Lech Poznań - Śląsk Wrocław / fot. Irek Pindral

Lech Poznań utrzymuje beznadziejną dyspozycję z ostatnich meczów. Tym razem jednak nie udało się zdobyć żadnych punktów, bo Kolejorz przegrał we Wrocławiu ze Śląskiem 0:2. Gole zdobyli Robert Pich i Marcin Robak. Trener Nenad Bjelica jeszcze w pierwszej połowie został wyrzucony na trybuny.

W spotkaniu ze Śląskiem nie mógł zagrać chory Robert Gumny. Zastąpił go Rafał Janicki, który utworzył parę stoperów z Lasse Nielsenem, z kolei Emir Dilaver zagrał na prawej obronie. Na ławce rezerwowych usiadł z kolei Vernon De Marco, a na jego pozycję powędrował Mario Situm.

Spotkanie dobrze rozpoczęli lechici, którzy z animuszem ruszyli na gospodarzy. Mogli szybko objąć prowadzenie, ale swój zespół ratował Jakub Wrąbel. W odpowiedzi Arkadiusz Piech dwukrotnie próbował strzałów z dystansu, ale za pierwszym razem uderzył nad poprzeczką, a za drugim piłkę złapał Matus Putnocky.

W 23. minucie wrocławianie wyszli na prowadzenie po kombinacyjnej akcji, w której nie najlepiej zachowała się defensywa gości. W polu karnym sfinalizował ją celnym uderzeniem Robert Pich.

W drużynie Śląska w ataku grał Marcin Robak, który w zeszłym sezonie grał jeszcze w Kolejorzu, ba zdobył z nim nawet tytuł króla strzelców. Eks-lechita chciał coś udowodnić trenerowi Nenadowi Bjelicy, dlatego mocno walczył na boisku i nie oszczędzał byłych kolegów. Szybko zarobił żółtą kartkę za uderzenie łokciem, ale to nie ostudziło jego zapędów.

Po kolejnej stykowej sytuacji w powietrzu nie wytrzymał trener Lecha, który głośno protestował domagając się wykluczenia Robaka z meczu. Na nic to się jednak nie zdało, a po chwili sędzia Paweł Gil odesłał krewkiego Chorwata na trybuny.

Osierocona drużyna gości grała z minuty na minutę coraz gorzej, a przed przerwą straciła jeszcze drugą bramkę. Jakub Kosecki sprytnie wykorzystał agresywne wejście Situma, przewrócił się o jego nogi a arbiter podyktował rzut karny. Podszedł do niego oczywiście Robak, który zmylił Putnockiego i umieścił piłkę w siatce.

Po przerwie na boisku zameldował się Nicki Bille Nielsen zmieniając kontuzjowanego Christiana Gyktjaera. Nie okazał się jednak zbawcą Lecha, podobnie jak żaden z jego kolegów. Kolejorz zaprezentował się fatalnie, bez ducha walki oddał zwycięstwo Śląskowi, który niespecjalnie dążył do podwyższenia prowadzenia. Gospodarzom wystarczyły dwa gole i mogli cieszyć się z ogrania lidera.

Śląsk Wrocław – Lech Poznań 2:0 (2:0)

Bramki: 1:0 Pich (25.), 2:0 Robak (45. – karny)

Śląsk: Jakub Wrąbel – Mariusz Pawelec, Piotr Celeban, Igors Tarasovs, Djordje Cotra – Jakub Kosecki, Michał Chrapek (79. Dragoljub Srnić), Sito Riera, Robert Pich – Marcin Robak (88. Łukasz Madej), Arkadiusz Piech (69. Kamil Vacek)

Lech: Matus Putnocky – Emir Dilaver, Lasse Nielsen (60. Nicklas Barkroth), Rafał Janicki, Mario Situm – Łukasz Trałka, Abdul Aziz Tetteh – Maciej Makuszewski, Radosław Majewski, Darko Jevtić (77. Mihai Radut) – Christian Gytkjaer (46. Nicki Bille Nielsen)

Piłkarz meczu: Michał Chrapek (Śląsk)

Żółte kartki: Marcin Robak, Sito Riera, Michał Chapek, Jakub Kosecki – Mario Situm, Emir Dilaver, Maciej Makuszewski

Widzów: 22 075

Sędzia: Paweł Gil.