Marcin Kamiński - fot. Irek Pindral

– Straciliśmy tyle punktów w pięciu meczach, to jest aż niemożliwe. Nie pamiętam, żebyśmy którykolwiek sezon rozpoczęli aż tak fatalnie – mówił po meczu z Piastem Gliwice obrońca Lecha Poznań Marcin Kamiński.

Defensorowi trudno było wytłumaczyć przyczyny porażki. Przecież trzy dni wcześniej Kolejorz pewnie pokonał Videoton, mistrza Węgier, 3:0 w Lidze Europy. – Ciężko powiedzieć coś mądrego, przegraliśmy kolejny mecz u siebie. Gra znowu nie wyglądała dobrze. Każdy z nas chciał udowodnić w dzisiejszym meczu, że problemy są za nami i potrafimy się z tego podnieść.  Z Videotonem graliśmy dobrze, wiedzieliśmy po co wychodzimy na boisko, chcieliśmy to także dzisiaj pokazać. W pierwszej połowie stworzyliśmy sobie dobre sytuacje, szkoda, że nie udało się ich wykorzystać, bo po tych bramkach by się nam zdecydowanie lepiej grało.

Lech na sześć meczów w Ekstraklasie wygrał zaledwie jedno. Obrońca nie przypomina sobie tak fatalnego startu sezonu. – Nie spodziewaliśmy się tak słabego początku. Musimy zdobywać punkty i wygrywać, tyle spotkań już przegraliśmy, straciliśmy tyle punktów w pięciu meczach, to jest aż niemożliwe. Nie pamiętam, żebyśmy którykolwiek sezon rozpoczęli aż tak fatalnie.

Lechici chcieli pójść za ciosem po spotkaniu z Videotonem, tymczasem znowu musieli przełknąć gorycz porażki. – Na każdy mecz staramy się wyjść z myślą, że walczymy o trzy punkty, o zwycięstwo. Nie jest tak, że na mecz z Videotonem bardziej się napinamy niż na mecz z Piastem. Każdy wie jaka jest sytuacja w lidze, tych punktów za dużo jest straconych. Jesteśmy w dole tabeli i każdy zdaje sobie z tego sprawę, że musimy wygrywać. Nie potrafię tego wytłumaczyć dlaczego tak słabo gramy w lidze i nie potrafimy wyjść tak jak na mecz pucharowy. Chcieliśmy doprowadzić do tego, że mecz z Videotonem był takim dobrym początkiem, żebyśmy od niego znowu potrafili grać skutecznie i dobrze, ale nie potrafiliśmy tego utrzymać.

Z Piastem nie mógł zagrać Karol Linetty. Jednak Kamiński nie uważa, by brak jednego piłkarza, nawet tak ważnego, miał wpływ na grę całej drużyny. – Nie chcę mówić, że brakuje nam Karola, jeden zawodnik nie może mieć wpływu, że cała nasza gra się załamuje. Wiemy, że jest wartościowym piłkarzem i dużo daje, ale nie można powiedzieć, że bez niego zapominamy jak grać w piłkę. Mamy dobrych zawodników w drużynie, kolejnych na ławce gotowych do gry i nie możemy w takich kategoriach tego rozpatrywać.

Do gry wrócił wreszcie Paulus Arajuuri, ale było widać, że nadal dużo mu brakuje do optymalnej formy. Zresztą Fin zszedł po godzinie gry z powodu zmęczenia. – Z Paulusem przez pewien czas razem nie graliśmy, to co stworzyliśmy w zeszłym sezonie, naszą komunikację, to nie zapomnieliśmy tego, to dalej funkcjonuje. Na pewno potrzebujemy się dalej zgrywać, jednak ta przerwa we wspólnej grze była. Jeśli chodzi o zdrowie Paulusa to myślę, że jeszcze potrzebuje trochę czasu, by być gotowym fizycznie i spokojnie rozegrać pełne dziewięćdziesiąt minut w pełnym tempie.

Poznaniacy stracili bramkę po stracie przed własnym polem karnym Abdula Aziza Tetteha. Obrońca sądzi jednak, że można było zapobiec temu golowi. – Jeśli ktoś popełnia błąd to powinien być partner czy następny zawodnik, który może się temu przeciwstawić. Jeżeli ktoś straci piłkę to nie może znaczyć, że od razu stracimy bramkę. Na pewno była jeszcze sposobność odbioru, mimo, że tą piłkę straciliśmy bardzo łatwo to jednak dalej, kiedy ta akcja trwała, to mogliśmy coś więcej zrobić.

Przed Lechem kolejny trudny tydzień. W czwartek rewanżowy mecz na Wegrzech z Videotonem o awans do fazy grupowej Ligi Europy. W niedzielę z kolei wyjazd na spotkanie z Termaliką Bruk-Bet Niecieczą. Czy piłkarze mają obawy przed tymi pojedynkami? – Nie możemy się bać i w ten sposób podchodzić. Awans to dla nas rzecz priorytetowa i żaden z nas nie może dopuścić do siebie myśli, że coś może złego się wydarzyć na Węgrzech. A potem wraca liga, która jest dla nas w tym momencie bardzo, bardzo ważna.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments