Lech Poznań w końcu przełamał niemoc na wyjazdach. Kolejorz w bólach, ale wygrał w Bełchatowie z GKS-em 2:1. Gole dla gości strzelali Muhamed Keita i Paulus Arajuuri, dla gospodarzy Łukasz Wroński.

Trener Maciej Skorża musiał przed meczem mocno przemeblować skład. Kilku piłkarzy nadal leczy kontuzje, z kolei paru innych doznało urazów podczas środowego, pucharowego, blamażu z Błękitnymi. Dlatego kibice ponownie mogli zobaczyć w pierwszym składzie dawno nieoglądanych Jakuba Serafina czy Muhameda Keitę.

Początek spotkania to wyrównana gra, a oba zespoły bardziej były skupione na obronie niż ataku. Pierwsi odważniej ruszyli gospodarze i w 12. minucie mieli dobrą okazję, jednak Arkadiusz Piech został w ostatniej chwili zablokowany przez Paulusa Arajuuriego w polu karnym. Lechici odpowiedzieli uderzeniem właśnie fińskiego defensora, po którym Emilijus Zubas końcami palców wybił piłkę ponad bramką.

Poznaniacy stopniowo zaczynali zyskiwać przewagę, a udokumentowali ją w 26. minucie. Marcin Kamiński z własnej połowy zagrał dalekim przerzutem do Kaspra Hämäläinena, który ograł obrońcę GKS-u, wbiegł w pole karne i podał do niepilnowanego Keity. Norweg miał mnóstwo miejsca i czasu, by pewnie pokonać Zubasa.

Niedługo później nad stadionem przeszła śnieżyca. W tych ciężkich warunkach lepiej odnaleźli się goście, którzy mieli dwie dobre sytuacje do strzelenia gola. Najpierw Dariusz Formella po indywidualnej akcji zbyt lekko uderzył piłkę i golkiper gospodarzy zdołał odbić futbolówkę. Po chwili bramkę powinien zdobyć Serafin, ale najpierw jego główkę odbił Zubas, a po chwili młody pomocnik źle złożył się do strzału.

O ile pierwsza połowa była niezła w wykonaniu lechitów, to w drugiej części gry powróciły koszmary ze Stargardu Szczecińskiego. Kolejorz oddał inicjatywę bełchatowianom, ci jednak przez dłuższy czas nie potrafili tego wykorzystać. Dwie okazje dla gości miał jeszcze Hämäläinen, ale je zmarnował. Aż nadeszła 72. minuta.

Kolejną akcję gospodarzy chciał zakończyć strzałem sprzed pola karnego Piech. Jego mocne uderzenie odbił w bok Maciej Gostomski, ale na to tylko czekał niepilnowany Wroński, który skuteczną dobitką doprowadził do wyrównania.

W tym momencie kibicom Lecha stanęły obrazki z meczu z Błękitnymi, a zwłaszcza druga połowa tego spotkania. Tym razem jednak reakcja piłkarzy Kolejorza była zdecydowanie lepsza. Barry Douglas świetnie dośrodkował w pole karne GKS-u, a do piłki wyskoczył Arajuuri i pokonał głową Zubasa.

Po tej bramce oba zespoły poszły na wymianę ciosów, jednak dużo lepsze sytuacje stwarzali sobie goście. Najpierw Formella świetnie przymierzył z woleja, ale bramkarz bełchatowian z trudem wybił to uderzenie ponad poprzeczką. Później okazję miał Zaur Sadajew, lecz po wymanewrowaniu defensywy GKS-u nie zdołał oddać strzału. W końcówce próbował jeszcze Szymon Pawłowski, jednak z ostrego kąta trafił w Zubasa.

Lechici ostatecznie wygrali to ważne spotkanie przełamując impas na wyjazdach. Jednak do pełnej rehabilitacji w oczach kibiców potrzeba jeszcze zwycięstwa i awansu do finału Pucharu Polski.

GKS Bełchatów – Lech Poznań 1:2 (0:1)

Bramki: 0:1 Keita (26.), 1:1 Wroński (72.), 1:2 Arajuuri (74. – głową)

GKS: Emilijus Zubas – Damian Zbozień, Paweł Baranowski, Błażej Telichowski, Adam Mójta – Grzegorz Baran (82. Piotr Witasik) – Michał Mak, Paweł Komołow (67. Łukasz Wroński), Kamil Wacławczyk (46. Bartosz Ślusarski), Maciej Małkowski – Arkadiusz Piech

Lech: Maciej Gostomski – Tomasz Kędziora, Paulus Arajuuri, Marcin Kamiński, Barry Douglas – Łukasz Trałka, Jakub Serafin (83. Tamas Kadar) – Dariusz Formella (89. Niklas Zulciak), Kasper Hämäläinen, Muhamed Keita (75. Szymon Pawłowski) – Zaur Sadajew

Żółte kartki: Adam Mójta, Maciej Małkowski – Łukasz Trałka, Barry Douglas

Sędzia: Marcin Borski (Warszawa).

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments