Kasper Hämäläinen (Lech Poznań) - fot. Irek Pindral

Lech Poznań zdemolował w Zabrzu Górnika 6:1. Gospodarze prowadzili w tym meczu już w 4. minucie, ale potem koncert gry dał Kolejorz, a łupem bramkowym podzielili się Kasper Hämäläinen (dwukrotnie), Darko Jevtić (dwukrotnie), Szymon Pawłowski oraz Zaur Sadajew. Kolejorzowi do mistrzostwa wystarczy remis w niedzielnym meczu z Wisłą Kraków przy Bułgarskiej.

Trener Maciej Skorża dokonał tylko jednej zmiany w składzie w porównaniu z niedzielnym meczem z Pogonią Szczecin. Do pierwszej jedenastki, po kartkowej pauzie, wrócił Barry Douglas, który zajął miejsce Tamasa Kadara.

Początek spotkania miał dość niespodziewany przebieg. Lechici zostali zepchnięci do obrony, a już w 4. minucie stracili bramkę. Błędy poznańskiej defensywy wykorzystał Konrad Nowak, który przejął piłkę przed polem karnym i atomowym uderzeniem umieścił ją pod poprzeczką.

Piłkarze Kolejorza chcieli jak najszybciej odrobić straty i mieli ku temu dobrą okazję. Barry Douglas zagrywał z rzutu wolnego prosto na głowę Marcina Kamińskiego, ale defensor trafił tylko w boczną siatkę. Dużo skuteczniej lechici zagrali w kolejnej akcji.

Maciej Gostomski zagrał daleko z własnego pola karnego do Kaspra Hämäläinena. Fin spokojnie poczekał aż obiegnie go Douglas i podał mu piłkę. Szkot z kolei zacentrował po ziemi do Szymona Pawłowskiego, który po krótkim zwodzie celnie strzelił w długi róg bramki Grzegorza Kasprzika.

Poznaniacy nie zwalniali tempa. W 12. minucie szybka akcja w trójkącie Karol Linetty-Dawid Kownacki-Tomasz Kędziora zakończyła się wrzucenie piłki przez tego ostatniego w pole karne do Hämäläinena. Fin uniknął pozycji spalonej i będąc sam na sam z bramkarzem Górnika bez problemów skierował futbolówkę do siatki.

To nie był koniec koncertu Kolejorza. Chwilę później Kędziora zagrał z własnej połowy na skrzydło do Kownackiego, a ten dośrodkował w pole karne. Piłka zaplątała się między nogami Zaura Sadajewa, ale i tak interweniować musiał Kasprzik. Na tyle niefortunnie, że futbolówka spadła pod nogi nadbiegającego Hämäläinena, który zdobył swoją drugą bramkę w meczu.

Zszokowani obrotem boiskowych wydarzeń gospodarze odpowiedzieli dopiero w 25. minucie. Po rzucie rożnym Erika Grendela główkował Fabian Piasecki, lecz minimalnie niecelnie. Goście w tym meczu byli dużo skuteczniejsi, co ponownie udowodnili po półgodzinie gry.

Pawłowski ograł Seweryna Gancarczyka i mając dużo miejsca oraz czasu dośrodkował w pole karne. Piłka co prawda nie trafiła do Hämäläinena, ale akcje zamykał jeszcze Sadajew. Napastnik przyjął futbolówkę po czym posłał prawdziwą bombę na bramkę Górnika. Kasprzik nie miał nic do powiedzenia przy tym strzale.

Lechici dominowali na boisku i do przerwy mogli zdobyć jeszcze jedną bramkę. Hämäläinen uniknął pozycji spalonej i dograł do Pawłowskiego, jednak jego uderzenie wybronił bramkarz zabrzan.

W drugiej połowie goście uspokojeni wysokim prowadzeniem nie dążyli już tak aktywnie do strzelania kolejnych goli, ale nadal kontrolowali wydarzenia na boisku. Gospodarze z kolei razili nieporadnością i najchętniej nie wychodziliby już na boisko po przerwie.

W 58. minucie Lech zdobył piąta bramkę. Z prawej strony w pole karne dośrodkował Pawłowski, piłki nie sięgnął Sadajew, ale akcję zamknął Darko Jevtić, który strzelił do pustej bramki. Przytomnie zachował się czeczeński napastnik Kolejorza przeskakując nad futbolówką. Gdyby tego nie uczynił byłaby pozycja spalona.

Poznaniacy nadal niepodzielnie panowali na boisku, ale wraz z upływem czasu zaczęło brakować dokładności w ich akcjach. Jednak jeszcze raz udało się znaleźć drogę do siatki Górnika. W doliczonym czasie gry Pawłowski idealnie zagrał w tempo do Jevticia, który w sytuacji sam na sam zachował zimną krew i strzelił obok wybiegającego z bramki Kasprzika.

Lech już na początku spotkania stracił gola, ale też szybko się otrząsnął i pokazał kto jest lepszy. Odniósł wysokie zwycięstwo, dominował na boisku i zaprezentował dobrą skuteczność, która ostatnio była pięta achillesową drużyny. Stanął na wysokości zadania, a do tego najgroźniejszy rywal, Legia Warszawa zaledwie bezbramkowo zremisował w Gdańsku z Lechią. Oznacza to, że w ostatnim spotkaniu w niedzielę z Wisłą Kraków przy Bułgarskiej potrzebuje tylko jednego punktu, by świętować zdobycie tytułu.

Górnik Zabrze – Lech Poznań 1:6 (1:4)

Bramki: 1:0 Nowak (4.), 1:1 Pawłowski (9.), 1:2 Hämäläinen (12.), 1:3 Hämäläinen (17.), 1:4 Sadajew (30.), 1:5 Jevtić (58.), 1:6 Jevtić (90.)

Górnik Zabrze: Grzegorz Kasprzik – Adam Danch, Oleksandr Szeweluchin, Seweryn Gancarczyk (73. Mariusz Magiera) – Roman Gergel, Mariusz Przybylski, Erik Grendel, Rafał Kosznik – Bartosz Iwan (46. Robert Jeż), Fabian Piasecki (65. Łukasz Madej) – Konrad Nowak

Lech Poznań: Maciej Gostomski – Tomasz Kędziora (62. Kebba Ceesay), Paulus Arajuuri, Marcin Kamiński, Barry Douglas – Łukasz Trałka, Karol Linetty – Dawid Kownacki (46. Darko Jevtić), Kasper Hämäläinen (67. Muhamed Keita), Szymon Pawłowski – Zaur Sadajew

Żółte kartki: Seweryn Gancarczyk – Karol Linetty

Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz).

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments