Liga Zielonych - fot. Marysia Milanowska

W sobotę o 9:00 rano większość ludzi po prostu śpi. Istnieje jednak grupa osób, która realizuje w tym czasie swoje pasje. Są to młodzi piłkarze z rocznika 2009 i ich rodzice, którzy tworzą „Ligę Zielonych”.

Od siedmiu lat chodzę popołudniami na mecze poznańskiej Warty i oglądam na boisku pierwszą drużynę. Tym razem było inaczej. 21 maja po raz pierwszy byłem na „Ogródku” przedpołudniem, by wraz z przyjaciółką, nakręcić materiał z „Ligi Zielonych”. Idąc na te rozgrywki miałem swój ukryty cel. Chciałem zobaczyć, czy stereotyp o młodym pokoleniu neo, które cały czas siedzi przed komputerem, jest prawdziwy.

Jest około godziny 9:40. Wraz z przyjaciółką wkraczamy na stadion. Uznaliśmy, że przyjdziemy w trakcie imprezy, żeby zobaczyć ją „w pełni” – stąd spóźnienie. Pierwsze słowa, które sobie nawzajem powiedzieliśmy, brzmiały mniej więcej tak: „gdzie myśmy przyszli?”. Ja sam w głowie dopowiadałem, że to „jeden wielki piknik”. Niemniej z każdą minutą bycia przy DD12 uświadamiałem sobie, iż tak powinno być. Gdzie jak nie na takich wydarzeniach potrzebna jest rodzinna atmosfera? Skoro dookoła pełno rodziców z ich pociechami, to przysłowiowy „piknik” jest wręcz wskazany.

Uznaliśmy, że jako media mamy pełne prawo do wejścia na plac gry. A był on zajęty w trochę ponad połowie. Na szerokości około 50-60 metrów odbywały się na małych bramkach emocjonujące batalie siedmiolatków. Na stadionie pojawiły się cztery zespoły: Warta, Talent, Akademia Aktywnych oraz Koziołek.  Po rozstawieniu kamery i po kilku minutach nagrywania zmagań młodych futbolistów poprosiliśmy o wywiad trenera Wojciecha Onsorge:

Kiedy skończyliśmy rozmawiać ze szkoleniowcem rocznika 2009 Warty Poznań oraz Piłkarskiej Akademii Aktywnych Wojtek zaoferował nam, że poprosi któregoś ze swoich podopiecznych do rozmowy z nami. Nie było to łatwe. „Trenerze! Jem już drugiego banana!” – takie okrzyki do Wojciecha Onsorge podczas „poszukiwań” nie ułatwiały znalezienia odpowiedniego „kandydata” do wywiadu. Po pewnym czasie jednak udało się. Na „pierwszy ogień” poszedł Michał Klauze. Przyznam szczerze, że nie wiem kto z nas bardziej denerwował się przed tym wywiadem:

Później Wojtek oznajmił nam, że adepci futbolu boją się i raczej nie będzie już z kim przeprowadzać „interview”. Na szczęście znalazł się jeden odważny, był nim Oliwier Baczkiewicz, który urzekł mnie – a tym bardziej moją przyjaciółkę – odpowiedzią na pytanie: kto jest twoim idolem?

Jakby to ujęła kamerzystka Marysia: „prawda, że słodkie?”. Według mnie tak. Na koniec prosiliśmy o fachową opinię na temat imprezy osobę z branży, panią Katarzynę Klauze, czyli właścicielkę Akademii Aktywnych.

Mieliśmy także nagrane wyczyny i bramki piłkarzy, ale uznaliśmy, że nie będziemy tych materiałów publikować. Dlaczego? To trzeba zobaczyć. A będzie okazja, bo w niedalekiej przyszłości – o czym mówił Wojtek – mają zostać rozegrane następne kolejki „Ligi Zielonych”.

Co do mojego celu, który sobie postawiłem przed pójściem na te zawody: jestem dumny. Nie z siebie, oczywiście. Ale z tych młodych chłopaków. Z tego, że pokazali mi, iż jest bardzo wiele młodzieży, która zamiast być zakochana w „Minecraftach” czy innych „csach” kocha piłkę nożną. „Liga Zielonych” jest po prostu miejscem, gdzie futbol wygrywa z komputerem. Bez żadnych dyskusji.

Autor: Jan Piechota
Wideo: Marysia Milanowska

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments