił Legii remis.

Legia Warszawa – Lech Poznań 2:2 (0:2)

Bramki: 0:1 Marcin Kamiński (32.), 0:2 Dariusz Formella (39.), 1:2 Tomasz Brzyski (76.), 2:2 Dossa Junior (90.).

Legia: Dusan Kuciak – Łukasz Broź, Jakub Rzeźniczak, Dossa Junior, Tomasz Brzyski – Michał Żyro, Tomasz Jodłowiec, Ivica Vrdoljak, Michał Kucharczyk (46. Orlando Sa) – Miroslav Radović, Ondrej Duda (75. Marek Saganowski).

Lech: Maciej Gostomski – Tomasz Kędziora, Marcin Kamiński, Maciej Wilusz, Barry Douglas – Łukasz Trałka, Hubert Wołąkiewicz – Dariusz Formella (70. Muhamed Keita), Kasper Hamalainen (80. Szymon Drewniak), Szymon Pawłowski – Dawid Kownacki (87. Luis Henriquez).

Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń).

Żółte kartki: Kędziora, Wilusz, Douglas, Gostomski.

Widzów: 25934.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments