Łukasz Mowlik, były kierownik drużyny Lecha Poznań, postanowił zawalczyć o fotel prezesa Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej. Specjalnie dla naszego portalu mówi o wyborach, pomysłach na zmianę związku, byciu kibicem i poziomie sędziowania wielkopolskich arbitrów.
Jan Piechota, Echosportu.pl: Skąd pomysł kandydowania na prezesa Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej?
Łukasz Mowlik: Jeśli chcemy wpłynąć na to, co się dzieje, to trzeba zacząć od samej góry i stąd decyzja o kandydowaniu. Natomiast to środowisko podejmie decyzje czy jesteśmy gotowi zrobić krok do przodu. To, że kandyduję w wyborach jest zasługą ludzi, którzy mnie do tego namawiali. Działacze w klubach mówili mi: Kurczę, Łukasz to trzeba zmienić. Po zrobieniu analizy, zobaczeniu co się dzieje, postanowiłem, że trzeba podjąć to ryzyko. Mam dwa motta, którymi się kieruję. Po pierwsze: związek jest dla klubów, a nie kluby dla związku. Co w mojej ocenie zostało w ostatnim czasie zachwiane, bo proszę pamiętać, że klub bez związku przeżyje, a związek bez klubów nie przeżyje. Po drugie – cokolwiek się stanie – chcę dobra wielkopolskiej piłki. Mam wykształcenie biznesowo-menadżerskie, predyspozycje, byłem działaczem, wiem na czym to wszystko polega. Nie boję się rozmowy. Mogę się z kimś nie zgadzać, ale chcę, by mimo to z tej rozmowy coś wynikło. Życie mnie nauczyło, że bez dialogu niczego nie osiągniemy. Nie zgłosiłbym swojej kandydatury, gdybym nie widział światełka w tunelu.
Paweł Wojtala, pana rywal w wyborach w wywiadzie dla Gazety Wyborczej mówi, że „WZPN ma być dla klubów, a nie kluby dla WZPN”. Mówił już Pan, że ma bardzo podobną myślą, dodatkowo chce pan, by wielkopolska piłka się rozwijała. Jak Pan chce zrealizować oba swoje motta?
Musimy pamiętać o tym, że chcemy rozwinąć WZPN tak, aby zachęcić dzieci do uprawiania tej dyscypliny. Znam problemy B-klasowe, gdzie wielokrotnie nie można nawet skleić jedenastki do gry. Skąd to się bierze? My od czasu grup juniorskich, trampkarzy, młodzików zniechęcamy młodzież i potem jak przychodzi wiek seniora, to ci młodzi piłkarze nie utożsamiają się z klubem, regionem i oni nie chcą po prostu dalej grać. To jest nasz problem, dlatego chcę położyć duży nacisk na grupy młodzieżowe, które są naszą przyszłością. Nie możemy patrzeć tylko przez perspektywę tych dziesięciu klubów z Wielkopolskiego ZPN występujących w ekstraklasie, II i III lidze. Musimy spojrzeć także na to, co się dzieje niżej. Prowadzę rozmowy z tymi klubami z najniższych lig i ich jedynym źródłem utrzymania są dotacje z samorządów. Uważam, że wizerunek tego klubu idącego do samorządu należy zmienić. Wielkopolski Związek Piłki Nożnej powinien być łącznikiem pomiędzy klubem a samorządem, by pokazać, że ten klub daje zajęcie dla wielu młodych ludzi. Sam gram na Playstation w Fifę i wieczorami siedzę w internecie. Ale można to połączyć i zachęcić dzieciaki także do piłki. Teraz jest fantastyczny moment po sukcesie naszej reprezentacji na Euro. Należy się do tego sukcesu podpiąć. My, jako WZPN, musimy zachęcić kluby, ażeby prowadziły dialog z samorządami, ponieważ – nie oszukujmy się – stamtąd pochodzą największe pieniądze na utrzymanie wielkopolskiego futbolu. Dla B-klasy, A-klasy, grup młodzieżowych. Obecnie zapominamy o tych najmniejszych, gdzie rodzą się nasze talenty.
