fot. Maciej Bukowski
fot. Maciej Bukowski
fot. Maciej Bukowski

Lech Poznań bez problemów pokonał zdziesiątkowaną kontuzjami i zawieszeniami Wisłę Kraków 3:0. Gole dla gospodarzy strzelili Łukasz Teodorczyk, Alan Uryga (samobójczy) oraz Kasper Hämäläinen. Kolejorz zmniejszył stratę do liderującej Legii Warszawa do dwóch punktów.

Po świątecznej przerwie piłkarze wrócili na boiska T-Mobile Ekstraklasy, by rozpocząć finałową fazę rozgrywek. Pierwszym przeciwnikiem Lecha była Wisła, która do Poznania przyjechała mocno osłabiona, zagrać nie mogli m.in. Dariusz Dudka, Arkadiusz Głowacki, Łukasz Garguła czy Gordan Bunoza. Gospodarze też nie mogli skorzystać ze wszystkich piłkarzy, kontuzje wyeliminowały Barry’ego Douglasa, Manuela Arboledę i Luisa Henriqueza.

Wobec absencji obu lewych obrońców trener Mariusz Rumak wystawił na tej pozycji Tomasza Kędziorę. W podstawowym składzie znalazł się także Daylon Claasen, który zastąpił Gergő Lovrencsicsa. Węgier na treningu doznał urazu łokcia i sztab szkoleniowy nie chciał ryzykować jego zdrowiem.

Goście niespodziewanie zaczęli dość ofensywnie, jednak gospodarze szybko uspokoili sytuację i odzyskali kontrolę nad spotkaniem. Efektem było objęcie prowadzenia. W 7. minucie lechici podeszli pod bramkę wiślaków, Piotr Brożek wybijał piłkę na oślep przed pole karne, Hämäläinen wstrzelił ją z powrotem, a ta po rykoszecie trafiła prosto na głowę Teodorczyka, który efektownym szczupakiem uprzedził Michała Miśkiewicza.

Poznaniacy poczuli krew i po chwili prowadzili już dwoma bramkami. Strzał z dystansu Karola Linetty’ego minął jeszcze słupek bramki, ale w 11. minucie po szybkiej kontrze Teodorczyk podawał w tempo do Hämäläinena, ten wbiegając w pole karne chciał jeszcze dogrywać do kolegi, ale trafił w stopę Alana Urygi. Piłka odbiła się od niej i kompletnie zmyliła Miśkiewicza, który mógł tylko bezradnie patrzeć jak futbolówka wtacza się do bramki.

Lech uspokojony prowadzeniem pozwolił Wiśle stworzyć groźne sytuacje. Najpierw po dobrym podaniu z głębi pola Emmanuel Sarki wygrał pojedynek biegowy z Hubertem Wołąkiewiczem, a obrońca Lecha w końcowej fazie akcji odepchnął wiślaka w polu karnym. Sędzia Raczkowski jednak nie dopatrzył się faulu i nie odgwizdał „jedenastki”. W 23. minucie nieporozumienie Mateusza Możdżenia z Wołąkiewiczem wykorzystał Wilde Guerrier, który popędził skrzydłem i ostro dośrodkował w pole karne. Marcin Kamiński w ostatniej chwili wybił piłkę niemal z bramki, a dobitka Semira Stilicia została zablokowana.

Gospodarze po chwilowej dekoncentracji znowu przejęli inicjatywę, kontrolowali mecz i tworzyli kolejne okazje. Po rzucie rożnym Kamiński uderzał głową, ale obrońcy Wisły wybili piłkę niemal z linii bramkowej. Stuprocentową sytuację miał Szymon Pawłowski, lecz po dośrodkowaniu Claasena skrzydłowy Kolejorza uderzył głową tuż obok słupka.

Do przerwy więcej bramek nie padło, ale wynikało to ze zbyt kombinacyjnej gry gospodarzy. Ich przewaga była miażdżąca, często jednak chcieli grać koronkowo i niemal wbiec z piłką do bramki gości, zamiast prostymi środkami strzelać kolejne gole. Wisła pozwalała na wiele i poza dwoma sytuacjami niemal nie istniała na murawie.

Druga połowa nie przyniosła zmiany boiskowych wydarzeń, lechici dalej dominowali na boisku, a wiślacy wyglądali na pogodzonych z losem. Gra nie była już tak intensywna, ale poznaniacy dalej stwarzali sobie dobre okazje do strzelenia gola. W 54. minucie Linetty z dystansu uderzał niewiele ponad poprzeczką, chwilę później Hämäläinen idealnie podał do wchodzącego w pole karne Pawłowskiego, jednak ten strzelił tylko w boczną siatkę.

Na ostatni kwadrans pojawił się na boisku Lovrencsics, który rozruszał grę i kolegów. W 78. minucie świetnie dośrodkował w pole karne, piłka minęła całą linię obrony i spadła prosto na nogę zamykającego akcję Hämäläinena, który tylko dołożył stopę, a futbolówka wtoczyła się do bramki po długim słupku.

W 85. minucie Lovrencsics świetnie wypatrzył przed bramką Claasena, ale ten zamiast do siatki trafił prosto w Miśkiewicza. Kilkanaście sekund później Dariusz Formella założył siatkę jednemu z wiślaków, podał do Linetty’ego, lecz jego strzał po raz kolejny przeleciał ponad poprzeczką.

Wynik nie uległ już zmianie i Lech pewnie pokonał Wisłę pokazując, że nadal jest w wysokiej formie. W ostatnich trzech meczach zdobył dwanaście bramek, tracąc tylko jedną. Tak jak w meczu z Górnikiem Zabrze poznaniacy w kilka minut rozstrzygnęli losy spotkania, a niemal cały czas je kontrolowali. Po raz kolejny wysoką dyspozycję potwierdzili Teodorczyk i Hämäläinen, którzy napędzali ofensywę, a także Linetty, który rządził środkiem pola. Dobrą zmianę dał Lovrencsics i trzeba żałować, że nie mógł zagrać od początku. Jego zastępca Claasen może nie zawiódł, ale więcej w jego poczynaniach było chęci niż pożytku. Obrona nieco eksperymentalna poradziła sobie, lecz jak pokazała sytuacja Guerriera nadal trzeba pracować nad zgraniem.

Lech zrobił swoje, przynajmniej do meczu Legii zmniejszył stratę i czeka teraz co w sobotę zrobi lider z Warszawy. Niemniej forma poznaniaków upoważnia do optymizmu, byle udało się ją utrzymać do końca.

Lech Poznań – Wisła Kraków 3:0 (2:0)

Bramki: 1:0 Łukasz Teodorczyk (7.-głową), 2:0 Alan Uryga (11.-samobójcza), Kasper Hämäläinen (78.).

Lech: Krzysztof Kotorowski – Mateusz Możdżeń, Hubert Wołąkiewicz, Marcin Kamiński, Tomasz Kędziora – Łukasz Trałka (90. Dimitrije Injać), Karol Linetty – Szymon Pawłowski (81. Dariusz Formella), Kasper Hämäläinen, Daylon Claasen – Łukasz Teodorczyk (75. Gergő Lovrencsics).

Wisła: Michał Miśkiewicz – Łukasz Burliga, Michał Czekaj, Alan Uryga, Piotr Brożek (46. Michał Szewczyk, 66. Danijel Klarić) – Ostoja Stjepanović, Fabian Burdenski (59. Rafał Boguski) – Emmanuel Sarki, Semir Stilić, Wilde Guerrier – Paweł Brożek.

Żółte kartki: Łukasz Trałka, Karol Linetty – Fabian Burdenski, Wilde Guerrrier, Łukasz Burliga.

Widzów: 19015.

Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments