– Mieliśmy problemy w środku pola, nie mogliśmy tam sobie poradzić. Zabrakło nam dziś argumentów, by uzyskać lepszy wynik. Śląsk był bardziej konkretny i zasłużył na zwycięstwo – mówił po meczu ze Śląskiem Wrocław trener Lecha Poznań Jan Urban.
Szkoleniowiec przyznał, że szybko stracony gol spowodował sporo nerwowości w szeregach lechitów. Późniejsze próby zmiany gry i taktyki nie przyniosły wielkich zmian. – Straciliśmy dość szybko bramkę to jedno, a drugie to spowodowało, że graliśmy bardzo nerwowo w pierwszej połowie, dużo niedokładności, ta gra nam się nie kleiła. Śląsk miał swoje sytuacje, my na pół godziny przed końcem mając czterech obrońców na ławce za wiele nie mogliśmy wymyślić. Zmieniliśmy system grając na trzech defensorów stawiając wszystko na jedną kartę. Brakło troszkę szczęścia, dlatego, że zmusiliśmy Śląsk do grania tylko i wyłącznie z kontrataku, z których też mieli sytuacje trzeba przyznać.
Przed meczem sytuacja kadrowa Kolejorza była zła. Jak się okazuje w trakcie meczu urazów doznało kolejnych dwóch piłkarzy. – Robi nam się troszeczkę krótka ta kołderka, bo ta zmiana systemu też była przygotowana przed meczem, ale było też ryzyko, że Tamasowi mogła się odnowić kontuzja. Zresztą dużo nie brakło, bo podkręcił tą kontuzjowaną kostkę, ale wytrzymał do końca. Maciej Wilusz ma mocno stłuczony mięsień czterogłowy, zaczął mu puchnąć. Tylko Tetteh może dołączyć przed wtorkiem. Liczyć na to, że dojdzie Kownacki czy Jóźwiak to nie jest plan. W takiej jesteśmy sytuacji i musimy się szybko zregenerować i przystąpić do tego wtorkowego meczu jak najlepiej przygotowani.
Trener Urban nie miał żadnego pola manewru w ofensywie, gdyż na ławce rezerwowych miał czterech obrońców. Ci zawodnicy, którzy zaczęli od pierwszej minuty nie sprostali zadaniu. – Zagrali wszyscy w miarę najbardziej ofensywni zawodnicy, więcej nie mieliśmy do dyspozycji. Mieliśmy problemy w środku pola, nie mogliśmy tam sobie poradzić. Zabrakło nam dziś argumentów, by uzyskać lepszy wynik. Śląsk był bardziej konkretny i zasłużył na zwycięstwo.
W kadrze meczowej zabrakło Kamila Jóźwiaka i Dawida Kownackiego, którzy w reprezentacji U-19 zagrali w ostatnim tygodniu aż trzy spotkania. Szkoleniowiec nie chciał ryzykować ich zdrowia. – Specjalnie nie wziąłem ani Kamila ani Kownasia, bo potem człowieka kusi, niech wejdzie młody chłopak bardziej ofensywny, ale co z tymi trzema spotkaniami, które rozegrali w ciągu sześciu dni w pełnym wymiarze czasowym? Nie można w ten sposób eksploatować tych młodych chłopaków.
Opiekun poznaniaków miał uwagi przede wszystkim do defensywy przy straconym golu. Ryota Morioka mimo obecności kilku defensorów w polu karnym miał czas, by futbolówke przyjąć i uderzyć. – Przed wszystkim mam pretensje o bramkę, było wystarczająco ludzi, nie może zawodnik tak sobie przyjąć piłki, obrócić się, gdy blisko niego są obrońcy. Ktoś od razu musi dojść, zablokować strzał, który też nie był jakiś wyjątkowo mocny.
Po raz kolejny nie mógł zagrać Karol Linetty, mimo, że już od kilku dni normalnie trenował. Na jego występ jednak nie pozwolili lekarze. – Mówiłem przed meczem o sytuacji Karola. Będziemy rozmawiali, ale decyzja nie do końca należy do mnie. Kieruję się tym, co mi powiedzą lekarze, jeśli oni stwierdzą, że może już zagrać to na pewno zagra. Wiem, że w ostatnim czasie nie odczuwał już żadnego bólu, ale trenował cały czas indywidualnie, bo unikaliśmy tego, by był jakiś kontakt z zawodnikami w treningu.