Kim chce się Pan otoczyć po ewentualnym zwycięstwie? Jest Pan w stanie podać nazwiska potencjalnych współpracowników?
Nie chciałbym tu konkretnych nazwisk podawać. Struktura WZPN jest tak skonstruowana, że mamy okręgi i mamy tzw. strefę poznańską. W sumie więc mamy, nazwijmy to, pięć grup społecznych. Nie wyobrażam sobie, że np. cztery grupy współpracują, a jedna jest na boku. Jesteśmy Wielkopolską jako całość i wielokrotnie nie patrzymy na to co się dzieje w Kaliszu, Pile, Lesznie czy Koninie. Powinniśmy się wszyscy cieszyć, np. z sukcesów Kalisza (KKS Włókniarz Kalisz awansował do 1/16 Pucharu Polski – przyp. JP). Kto z władz związku był na tym meczu (z Polonią Bytom w 1/32 Pucharu Polski – przyp. JP)?
Pewnie nikt.
Przecież KKS Kalisz przechodzi do historii. A fakt, że jest to OZPN Kalisz, albo to, że kibicom KKS-u bliżej do sympatyków Widzewa Łódź mnie nie interesuje. Jesteśmy Wielkopolską i wspierajmy wielkopolski futbol. Musimy być jak jedna wielka rodzina i iść wszyscy razem.
Stefan Antkowiak jest prezesem Związku od 16 lat. Możliwe jest w ogóle pokonanie w elekcji działacza tak rozpoznawalnego i będącego w środowisku od tak dawna?
Powiem Panu 6 sierpnia. Myślę, że sam się Pan dowie dzięki moim narzędziom społecznościowym, których się nie wstydzę. Współpracowałem z prezesem Antkowiakiem i się tego nie wstydzę. Wręcz przeciwnie, wiele się od prezesa nauczyłem. Mam do niego olbrzymi szacunek, ale w kwestiach jak ma wyglądać nasz związek mamy trochę inne spojrzenie. Ja chcę wprowadzić w życie swoje spojrzenie i stąd moje kandydowanie na stanowisko prezesa.
Poruszył pan temat mediów społecznościowych. Założył pan Twittera, czy jest to swego rodzaju chwyt marketingowy mający pokazać, iż jest pan nowocześniejszy niż niektórzy wiekowi działacze?
Chciałbym skoncentrować się na sobie i nie obrażać nikogo, że jest wiekowym działaczem. Użyłbym raczej określenia: osoba bardziej doświadczona, która też wie jakie są media społecznościowe. Nie muszę nikogo przekonywać co to są media społecznościowe. Powinniśmy się chwalić, informować o tym co się dzieje w związku. Sądzę, że idealnym narzędziem do szybkiego informowania są właśnie social media, bo to są oczy na świat. Założenie Twittera to mój kolejny krok, będę bardzo aktywnym prezesem i będę ludzi informował na bieżąco co się dzieje.
Jak Pan – jako zastępca Przewodniczącego Prezydium Kolegium Sędziów WZPN – oceniłby poziom sędziowania miejscowych arbitrów?
Poziom sędziowania w niższych klasach rozgrywkowych jest jak dany poziom rozgrywkowy. Nie można oczekiwać, że Marciniaki będą sędziowali w A-klasie. Te osoby robią większe błędy. Mogę pokazać swoją skrzynkę mailową, prowadzę dialog z wieloma klubami. Nie wstydzę się tego. Sędziowie są tylko ludźmi. My też jesteśmy tylko ludźmi, ja robię wiele błędów, Pan robi wiele błędów. Fakt, że jest się sędzią jest najbardziej wyeksponowane w trakcie meczu. Jak sędzia nie gwizdnie karnego, a zawodnik trzy razy nie trafi na pustą bramkę to pamięta się tylko o tym, że arbiter nie podyktował jedenastki. Nie jestem osobą, która siedzi za biurkiem i wszystkim przytakuje mówiąc: jest super. Nie boję się działać i podejmować trudnych decyzji. Wiem, że jeśli chcemy coś osiągnąć to musimy mówić sobie prosto w oczy co jest dobre i przede wszystkim co jest złe. Bardzo chwalę sobie sędziów. Musi sam szkolenie sobie przeprowadzić, nauczyć przepisów, iść na trening. Mamy fajnych chłopaków. Liczba sędziów na szczeblu centralnym zwiększyła się. Skończyliśmy z tym, że sędziowie biegają z brzuszkiem. Jestem bardzo dumny z wyników ostatnich testów sędziów III-ligowych i obserwatorów, jako jedyny związek w Polsce wszyscy zaliczyli. Idziemy w dobrym kierunku.
