Lech Poznań po raz drugi bezbramkowo zremisował z Belenenses, tym razem w Lizbonie. Gospodarze w pierwszej połowie nie wykorzystali rzutu karnego, Tiago Silva fatalnie przestrzelił. Ten wynik bardzo ograniczył szanse Kolejorza na awans z grupy, w ostatniej kolejce musi wygrać z Basel i liczyć na porażkę Fiorentiny u siebie.
Przed piątą serią spotkań wszystkie zespoły w grupie I nadal miały szansę na awans. Nieco mniejsze trzeci w tabeli Lech i czwarte Belenenses, które spotkały się w bezpośrednim pojedynku. Zwycięzca tego pojedynku pozostawał w grze, przegrany żegnał się z marzeniami o dalszej rywalizacji w fazie pucharowej.
Trener Jan Urban ponownie dokonał rotacji w składzie. Jako stoperzy zagrali Tamas Kadar i Dariusz Dudka, od początku meczu mogliśmy też zobaczyć na boisku Macieja Gajosa, Dariusza Formellę i Denisa Thomallę.
Początek meczu nie pokazywał, by któraś z drużyn na poważnie myślała o zwycięstwie i awansie z grupy. Nieco więcej energii w ofensywne akcje wkładali gospodarze, ale ciężko nazwać ich próby groźnymi. Najwięcej kłopotów obrońcom sprawiał Tiago Caeiro, jednak udawało się go powstrzymywać. Lechici odpowiadali jedynie niecelnymi strzałami z dystansu.
Więcej emocji przyniosła końcówka pierwszej połowy. Najpierw w 35. minucie Dariusz Dudka w powietrznym pojedynku zdaniem sędziego Arnolda Huntera nieprzepisowo powstrzymywał Caeiro i arbiter wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł Tiago Silva i… chyba pomylił dyscypliny sportowe. Jego strzał mógł jedynie trafić w bramkę do futbolu, ale amerykańskiego.
Niewykorzystany rzut karny jednak nie załamał Portugalczyków, bo do przerwy mieli jeszcze dwie znakomite okazje. Najpierw Barry Douglas niemal wystawił piłkę do Caeiro, który byłby w sytuacji sam na sam z Jasminem Buriciem, ale w ostatniej chwili przeszkodził mu Tamas Kadar. Po chwili sprzed pola karnego uderzał Silva, lecz nieznacznie się pomylił.
W drugim spotkaniu tej grupy po pierwszej połowie Fiorentina prowadziła z Basel 2:1. Remis w starciu w Lizbonie eliminował więc oba zespoły, więc mogliśmy przypuszczać, że w drugiej części gry rzucą się do ataku z chęcią odniesienia zwycięstwa.
Nic bardziej mylnego, przez pół godziny działo się jeszcze mniej niż przed przerwą, tempo było spacerowe, a z boiska wiało nudą. Dopiero wejście Szymona Pawłowskiego wniosło nieco ożywienia w szeregi gości. To właśnie skrzydłowy miał najlepszą sytuację do strzelenia gola dla Lecha w tym meczu. W polu karnym znalazł dość miejsca, by oddać strzał, jednak po rykoszecie piłka trafiła jedynie w słupek. I to właściwie tyle, nie ma sensu opisywać niecelnych uderzeń i podań, których było bez liku.
Jedynym pozytywem był wynik ze Szwajcarii, gdzie Basel zdołało doprowadzić do remisu i uratować szanse na awans Belenenses i Lecha. Dodajmy szanse iluzoryczne, Kolejorz musi wygrać u siebie z Basel i liczyć na zwycięstwo Portugalczyków z Włochami we Florencji, ale nie za wysokie. Z kolei podopieczni trenera Ricardo Sa Pinto oprócz wygranej z Fiorentiną potrzebują także porażki poznaniaków. W grudniu raczej nastąpi pożegnanie z pucharami w stolicy Wielkopolski.
Belenenses – Lech Poznań 0:0
W 36. minucie Tiago Silva nie wykorzystał rzutu karnego.
Belenenses: Hugo Ventura – Andre Geraldes, Tonel, Goncalo Brandao, Filipe Ferreira – Ricardo Dias, Ruben Pinto – Fabio Sturgeon (79. Dalcio Gomes), Tiago Silva (67. Carlos Martins), Kuca – Tiago Caeiro (76. Luis Leal)
Lech: Jasmin Burić – Tomasz Kędziora, Tamas Kadar, Dariusz Dudka, Barry Douglas – Łukasz Trałka (46. Abdul Aziz Tetteh), Karol Linetty – Gergö Lovrencsics, Maciej Gajos, Dariusz Formella (65. Szymon Pawłowski) – Denis Thomalla (74. Kasper Hämäläinen)
Żółte kartki: Ricardo Dias, Dalcio Gomes – Dariusz Dudka, Karol Linetty
Sędzia: Arnold Hunter (Irlandia Północna).