Lech Poznań przegrał z Legią Warszawa 0:2 w hitowym meczu Ekstraklasy. Katem Kolejorza okazał się Nemanja Nikolić, który zdobył obie bramki. Goście byli lepsi i wygrali zasłużenie, gospodarze nie mieli pomysłu ani sił, by przeciwstawić się wicemistrzom Polski.

Trener Jan Urban przed meczem mówił o ogromnych problemach ze zdrowiem drużyny, którą dopadła infekcja. Jak się okazało większość z chorych piłkarzy udało się postawić na nogi, zabrakło jedynie Gergö Lovrencsicsa, Vladimira Volkova i Karola Linettego, ale ten ostatnio nie mógł zagrać z powodu kontuzji. Wobec absencji Węgra i słabej formy Sisiego po raz pierwszy w karierze od pierwszej minuty w składzie Lecha zagrał Kamil Jóźwiak. W obronie zawieszonego za kartki Marcina Kamińskiego zastąpił Maciej Wilusz.

Kibiców Kolejorza w odniesieniu do Legii najbardziej interesował fakt czy zagra Kasper Hämäläinen. W piątek w Warszawie twierdzono, że Fin jest kontuzjowany i nie pojedzie z drużyną do Poznania. Później okazało się, że jednak przyjechał, ale osobno. Ostatecznie zajął miejsce na ławce rezerwowych.

Zanim zaczął się mecz kibice rozpoczęli świętowanie na trybunach. Na jednej z nich utworzono ogromny napis „Kolejorz” z kolorowych kartoników, na co sektor gości odpowiedział racami.

Pierwsze minuty spotkania to sporo walki w środku pola i mnóstwo niedokładności z obu stron. Pierwsi z tego impasu wyszli gospodarze. Szansę miał Nicki Bille Nielsen, który przejął w polu karnym dośrodkowaną ze skrzydła piłkę, ale nieco się pogubił. Zdołał jednak jeszcze odegrać do Macieja Gajosa, a ten od razu uderzył na bramkę. Zasłonięty Arkadiusz Malarz instynktownie odbił, a później złapał futbolówkę.

Chwilę później Lech powinien mieć rzut karny. Po rzucie rożnym Tamas Kadar był trzymany za koszulkę przez Artura Jędrzejczyka w polu karnym, ale sędzia Szymon Marciniak nie podyktował jedenastki. Decyzja kontrowersyjna, bo arbiter patrzył właśnie na obu zawodników. Być może widząc ich plecy nie widział trzymania za trykot na piersi Węgra.

Kibicowskie emocje udzieliły się także piłkarzom. Nie brakowało ostrych spięć i słownych utarczek. Starli się m.in. Łukasz Trałka i Abdul Aziz Tetteh z Arielem Borysiukiem. Zresztą kapitan Kolejorza zawsze był obecny przy takich ogniskach zapalnych.

Z czasem goście zaczęli przejmować inicjatywę i stwarzać zagrożenie pod bramką Jasmina Buricia. W 32. minucie dwójkową akcja Tomasza Jodłowca z Nemanją Nikoliciem zakończył strzałem ten drugi, ale bramkarz Kolejorza odbił piłkę, a sytuację wyjaśnił Paulus Arajuuri. Po chwili kolejna znakomita okazja dla Legii. Aleksandar Prijović chcial przelobować Buricia, lecz trafił w poprzeczkę, dobitkę Michaiła Aleksandrowa z kolei Bośniak obronił w świetnym stylu.

Kiedy wydawało się, że zagrożenie minęło Lech stracił bramkę. Paulus Arajuuri zapuścił się daleko na połowę przeciwnika i stracił piłkę. Do dalekiego podania Tomasza Jodłowca wystartowali Wilusz i Nikolić. Obrońca Kolejorza zaryzykował i od razu chciał wybić piłkę. Zamiast tego jednak podał do Węgra, który w sytuacji sam na sam bez problemów pokonał Buricia.

