– Mamy taki pucharowy wynik 1:0, rewanżem będziemy się martwić w swoim czasie. Dzisiaj zagraliśmy składem, którymi mieliśmy do dyspozycji, zaczynamy się trochę „sypać” z różnych względów – mówił po meczu z Zagłębiem Sosnowiec trener Lecha Poznań Jan Urban.

Szkoleniowiec, odwrotnie niż opiekun rywali, był zadowolony z pierwszej połowy. W drugiej momentami Lech dawał się zdominować. Trener żałował także niewykorzystanej okazji w samej końcówce spotkania. – Jak się zwykło mówić puchar rządzi się swoimi prawami. Graliśmy z przeciwnikiem, który gra o klasę niżej, natomiast na boisku był to równy rywal. W pierwszej połowie wszystko było ok, 1:0, kontrola spotkania. W drugiej za dużo było tych wymian ciosów, co wcale nas za bardzo nie interesowało, bo stracona bramka w pucharach może drogo kosztować. Szkoda sytuacji w ostatniej akcji, mogliśmy podwyższyć na 2:0, wtedy wynik byłby naprawdę dobry.

Lech wygrał w nieco przemeblowanym składzie i ma skromną zaliczkę przed rewanżem. Martwią jednak kontuzje piłkarzy, bo kadra niepokojąco szybko się kurczy. – Mamy taki pucharowy wynik 1:0, rewanżem będziemy się martwić w swoim czasie. Dzisiaj zagraliśmy składem, którymi mieliśmy do dyspozycji, zaczynamy się trochę „sypać” z różnych względów.

Najwięcej obaw kibiców dotyczy urazu Łukasza Trałki. Kapitan Kolejorza musiał opuścić boisko w drugiej połowie mocno kulejąc i nie wiadomo czy będzie mógł zagrać w sobotę z Legią Warszawa. – Łukasz to kapitan z prawdziwego zdarzenia, ciągnie ten wózek, gra na bardzo wysokim poziomie, niesamowicie ważna postać w naszym zespole. Nie mogę powiedzieć w tym momencie czy to skręcenie stawu skokowego jest na tyle duże, że nie będzie mógł zagrać w sobotę.

Trener Urban został poproszony o ocenę występów zawodników, którzy ostatnio grali nieco mniej z różnych powodów czyli Sisiego, Vladimira Volkova, Macieja Wilusza i Nicki Bille Nielsena. – Sisi grał za bardzo bojaźliwie, asekuracyjnie, stać go na lepsza grę, bo znam go bardzo dobrze. Musi się troszeczkę pozbierać i pokazać, że potrafi grac w piłkę. Natomiast jeśli nie zobaczymy tego na boisku to mamy problem. Volkov zdobył bramkę, w końcówce troszeczkę zabrakło mu sił, ale nie ma rytmu meczowego, to normalne. Jak na tak długą przerwę to zaliczył dobry występ. Nickiemu krzywdę zrobił wirus, był gotowy do treningu, ale wpadł w chorobę, to mu przeszkodziło w byciu lepiej przygotowanym fizycznie, dlatego wszedł dopiero w końcówce. Wilusz rozegrał dobre spotkanie.

Spore spustoszenie w szeregach lechitów zasiał ostatnio wirus panującej grypy. Z tego powodu nie mogli we wtorek zagrać Abdul Aziz Tetteh, Paulus Arajuuri i Gergö Lovrencsics. A przecież Kamil Jóźwiak czy Nicki Bille Nielsen dopiero co się uporali z chorobą. – Przejmuje mnie taka sytuacja, gdy nagle wypada mi kilku zawodników. Aziz i tak by nie zagrał, ale nie mógł grać Paulus, Gergö wyjechał ze zgrupowania dzisiaj. Z jednej strony to brak możliwości jakiejś zmiany w dzisiejszym spotkaniu, z drugiej przejmuje mnie nie tylko fakt, że nie mogli grać dzisiaj, ale że nie trenują. Nie wiem w jakiej będą kondycji i czy w ogóle się wykurują do sobotniego meczu, przecież zostało tylko parę dni. Zawsze taki wirus zostawia ślad po sobie i powoduje osłabienie organizmu. Jutro opatrzymy rannych i ruszamy na kolejną wojnę.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments