Lech Poznań przegrał kolejny mecz przed własną publicznością. Tym razem ze Śląskiem Wrocław 0:1 po golu Ryoty Morioki. Kolejorz nie mógł skorzystać z kilku istotnych piłkarzy, ale to nie tłumaczy tak słabego spotkania w jego wykonaniu i beznadziejnej gry.
Mimo dwutygodniowej przerwy w rozgrywkach sytuacja kadrowa Lecha wyglądała jeszcze gorzej niż przed nią. Nadal nie mógł zagrać Karol Linetty, z kadry przemęczeni wrócili Dawid Kownacki i Kamil Jóźwiak, Sisi narzekał na ból kolana, Abdul Aziz Tetteh pauzował za kartki. Skończyło się tym, że na ławce było tylko pięciu piłkarzy. Poza Krzysztofem Kotorowskim zasiadło na niej czterech… obrońców.
Już od początku meczu było widać, że to nie będzie łatwe spotkanie dla gospodarzy. Wrocławianie atakowali, a pierwsze ostrzeżenie dla defensywy wysłał Tomasz Hołota, który po rajdzie strzelił niecelnie.
Lechici jednak dalej grali nerwowo i niedokładnie, więc kolejną okazję Śląsk już wykorzystał. Dudu dośrodkował w pole karne do Morioki. Pierwsze dogranie Japończyka zostało zablokowane, ale Dariusz Dudka postanowił „pomóc” rozgrywającemu gości i podał mu z powrotem pod nogi zamiast wybić futbolówkę z pola karnego. Z tego prezentu Morioka już skorzystał i zaskoczył Jasmina Buricia strzałem w tzw. krótki róg.
Stracona bramka wcale nie podziałała mobilizująco na poznaniaków. Nadal w ich grze panował chaos, a w środku pola „ziała” wielka dziura. To goście byli bliżej podwyższenia prowadzenia, lecz uderzenie Piotra Celebana efektownie obronił Burić.
Lech pierwszą groźniejszą sytuację pod bramką Śląska stworzył po upływie trzydziestu minut. Na indywidualną akcję zdecydował się Darko Jevtić, a zakończył ją mocnym strzałem, który odbił przed siebie Mateusz Abramowicz. Golkiper Śląska zdążył jednak naprawić swój błąd uprzedzając czyhającego na dobitkę Nicki Bille Nielsena.
Później mogliśmy być świadkami gola sezonu, lecz Duńczyk nie trafił w piłkę, a chciał ją wpakować do siatki nożycami. Na przerwę lechici schodzili z deficytem jednej bramki.
Kibice mieli nadzieję, że po przerwie poznaniacy zaczną grać lepiej i ruszą do odrabiania strat. Nic z tych rzeczy. W 55. minucie mogli już nawet przegrywać 0:2. Tom Hateley znakomicie wypatrzył w polu karnym Moriokę i dośrodkował do niego. Niekryty Japończyk miał czas, by spokojnie przyjąć piłkę i zwodem minąć Buricia. Jednak przekombinował, a Bośniak odważnie rzucając mu się pod nogi zażegnał niebezpieczeństwo.
Trener Jan Urban szukając rozwiązania wprowadził na boisku Paulusa Arajuuriego i Tamasa Kadara. Trudno jednak było od nich oczekiwać rozruszania ofensywy skoro obaj są obrońcami. Lech wciąż grał nieporadnie i praktycznie nie stwarzał sobie okazji do wyrównania. Taka gra była kwitowana coraz głośniejszymi gwizdami.
Wrocławianie nie zważali na problemy gospodarzy, lecz dążyli do podwyższenia wyniku. Pewnie by im się to udało, ale po raz kolejny Kolejorza uratował Burić. Najpierw odbił groźny strzał Petera Grajciara, a po chwili zdążył jeszcze wybić niemal z linii bramkowej dobitkę Bence Mervo. Fantastyczna parada.
Gospodarze, którym widmo porażki zajrzało w oczy, obudzili się w końcówce spotkania. Strzał Jevticia po rykoszecie od obrońcy minął słupek wrocławskiej bramki. Najlepszą okazję do wyrównania w doliczonym czasie gry miał Nicki Bille. Ze skrzydła dogrywał mu Gergö Lovrencsics, a Duńczyk uderzył głową tuż przy słupku. Jednak Abramowicz znakomitą interwencją wybił futbolówkę na rzut rożny i uratował zwycięstwo Śląska.
>>> Tabela i terminarz Ekstraklasy
Osłabiony Lech przegrał drugi mecz z rzędu przed własną publicznością. To już trzynasta porażka w tym sezonie. Grając tak dalej Kolejorz może mieć ogromne problemy z zakwalifikowaniem się do europejskich pucharów poprzez ligę. Możliwe, że jedyna droga do nich wiedzie przez Puchar Polski. A rewanż z Zagłębiem Sosnowiec już we wtorek.
Lech Poznań – Śląsk Wrocław 0:1 (0:1)
Bramki: 0:1 Morioka (10.)
Lech: Jasmin Burić – Tomasz Kędziora, Maciej Wilusz, Marcin Kamiński, Vladimir Volkov (63. Tamas Kadar) – Łukasz Trałka, Dariusz Dudka (63. Paulus Arajuuri) – Gergö Lovrencsics, Maciej Gajos, Darko Jevtić – Nicki Bille Nielsen
Śląsk: Mateusz Abramowicz – Mariusz Pawelec, Lasza Dwali, Piotr Celeban, Dudu Paraiba – Tomasz Hołota, Tom Hateley – Kamil Dankowski (58. Peter Grajciar), Ryota Morioka (90. Adam Kokoszka), Robert Pich (90. Krzysztof Ostrowski) – Bence Mervo
Żółte kartki: Dariusz Dudka, Łukasz Trałka – Kamil Dankowski
Widzów: 17 697
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).