Lech Poznań bezbramkowo zremisował na inaugurację Lotto Ekstraklasy z absolutnym ligowym beniaminkiem Sandecją Nowy Sącz. Ten wynik to spore rozczarowanie dla kibiców Kolejorza i powód do niepokoju przed czwartkowym rewanżem w eliminacjach Ligi Europy z norweskim Haugesund.
Trener Nenad Bjelica w niedzielnym meczu nie mógł skorzystać z zawieszonego za czerwoną kartkę z ubiegłego sezonu Darko Jevticia. Nieobecni z różnych względów byli także Vernon de Marco, Nicklas Barkroth, Marcin Robak czy Nikola Vujadinović.
Lechici chcieli wygrać na inaugurację sezonu i wlać nieco optymizmu w serca kibiców po czwartkowej porażce z Haugesund, a przed rewanżem z Norwegami. Okazja była wyśmienita, wszak rywalem był debiutujący w tej klasie rozgrywkowej beniaminek z Nowego Sącza.
Początek spotkania w wykonaniu gospodarzy był jednak dość ospały. Co z tego, że Kolejorz miał ogromną przewagę, skoro na pierwszą groźną okazję przyszło czekać ponad kwadrans. Wtedy po zgraniu Mario Situma szansę miał Radosław Majewski, ale jego strzał obronił Michał Gliwa. Piłkarze Sandecji w 31. minucie powinni prowadzić, kiedy Bartłomiej Dudzic zagrał w pole karne Lecha do Adriana Danka. Skrzydłowy gości jednak źle trafił w piłkę i ta minęła słupek poznańskiej bramki.
Sporo emocji mieliśmy w końcówce pierwszej połowy. Najpierw z rzutu wolnego uderzył Maciej Gajos, ale Gliwa świetnie interweniował. Po drugiej stronie boiska po wrzutce w pole karne Emir Dilaver omal nie pokonał własnego bramkarza. Na zakończenie zaś kolejną okazję miał Majewski, ale znów przegrał pojedynek z bramkarzem beniaminka.
Piłkarze Lecha po przerwie wyszli ze sporym animuszem na boisko i w krótkim czasie stworzył sobie kilka dogodnych sytuacji. Ani jednak Situm (nie trafił głową w bramkę) ani Makuszewski (obronił Gliwa) ani Nicki Bille (zablokowany w ostatniej chwili przez obrońcę Sandecji) nie potrafili znaleźć drogi do siatki.
Wraz z upływem czasu rosła pewność siebie drużyny gości, a w szeregi Kolejorza wkradała się niepewność. Nie pomogły zmiany Mihaia Raduta, Denissa Rakelsa i Christiana Gytkjaera. Chociaż to właśnie Duńczyk mógł uszczęśliwić poznańskich kibiców, ale w końcówce spotkania w sytuacji sam na sam trafił w Gliwę, bohatera przyjezdnej drużyny.
Ostatecznie Lech sprawił spory zawód i zaledwie bezbramkowo zremisował z Sandecją. Oby piłkarze Kolejorza mieli lepiej ustawione celowniki w czwartek w rewanżu z Haugesund. Tam przynajmniej jedną bramkę trzeba będzie koniecznie zdobyć.
Lech Poznań – Sandecja Nowy Sącz 0:0
Lech: Jasmin Burić – Robert Gumny, Emir Dilaver, Lasse Nielsen, Volodymyr Kostevych – Abdul Aziz Tetteh, Maciej Gajos – Maciej Makuszewski, Radosław Majewski (64. Mihai Radut), Mario Situm (83. Christian Gytkjaer) – Nicki Bille Nielsen (69. Deniss Rakels)
Sandecja: Michał Gliwa – Lukas Kuban, Dawid Szufryn, Michal Piter-Bucko, Tomasz Brzyski – Wojciech Trochim, Grzegorz Baran – Adrian Danek (80. Jonatan Straus), Mateusz Cetnarski, Bartłomiej Dudzic (64. Filip Piszczek) – Aleksandar Kolev (55. Maciej Korzym)
Piłkarz meczu: Michał Gliwa (Sandecja)
Żółte kartki: Emir Dilaver – Aleksandar Kolev, Tomasz Brzyski
Widzów: 18 667
Sędzia: Paweł Gil (Lublin).