Mówiliśmy o Pawle Wojtali, Stefanie Antkowiaku, ale ani słowa nie powiedzieliśmy jeszcze o Andrzeju Mrozińskim. Czy obecny prezes Kaliskiego Związku Piłki Nożnej ma Pańskim zdaniem szanse na zwycięstwo? Jest dla pana zagrożeniem?
Zawsze trzeba mieć szacunek dla wszystkich kandydatów. Jeszcze nie jest powiedziane, że na sali w dniu wyborów nie zjawi się kandydat piąty lub nawet szósty. Z prezes Mrozińskim dobrze mi się współpracowało. Nie mogę niczego złego powiedzieć o żadnym z trójki konkurentów. Każdy walczy o swoje. Mieliśmy z prezesem Mrozińskim różne tematy, on odpowiadał za pewne turnieje, pod względem zawodowym to co mieliśmy dopiąć, zawsze dopinaliśmy.
Wybory obędą się 6 sierpnia na ogólnym zjeździe delegatów. Gdzie i w jaki sposób będzie Pan szukał poparcia?
Poparcia szukam od dłuższego czasu. W jaki sposób? Swoją osobą i tym, co do tej pory zrobiłem. Oprócz mojego wykształcenia (jestem absolwentem Akademii Wychowania Fizycznego w Poznaniu, ukończyłem również szkoły podyplomowe: Menedżer sportu oraz Business in English, a ostatnio MBA – Master of Business Administration w Gdańskiej Fundacji Kształcenia Menedżerów przy Uniwersytecie Gdańskim), które mnie predysponuje do piastowania takiego, a nie innego stanowiska, mam także doświadczenie. Sprzyja również to, że podczas rozmowy z potencjalnymi wyborcami – delegatami nasze wizje są zbieżne. Co jest fantastyczne. Jestem otwarty na dialog z każdym OZPN-em i z każdym klubem.
Na kogo pańskim zdaniem będą głosować przedstawiciele poznańskiego Lecha? Przypomnę, że przez kilka lat był pan kierownikiem drużyny siedmiokrotnego mistrza Polski.
Dobre pytanie. Natomiast nie chciałbym zgłębiać się w to, kto będzie na kogo głosował. Nie chcę mówić, że mam od kogoś gwarantowane poparcie, a od kogoś nie. Generalnie z każdym trzeba rozmawiać, bo każdy jest godny uwagi.
Gdyby kibice mogli wziąć udział w wyborach na prezesa Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej to jakby ich pan przekonał, że to pańska kandydatura jest najlepsza dla lokalnej organizacji piłkarskiej?
Bardzo szanuję kibiców. Jestem delegatem meczowym na szczeblu centralnym, jeżdżę na spotkania po całej Polsce i nie boję się dialogu z kibicami. Z informacji, które posiadam fani chcą także ze mną rozmawiać, bo wiedzą, iż jestem normalny. Ja rozumiem ich problemy, ponieważ sam jestem kibicem. W Lechu byłem z nimi, razem cieszyliśmy się, ale także razem płakaliśmy. Po tym jak moje drogi rozeszły się z Kolejorzem to uczestniczyłem w tworzeniu klubu, który gra dzisiaj w klasie okręgowej.
Wspomnę, że chodzi o Drużynę Wiary Lecha.
Właśnie. Fajni ludzie tam są. W ogóle super inicjatywa, że oni coś takiego stworzyli. Chodzą na swoje mecze. Musimy dla kogoś grać. Futbol jest dla kibiców, trzeba się starać, aby coraz więcej przychodziło ich na mecze.