Michał Probierz - fot. Ireneusz Pindral

– Piłka czasami jest okrutna, każdy trener czy zespół ma swojego kata, naszym jest Douglas. Po raz drugi trafił w końcówce meczu, tak jak w dogrywce, chyba w 116. minucie, dzisiaj w 87. minucie – komentował po spotkaniu z Lechem Poznań trener Jagiellonii Białystok Michał Probierz.

Szkoleniowiec nie miał komfortowej sytuacji kadrowej przed meczem. Kolejny raz nie mógł skorzystać z utalentowanego bramkarza Bartłomieja Drągowskiego. Kontuzje wyeliminowały także innych graczy. – Mieliśmy trochę kłopotów przed tym meczem, wczoraj Bartek Drągowski wypadł i nie mógł dziś bronić, to na pewno nam trochę komplikuje sytuację. Przemek Mystkowski również nie mógł zagrać z powodu urazu, poza tym Marek Wasiluk z kontuzją, a Przemek Frankowski jest po zabiegu oka.

– Zagraliśmy trochę inaczej niż we wcześniejszych meczach, chcieliśmy wyeliminować atuty Lecha, w pierwszej połowie byliśmy schowani za podwójną gardą, gospodarze stworzyli tylko jedną okazję. Wiedzieliśmy, że po przerwie mecz się otworzy i będzie nam zdecydowanie łatwiej – opiekun podlaskiej drużyny tłumaczył taktykę, jaką przyjął na  spotkanie z Lechem. Żałował także niewykorzystanej okazji przez Macieja Gajosa w drugiej części gry. – Na takim terenie jak tutaj piłkę meczową, jaką miał Maciek Gajos trzeba wykorzystać, bo wtedy Lechowi byłoby bardzo ciężko  odrobić. Wiedzieliśmy, że z minuty na minutę ataki będą coraz mocniejsze i będzie więcej miejsca z tyłu. Drugą połowę też zagraliśmy bardzo dobrze, utrzymywaliśmy się przy piłce.

Po raz kolejny gola przeciwko Jagiellonii strzelił Barry Douglas. Obrońca Kolejorza trafił w dogrywce w meczu Pucharu Polski, teraz otworzył wynik. Trener Probierz nie ukrywał, że Szkot bardzo zalazł za skórę jemu i jego piłkarzom. – Piłka czasami jest okrutna, każdy trener czy zespół ma swojego kata, naszym jest Douglas. Po raz drugi trafił w końcówce meczu, tak jak w dogrywce, chyba w 116. minucie, dzisiaj w 87. minucie. Na pewno to boli, po chwili rzut karny, szkoda tej sytuacji. Ale nasz zespół jest w przebudowie, bolą porażki, ale nie mamy się czego wstydzić. Szkoda, że po początku, który dobrze zrobiliśmy, wygraliśmy w Warszawie, we Wrocławiu, nie udało się tutaj. Ale trzeba przyjąć to z pokorą, pracować solidnie dalej, czekają nas następne mecze. Na pewno pokazaliśmy się z jak najlepszej strony, staraliśmy się do samego końca, ale po prostu się nie udało.

Szkoleniowiec Jagiellonii zarzekał się, że jego zespół nie przyjechał się bronić i uzyskać remis. Chociaż na boisku przez dłuższy czas tak to wyglądało. – Przyjechaliśmy tutaj wygrać, to nie przypadek ze Lech zdobywa tyle bramek, to ich mocna strona, w pierwszej połowie tylko raz nam zagrozili, ale my mieliśmy za mało atutów jeśli chodzi o utrzymanie się przy piłce, szybko ją traciliśmy. W drugiej połowie to my byliśmy zespołem, który stworzył ładne akcje, mieliśmy do momentu straty gola lepsze okazje, to była kwestia dogrania, po prostu brakuje nam instynktu killera. Na pewno chcieliśmy tu wygrać, nie przyjechaliśmy po 0:0, chociaż w końcówce chcieliśmy ten wynik dowieźć do końca. Ale dla nas kluczem jest, żebyśmy najpierw spokojnie pograli piłką, rozwijali się. Naszym celem jest grać jak najlepiej to jest dla mnie najistotniejsze.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments