Dawid Czerniejewicz, były piłkarz Warty Poznań, opowiada nam o byciu trenerem personalnym, o czerpaniu radości z tego zawodu, a także o swojej przygodzie z piłką nożną.
Jan Piechota, Echosportu.pl: Koledzy z Pana byłej drużyny poszli różnymi ścieżkami. Wojciech Onsorge został trenerem, Artur Marciniak ukończył finanse i rachunkowość w Wyższej Szkole Bankowej w Poznaniu, a Pan został trenerem personalnym. Skąd taki wybór?
Dawid Czerniejewicz: Na początku traktowałem pracę trenera jako dodatkowe zajęcie. Grając w Warcie, miałem sporo niezagospodarowanego czasu. Od zawsze wiedziałem, że w sporcie czuję się najlepiej, nie wyobrażam sobie pracować gdzieś w bezruchu. Lubię też pomagać ludziom, sprawia mi to frajdę, jak razem z moimi podopiecznymi widzimy efekty wspólnej pracy. Jest to bardzo wdzięczna praca, wciąż poznaję nowych ludzi. Przychodzę do pracy z uśmiechem, na luzie i bez stresu.
Od listopada 2014 roku może się Pan tytułować Professional Fitness Personal Trainer. W jaki sposób przebiegało szkolenie?
Szkolenie trwało około ośmiu weekendów. Część rzeczy wiedziałem wcześniej, ale też bardzo dużo dowiedziałem się o pracy trenera personalnego. Jednak to tylko papier, wychodzę z założenia, że trzeba uczyć się cale życie i na pewno nie jest to ostatnie szkolenie, jakie ukończyłem i jakie ukończę.
Na czym dokładnie polega praca trenera personalnego?
Generalnie na osiągnięciu celu założonego przed rozpoczęciem współpracy z podopiecznym. Ale przy tym trzeba umieć dobrze rozplanować wszystkie treningi, ułożyć rozsądną dietę, ludzie potrzebują dobrej motywacji oraz wsparcia.
Jeśli ktoś z naszych czytelników chciałby trenować pod Pana okiem, to w jaki sposób mógłby się z Panem skontaktować?
Śmiało można pisać na facebooku, dzwonić, pisać smsy, wszystko jest podane na mojej stronie.
Po zakończeniu sezonu 2015/16 przestał Pan reprezentować barwy Warty Poznań. Czy to już koniec kariery piłkarskiej Dawida Czerniejewicza?
Jak już to przygody, bo kariery żadnej nie zrobiłem. Szczerze mówiąc, nie wiem, co dalej będzie. Trenuję indywidualnie. Miałem kilka ofert z klubów z niższych lig, ale postanowiłem, że do zimy będę sam pracował nad sobą. Chciałbym jeszcze kiedyś zagrać w zielono-białych barwach. Ciężko jest się przenieść z Drogi Dębińskiej na inny stadion.
Zdradzi Pan jakie kluby zabiegały o Pana usługi?
Grom Plewiska, Luboński KS i Kotwica Kórnik.
Czy myśli Pan, że Zieloni poradzą sobie w II lidze? Pierwszy mecz wyglądał całkiem obiecująco.
Wierzę w chłopaków. Wiem, że sobie poradzą. Ich umiejętności są z pewnością ponad drugą ligę, także myślę, że namieszają już w tym sezonie.