Gospodarze jeszcze nie ochłonęli po straconym golu, a już przegrywali 0:2. Kolejna akcja gości, podanie Aleksandrowa w pole karne wybił Tetteh, ale za krótko i chcąc naprawić swój błąd ruszył z pełnym impetem do piłki. Na jego nieszczęście pierwszy przy niej był Ondrej Duda, a spóźniony Ghańczyk sfaulował rywala w polu karnym na oczach sędziego. Kompletnie bezmyślne zachowanie.

Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Nikolić i zdobył swoją drugą bramkę w meczu, mimo, że Burić wyczuł intencje strzelca i miał piłkę na rękawicach. Nie zdołał jednak sparować tego mocnego uderzenia.

Lech do przerwy leżał na deskach po dwóch nokdaunach. W drugiej części gry dalej wyglądał na zamroczonego. Legioniści w 52. minucie po raz kolejny obili poprzeczkę, tym razem za sprawą główki Jędrzejczyka. Wiluszowi zaś chyba spodobało się „asystowanie” Nikoliciowi, bo moment później znowu dograł przed własnym polem karnym do Węgra. Tym razem jednak uderzenie napastnika gości odbił na rzut rożny Burić.

Gospodarze ocknęli się na chwilę w 66. minucie. Najpierw Jóźwiak urwał się swojemu obrońcy na skrzydle, wpadł w pole karne i dograł do Nickiego Bille. Zrobił to za mocno i Duńczyk co prawda zdołał uderzyć piłkę głową, ale Malarz nie miał problemów ze złapaniem tego strzału. Ta sama para piłkarzy po chwili zmarnowała niezły kontratak pozwalając, by futbolówkę wybił Igor Lewczuk.

Do końca spotkania na boisku nie działo się już wiele ciekawego. Legioniści mając korzystny wynik nie forsowali tempa i spokojnie rozbijali nieporadne ataki lechitów. Poznaniacy nie mieli za bardzo pomysłu jak zaskoczyć defensywę warszawian.

Sporo emocji wywołało pojawienie się na boisku Hämäläinena, który na powitanie dostał koncert gwizdów. Tak samo działo się przy każdym jego kontakcie z piłką. Ale to właśnie Fin mógł podwyższyć prowadzenie gości, gdy wbiegł w pole karne, lecz ostatecznie został powstrzymany przez obronę i bramkarza Lecha.

W doliczonym czasie gry trener Urban dał jeszcze zadebiutować w pierwszej drużynie siedemnastoletniemu Robertowi Gumnemu. I to był koniec emocji. Legia była lepsza i wygrała zasłużenie potwierdzając, że jest teraz najlepszym zespołem w kraju. Można jedynie żałować, że w Lechu nie mogli zagrać wszyscy czołowi piłkarze, a część z nich była osłabiona po infekcji.

>>> Tabela i terminarz Ekstraklasy

Okazja do rewanżu być może już niedługo i to dwukrotnie. W rundzie finałowej Ekstraklasy, jeśli Lech do niej awansuje i być może w finale Pucharu Polski, jeżeli Kolejorz utrzyma zaliczkę z pierwszego meczu z Zagłębiem Sosnowiec.

Lech Poznań – Legia Warszawa 0:2 (0:2)

Bramki: 0:1 Nikolić (42.), 0:2 Nikolić (45+1. min – karny)

Lech Poznań: Jasmin Burić – Tomasz Kędziora (90. Robert Gumny), Paulus Arajuuri, Maciej Wilusz, Tamas Kadar (46. Kebba Ceesay) – Łukasz Trałka, Abdul Aziz Tetteh – Darko Jevtić, Maciej Gajos, Kamil Jóźwiak – Nicki Bille Nielsen (74. Dawid Kownacki)

Legia Warszawa: Arkadiusz Malarz – Artur Jędrzejczyk, Michał Pazdan, Igor Lewczuk, Adam Hlousek – Tomasz Jodłowiec, Ariel Borysiuk – Michaił Aleksandrow (90. Łukasz Broź), Aleksandar Prijović, Ondrej Duda (77. Guilherme) – Nemanja Nikolić (83. Kasper Hämäläinen)

Żółte kartki: Abdul Aziz Tetteh, Łukasz Trałka – Michał Pazdan, Michaił Aleksandrow, Ondrej Duda

Widzów: 41 567

Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments