Mimo ogromnych problemów ze skutecznością Lech Poznań wygrał skromnie z Lechią Gdańsk 1:0. Kolejorz tym razem dowiózł wynik do końca, ale emocje były do samego końcowego gwizdka. Jedyną bramkę spotkania zdobył Dariusz Formella.
Przed ostatnim tegorocznym meczem znowu problemy kadrowe dopadły lechitów. Nadal nie mógł grać Gergo Lovrencsics, za kartki pauzował Karol Linetty, a na grę Szymona Pawłowskiego zgody nie wydali klubowi lekarze. Stąd od początku zagrały „nowe” skrzydła Kolejorza – Formella i Muhamed Keita. Do ataku wrócił Zaur Sadajew.
Przed spotkaniem oficjalnie pożegnano byłego kapitana zespołu Huberta Wołąkiewicza. Klub nie przedłuży z obrońca wygasającego kontraktu i na wiosnę nie zobaczymy go już w biało-niebieskich barwach.
Pierwszą okazję stworzyli sobie poznaniacy w 3. minucie. Sadajew zgrał piłkę do Formelli, skrzydłowy wpadł w pole karne, ale jego strzał był zbyt lekki, by zaskoczyć Mateusza Bąka. Jeszcze lepszą sytuację lechici mieli dziesięć minut później. Tym razem świetnym podaniem za linię obrony Lechii popisał się Formella, futbolówka trafiła do Keity, ale ten sam na sam strzelił w golkipera gości.
Gdańszczanie odpowiedzieli dopiero po kwadransie gry, kiedy na uderzenie z dystansu zdecydował się Damian Garbacik, a futbolówka po palcach Jasmina Buricia minęła słupek jego bramki.
W pierwszej połowie zdecydowanie aktywniejsi i bardziej kreatywni byli gracze Lecha. To oni stwarzali sobie kolejne okazje do zdobycia gola. Najpierw Keita pociągnął skrzydłem i idealnie dograł w pole karne do Sadajewa. Napastnik jednak nie zdołał czysto trafić w piłkę. Starania gospodarzy przyniosły skutek w 32. minucie. Sadajew dograł piłkę na skrzydło do Formelli, młody piłkarz wpadł w pole karne, zwodem ograł Marcina Pietrowskiego i strzelił w krótki róg. Futbolówka ku zaskoczeniu bramkarza Lechii wpadła do siatki. Bąk mógł się w tej sytuacji zachować na pewno lepiej.
Przed przerwą jeszcze dwie okazje miał Sadajew, ale najpierw jego strzał z dystansu odbił golkiper gości, a po chwili uderzenie snajpera wylądowała na bocznej siatce w sytuacji sam na sam z Bąkiem.
Lechici dominowali w pierwszej połowie i to się nie zmieniło w drugiej części gry. W 49. minucie Tomasz Kędziora dogrywał ze skrzydła w pole karne do Sadajewa, ale ten z metra trafił w Bąka zamiast do siatki.
Kilka minut później Darko Jevtić popisał się swoimi nieprzeciętnymi umiejętnościami dryblingu, a obrońcy Lechii nie pozostało nic innego jak sfaulować Szwajcara. A że działo się to już w polu karnym sędzia bez wahania podyktował „jedenastkę”. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Kasper Hamalainen, ale uderzył niemal w środek bramki i Bąk obronił ten strzał.
Ta sytuacja nieco wybiła z rytmu lechitów i przez długi czas nie oglądaliśmy groźniejszych akcji. Dopiero w ostatnim kwadransie gospodarze mocniej nacisnęli na gości. W 79. minucie Hamalainen dograł na skrzydło do Dawida Kownackiego, ten idealnie dośrodkował do Sadajewa, ale ten kolejny raz nie trafił w piłkę, będąc metr przed pusta bramką. Ta akcja śmiało może kandydować do miana pudła sezonu.
Kolejorz mógł podwyższyć wynik tuż przed końcem meczu, kiedy świetnie w uliczkę do Hamalainena dogrywał Sadajew, ale Fin także nie znalazł sposobu na Bąka. Poznaniacy nie dali sobie wydrzeć skromnego zwycięstwa i odnieśli trzecią wygraną z rzędu. Udany finisz tegorocznych meczów pozwoli drużynie Macieja Skorży na „przezimowanie” na podium ligowej tabeli.
Lech Poznań – Lechia Gdańsk 1:0 (1:0)
Bramka: 1:0 Formella (32.)
Lech: Jasmin Burić – Tomasz Kędziora, Paulus Arajuuri (53. Jan Bednarek), Marcin Kamiński, Luis Henriquez – Łukasz Trałka, Darko Jevtić – Dariusz Formella (89. Hubert Wołąkiewicz), Kasper Hamalainen, Muhamed Keita (60. Dawid Kownacki) – Zaur Sadajew
Lechia: Mateusz Bąk – Mateusz Możdżeń, Tiago Valente, Damian Garbacik, Marcin Pietrowski – Ariel Borysiuk, Stojan Vranjes (59. Daniel Łukasik) – Bartłomiej Pawłowski (75. Paweł Czychowski), Piotr Wiśniewski, Bruno Nazario (84. Piotr Grzelczak) – Antonio Colak
Żółte kartki: Jan Bednarek – Ariel Borysiuk, Piotr Wiśniewski
Widzów: 16 029
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa)