– Trener powiedział, że tego meczu nie wygramy jeśli nie będziemy walczyć o każdy metr boiska – mówił po zwycięstwie z Lechem Poznań napastnik Pogoni Szczecin Łukasz Zwoliński.
Strzelec pierwszego gola dla Portowców wyjaśnił, że pierwsza bramka to nie przypadek, ale założenia taktyczne. Poza tym Pogoń grała konsekwentnie i tworzyła drużynę na boisku. – Trener od nas wymagał wyjść na prostopadłe piłki. Patryk wszedł na boisko i od razu dał idealne podanie, szkoda było tego nie wykorzystać. Uważam, że zagraliśmy od pierwszej do ostatniej minuty konsekwentnie i było widać zespół na boisku. Jeden za drugiego ciężko pracował i to pozwoliło nam wygrać.
Zwoliński miał w meczu nie tylko wykorzystywać swoje możliwości w ataku, ale też pomagać kolegom w obronie. Często brał udział w pojedynkach w powietrzu, które w większości wygrywał. – Trener powiedział, że tego meczu nie wygramy jeśli nie będziemy walczyć o każdy metr boiska. Moim zadaniem też nie było tylko pomagać w ofensywie, ale i defensywie. Dobrze się czułem w pojedynkach powietrznych, większość z nich chyba wygrałem.
Napastnik szczecinian cieszył się z wygranej, ale przestrzegał przed hurraoptymizmem. – Liga jest długa, nie ma co się zadowalać jednym meczem. Kostka lodu dla wszystkich, trzeba dalej robić swoje i pokazywać w każdym meczu swój charakter. Z mistrzem Polski chcieliśmy zagrać o pełną pulę i udało się.
W zeszłym sezonie w drużynie Pogoni grał Marcin Robak, teraz zawodnik Lecha. Obaj napastnicy rozmawiali przed spotkaniem telefonicznie. – Z Marcinem zdzwoniliśmy się jeszcze przed meczem, życzyliśmy sobie zdrówka i powodzenia, więc cały czas kontakt jest. Rozmawiałem z nim na inne tematy niż piłkarskie.
W kadrze Portowców po odejściu Robaka został właściwie tylko jeden klasowy napastnik – Zwoliński. Czy brak większej konkurencji ze strony innych zawodników nie spowoduje większej presji i oczekiwań wobec snajpera Pogoni? – Będę się starał na każdym treningu pokazywać trenerowi, że warto na mnie stawiać. Ja nie jestem od transferów tylko od grania.