Artjoms Rudnevs - fot. Marcin Bukowski

Co jakiś czas w poznańskich mediach pojawia się informacja o powrocie Artjomsa Rudnevsa do Lecha Poznań. Moim zdaniem ewentualna ponowna gra Łotysza w Kolejorzu jest kompletnie pozbawiona sensu. I to z kilku powodów.

Rundevs w HSV Hamburg zarabia około miliona euro rocznie. W Lechu mógłby dostać maksymalnie jedną trzecią tej sumy. Dla klubu jego zarobki byłby ogromnym obciążeniem budżetu, nie gwarantującym zwrotu z inwestycji. Zdecydowanie bardziej prawdopodobne jest jego odejście do klubów rosyjskich lub tureckich, gdzie dostanie nawet więcej niż w Niemczech. Łotysz w styczniu skończy dopiero 27 lat i ma jeszcze szansę na grę w dużo lepszych ligach niż polska.

Przyjście do Ekstraklasy, nawet na wypożyczenie, nic mu nie pomoże w dalszej karierze. Od trzech sezonów w Bundeslidze nie zachwyca, ale ma swoje momenty. Ostatnio wyszedł dwukrotnie w pierwszym składzie. Tacy zawodnicy do Polski nie wracają.

Rudnevs wśród kibiców Lecha ma wciąż świetną opinię. Wielu jednak przez te kilka lat zapomniało, że były supersnajper Kolejorza miał sporo problemów ze skutecznością. Ktoś powie – jak to? Przecież zdobył 45 bramek w 73 meczach. Strzelał na zawołanie. No właśnie nie zawsze. Rudnevs rzeczywiście seryjnie pokonywał bramkarzy, ale zdarzały mu się także duże przestoje.

W pierwszym sezonie w Lechu rozpoczął od 4 goli w pięciu meczach ligowych (plus hat-trick przeciwko Juventusowi). Jednak później nie trafił do siatki aż w 9 spotkaniach z rzędu (sześciu w Ekstraklasie oraz trzech w Lidze Europy). Skończyło się to dla niego posadzeniem na ławce rezerwowych, a dla trenera Jacka Zielińskiego utratą pracy. W sezonie 2010/2011 Rudnevs wielokrotnie marnował stuprocentowe sytuacje. W sumie zdobył w lidze 11 bramek w 27 meczach, wykorzystując zaledwie 18 procent oddanych strzałów (11/62).

W kolejnych rozgrywkach Łotysz miał niezwykle imponujący start. 15 goli w dziewięciu spotkaniach budziło wielki podziw. Później było jednak zdecydowanie gorzej. Rudnevs w kolejnych dwudziestu trzech występach pokonywał bramkarzy dziesięciokrotnie (w tym był jeden hat-trick), czyli na trafienie do siatki potrzebował średnio ponad trzy mecze.

Dla mnie to nie jest napastnik, na którym można opierać budowę drużyny. Co z tego, że zdobywa mnóstwo bramek, jak zdarzają mu się długie przestoje, gdy nie ma z niego żadnego pożytku. Lech na jego przyjściu nic nie zyska. Może jedynie wyrzucić pieniądze w błoto. O wiele lepiej zainwestować te środki finansowe w pozyskanie utalentowanego 19-latka.

Jakie jest wasze zdanie na ten temat? Zapraszam do dyskusji w komentarzach lub z autorem na Twitterze – @PrzemoSoczynski

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments