Lech Poznań - Korona Kielce / fot. Irek Pindral

Lech Poznań po raz kolejny skompromitował się w Lotto Ekstraklasie przegrywając tym razem w Kielcach z Koroną aż 1:4. Kolejorz od 6. minuty grał w „dziesiątkę” po czerwonej kartce dla Abdula Aziza Tetteha. Po czterech kolejkach poznaniacy nadal są czerwoną latarnią ligi z zaledwie jednym punktem.

Trener Jan Urban mimo fatalnych wyników w Lotto Ekstraklasie nie zdecydował się na poważniejsze zmiany w składzie. W podstawowej jedenastce pojawił się jedynie Tamas Kadar w miejsce Lasse Nielsena, który w meczu z Jagiellonią Białystok sprokurował rzut karny dla rywala.

Kolejorz od początku rzucił się na rywala, ale bardzo szybko został sprowadzony na ziemię. Po jednym ze stałych fragmentów gry pod polem karnym Korony gospodarzom udało się wyprowadzić szybki kontratak. Jacek Kiełb pobiegł co sił z piłką na bramkę Lecha, a za nim ruszył Tetteh. Skrzydłowy kielczan umiejętnie wbiegł przed piłkarza gości i dał się sfaulować. Sędzia Piotr Lasyk pokazał pomocnikowi Kolejorza czerwoną kartkę, gdyż był ostatnim broniącym zawodnikiem.

Lechowi przyszło grać niemal cały mecz w osłabieniu, jednak dziesięć minut później to on zdobył pierwszą bramkę spotkania. Po wymianie kilku podań piłkę przed polem karnym dostał Radosław Majewski i zdecydował się na strzał. Tą próbę zablokowali obrońcy Korony, ale piłką odbiła się na tyle szczęśliwie, że spadła pod nogi Marcina Robaka. Napastnik Lecha wślizgiem skierował futbolówkę do siatki obok Michala Peskovicia.

Radość w obozie gości nie trwała jednak długo. „Zadbał” o to Tomasz Kędziora, który idiotycznym wejściem „na raz” sfaulował w polu karnym Kena Kallaste i sędzia podyktował rzut karny dla gospodarzy. Pewnym egzekutorem okazał się Łukasz Sekulski.

Kielczanie chcieli pójść za ciosem i po chwili mogli prowadzić. Mocno z dystansu uderzył Sergiej Pyłypczuk, ale Jasmin Burić zdołał sparować to uderzenie na rzut rożny. Ten sam piłkarz Korony miał jeszcze jedną okazję, ale po rzucie rożnym główkował obok słupka.

Po pierwszej połowie mieliśmy zatem remis. Druga część gry zaczęła się jednak źle dla Lecha. W 50. minucie piłka została przerzucona na skrzydło do Jacka Kiełba, który najpierw zwodem wywiódł w pole Dariusza Formellę, a później dośrodkował prosto na głowę Sekulskiego. Napastnik Korony bez problemów umieścił piłkę w siatce.

Poznaniacy mogli niemal od razu wyrównać stan meczu, lecz Robak uderzył obok słupka. Po chwili przed szansą stanął Mateusz Możdżeń, który po wybiciu futbolówki przez Kadara zdecydował się na uderzenie z pierwszej piłki. Ta próba była jednak niecelna.

Gdy wydawało się, że to Kolejorz jest bliżej zdobycia bramki to kielczanie strzelili trzeciego gola. Wprowadzony kilka minut wcześniej Miguel Palanca, w przeszłości mający epizod w Realu Madryt, zdecydował się na rajd. Biernie zachowali się zarówno Maciej Wilusz, jak i Kędziora, więc Hiszpan ich minął, po czym uderzył prosto w okienko bramki gości.

Ten gol sprawił, że z piłkarzy Lecha uszło powietrze. Gospodarze na boisku robili co chcieli i w 79. minucie udało im się zdobyć jeszcze jedną bramkę. Po krótko rozegranym rzucie rożnym Kiełb zagrał do Nabila Aankoura, który dośrodkował w pole karne. Tam zupełnie niepilnowany na jego środku był Rafał Grzelak, który głową pokonał Buricia.

Do końca spotkania wynik nie uległ już zmianie i Kolejorz po raz kolejny w tym sezonie się skompromitował i przegrał wysoko z drużyną, która jeszcze niedawno potrafiła stracić cztery bramki w pół godziny meczu z Zagłębiem Lubin. Teraz jednak Korona mogła cieszyć się z premierowego zwycięstwa w Lotto Ekstraklasie. Z kolei Lech nadal jest pośmiewiskiem ligi, zajmuje ostatnie miejsce mając jeden punkt i bilans bramek 1-8.

>>> Tabela i terminarz Lotto Ekstraklasy

Jeśli to nie jest kryzys to zarządzający klubem są po prostu ślepi. Wyraźnie widać, że pomysł trenera Urbana na zespół się wyczerpał. A już za trzy dni bardzo ważny mecz w Pucharze Polski z Podbeskidziem Bielsko-Biała. W obecnej formie naprawdę ciężko być optymistą, a odpadnięcie z tych rozgrywek będzie kolejnym gwoździem do trumny Lecha. Nadszedł czas na zmiany nawet jeśli moment nie jest odpowiedni…

Korona Kielce – Lech Poznań 1:4 (1:1)

Bramki: 0:1 Robak (16.), 1:1 Sekulski (21. – karny), 2:1 Sekulski (50. – głową), 3:1 Palanca (70.), 4:1 Grzelak (79. – głową)

Korona: Michal Pesković – Bartosz Rymaniak, Dmytro Wierchowcow, Radek Dejmek, Ken Kallaste – Rafał Grzelak – Jacek Kiełb (84. Vladislavs Gabovs), Mateusz Możdżeń (90. Marcin Cebula), Nabil Aankour, Sergiej Pyłypczuk – Łukasz Sekulski (64. Miguel Palanca)

Lech: Jasmin Burić – Tomasz Kędziora, Maciej Wilusz, Tamas Kadar, Robert Gumny – Łukasz Trałka, Abdul Aziz Tetteh – Maciej Makuszewski (72. Darko Jevtić), Radosław Majewski, Maciej Gajos (46. Dariusz Formella) – Marcin Robak (79. Nicki Bille Nielsen)

Czerwona kartka: Abdul Aziz Tetteh (6. – faul taktyczny)

Żółte kartki: Rafał Grzelak, Bartosz Rymaniak, Ken Kallaste, Sergiej Pyłypczuk – Marcin Robak, Tamas Kadar, Radosław Majewski, Maciej Wilusz, Łukasz Trałka

Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom).

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments