Lech Poznań na inaugurację nowego sezonu Lotto Ekstraklasy bezbramkowo zremisował we Wrocławiu ze Śląskiem. Mecz nie zachwycił, a Kolejorz mimo ustawienia z dwoma napastnikami nie znalazł drogi do siatki gospodarzy.
Tym razem trener Jan Urban chyba wszystkich zaskoczył wyjściowym składem. Zdecydował się bowiem od początku na grę dwójką napastników, którą tworzyli Marcin Robak i Nicki Bille Nielsen. W podstawowej jedenastce znaleźli się także Paulus Arajuuri i Dariusz Formella, z kolei tylko na ławce rezerwowych usiedli Lasse Nielsen czy Radosław Majewski.
Początek spotkania należał do gości. Już w 2. minucie lechici stworzyli sobie doskonałą okazję. Nicki Bille dośrodkował w pole karne, a do piłki doszedł Robak i głową próbował zdobyć bramkę. Uderzył jednak prosto w Mariusza Pawełka, ten jednak miał spore problemy z opanowaniem futbolówki.
Poznaniacy nadal przeważali, a kolejną szansę na objęcie prowadzenia mieli w 10. minucie gry. Tym razem Tomasz Kędziora spróbował strzału z dystansu, bramkarz wrocławian źle interweniował i odbił piłkę przed siebie, lecz dobitka Nickiego Bille była niecelna.
W kolejnych fragmentach gra się wyrównała i przez dłuższy czas brakowało emocji i sytuacji podbramkowych. Gospodarze grający bez typowego napastnika próbowali głównie strzałów z dystansu, ale mieli problemy z celnością i Jasmin Burić nawet nie musiał interweniować.
W 36. minucie poznaniacy znowu mieli doskonałą okazję do strzelenia gola. Abdul Aziz Tetteh zagrał świetną prostopadłą piłkę do Nickiego Bille, Duńczyk był sam w polu karnym, miał mnóstwo miejsca i czasu, lecz jego uderzenie wylądowało na słupku. Po chwili po dośrodkowaniu ze skrzydła ponownie głową uderzał Robak, ale niecelnie.
Tuż przed przerwą niewykorzystane okazje mogły się zemścić na gościach. Ryota Morioka świetnie wypatrzył Łukasza Madeja, pomocnik Śląska udanie powalczył z parą stoperów Lecha, by po chwili oddać mierzony strzał w kierunku dalszego słupka bramki. Umiejętnościami oraz refleksem popisał się jednak Burić i odbił futbolówkę.
Druga połowa była zdecydowanie mniej ciekawa. Chociaż Śląsk miał na jej początku niezłą okazję, gdy indywidualną akcję przeprowadził Morioka, ale jego strzał sprzed pola karnego był niecelny.
Później długimi fragmentami żaden zespół nie potrafił opanować gry i groźniej zaatakować. Nieliczne próby strzałów, głównie z dystansu, kończyły się na trybunach bądź lądowały w rękawicach bramkarzy. Mimo braku goli trener Urban późno zdecydował się na zmiany, a rezerwowi nie mieli wiele czasu, by odmienić oblicze meczu.
W końcówce Śląsk miał jeszcze piłkę meczową, ale uderzenie z dystansu Morioki na rzut rożny sparował Burić. Ostatecznie we Wrocławiu bramki nie padły i oba zespoły musiały zadowolić się jednym punktem.
>>> Tabela i terminarz Lotto Ekstraklasy
Inauguracja sezonu w wykonaniu Lecha nie była zbyt okazała. Mimo zaskakującego ustawienia z dwoma napastnikami poznaniakom nie udało się zdobyć bramki, chociaż okazje, głównie w pierwszej połowie, ku temu były. Zabrakło jednak jak zwykle skuteczności. Na premierowego gola w wykonaniu Kolejorza w Lotto Ekstraklasie trzeba będzie poczekać co najmniej do następnej kolejki. W niedzielę, tym razem przy Bułgarskiej, rywalem będzie Zagłębie Lubin.
Śląsk Wrocław – Lech Poznań 0:0
Śląsk: Mariusz Pawełek – Paweł Zieliński, Piotr Celeban, Lasza Dwali, Augusto – Adam Kokoszka, Filipe Goncalves (73. Ostoja Stjepanović) – Łukasz Madej, Peter Grajciar (77. Mariusz Idzik), Alvarinho (89. Kamil Dankowski) – Ryota Morioka
Lech: Jasmin Burić – Tomasz Kędziora, Paulus Arajuuri, Maciej Wilusz, Robert Gumny – Dariusz Formella (89. Kamil Jóźwiak), Łukasz Trałka, Abdul Aziz Tetteh, Maciej Gajos (84. Dawid Kownacki) – Nicki Bille Nielsen (75. Radosław Majewski), Marcin Robak
Żółte kartki: Alvarinho
Widzów: 12402
Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń).