fot. T-Mobile Ekstraklasa/x-news
fot. T-Mobile Ekstraklasa/x-news
fot. T-Mobile Ekstraklasa/x-news

Lech Poznań przegrał z Lechią Gdańsk 1:2 i praktycznie może pożegnać się z marzeniami o mistrzostwie Polski. Katem Kolejorza okazał się Zaur Sadajew, który dwukrotnie pokonał Krzysztofa Kotorowskiego. Poznaniacy potrafili odpowiedzieć tylko jednym golem autorstwa Mateusza Możdżenia.

Jeśli w niedzielę Legia Warszawa wygra na wyjeździe z Górnikiem Zabrze będzie potrzebowała zaledwie jednego punktu w pozostałych trzech spotkaniach, by obronić mistrzowski tytuł.

Wobec absencji Tomasza Kędziory i Łukasza Trałki oraz braku ciągle kontuzjowanego Barry’ego Douglasa trener Mariusz Rumak musiał eksperymentować ze składem. Do bramki powrócił Kotorowski, na lewej obronie szansę dostał Luis Henriquez, z kolei Hubert Wołąkiewicz zajął pozycję defensywnego pomocnika. W ataku wystąpił Łukasz Teodorczyk, który powrócił po kontuzji.

Początek spotkania należał do gospodarzy, grali szybko i stwarzali zagrożenie pod bramką gości. W 6. minucie po indywidualnej akcji Maciej Makuszewski strzelał z narożnika pola karnego, ale na posterunku był Kotorowski, który wybił piłkę na rzut rożny. Lechici próbowali odpowiedzieć niemal natychmiast, lecz Szymon Pawłowski w momencie oddawania strzału poślizgnął się i przeniósł futbolówkę nad poprzeczką.

Gdańszczanie dalej atakowali, w 20. minucie Paulus Arajuuri wybił na rzut rożny groźną wrzutkę Stojana Vranješa z rzutu wolnego. Dwie minuty później Lechia objęła prowadzenie. Paweł Dawidowicz wyprowadzał piłkę spod własnej bramki, nieatakowany przez nikogo mógł spokojnie wymierzyć dalekie podanie, między stoperów Lecha, do Sadajewa, ten wpadł w pole karne i w sytuacji sam na sam nie dał szans Kotorowskiemu. Ogromny błąd Arajuuriego i Marcina Kamińskiego, którzy zamiast interweniować od razu patrzyli po sobie kto z nich ma ruszyć za Czeczenem. Lepiej mógł się też chyba zachować bramkarz poznaniaków, który czekał na linii zamiast wyjść i skrócić kąt.

Goście jednak długo nie rozpamiętywali straconego gola i w 26. minucie wyrównali. Kasper Hämäläinen powalczył o piłkę, zagrał do Łukasza Teodorczyka, który świetnie wypatrzył wbiegającego w pole karne Mateusza Możdżenia. Podał między obrońcami, a obrońca Kolejorza spokojnie wpakował futbolówkę do siatki obok bezradnego Mateusza Bąka.

Gospodarze mogli odpowiedzieć niemal natychmiast, ale tym razem Sadajew się pomylił i uderzył nad bramką. Poznaniacy również dążyli do strzelenia gola, jednak w najlepszej sytuacji Henriquez zamiast podawać do Teodorczyka sam chciał zakończyć akcję, niestety posłał piłkę obok słupka.

W 41. minucie Lechia po raz drugi objęła prowadzenie. Na skrzydło podawał Vranješ, źle lot piłki obliczył Możdżeń, który się z nią minął, a ta trafiła pod nogi Piotra Grzelczaka. Pomocnik gdańszczan miał mnóstwo czasu, by idealnie zacentrować prosto na głowę Sadajewa. Napastnik Lechii dopełnił formalności zdobywając swoją druga bramkę w meczu.

Przed przerwą gospodarze mogli strzelić jeszcze jednego gola, ale Grzelczak mając dużo miejsca i czasu w polu karnym źle uderzył i Arajuuri zdołał wybić piłkę.

W pierwszej części meczu oglądaliśmy dobre widowisko, obie drużyny grały szybko i ofensywnie, bardziej skuteczni byli gospodarze, którzy zasłużenie prowadzili.

Po przerwie znowu zaatakowała Lechia. Dawidowicz po raz kolejny świetnie podał z własnej połowy do Grzelczaka, ten uderzył jednak obok bramki Kotorowskiego. Później gra się wyrównała i oba zespoły stwarzały sobie dobre sytuacje. Najpierw po szybkiej akcji Lecha strzelał z dystansu Pawłowski, ale pewnie obronił Bąk. W odpowiedzi Lechia była bliska zdobycia gola po dobrym uderzeniu z woleja Grzelczaka, lecz na posterunku był Kotorowski.

Najgroźniejsze akcje poznaniacy przeprowadzili między 64. a 69. minutą. Po rzucie wolnym Arajuuri uderzył głową, ale nad poprzeczką. Później Hämäläinen świetnie wymanewrował na skrzydle obrońcę Lechii i podał w pole karne do Gergő Lovrencsicsa. Węgier jednak strzelił obok słupka. Najlepszą okazję miał Teodorczyk. Zwiódł w polu karnym defensorów gospodarzy i uderzył w krótki róg bramki Bąka. Piłka odbiła się najpierw od jednego słupka, potem od drugiego i wyszła w pole. Co za pech!

To podłamało ambitnie walczących gości, bo już do końca meczu nie potrafili stworzyć równie groźnych sytuacji. W międzyczasie szansę na hat-tricka zmarnował Sadajew, który po wrzutce ze skrzydła Grzelczaka uderzał głową nad poprzeczką.

Więcej bramek już nie padło i Lech przegrał, praktycznie tracąc jakiekolwiek szanse na mistrzostwo Polski. Trudno sobie wyobrazić, by Legia przegrała trzy z czterech najbliższych meczów.

Niestety tym razem eksperymenty trenera Rumaka nie przyniosły efektów. Henriquez już od dawna prezentował słabą formę i braki szybkościowe, co jeszcze bardziej uwidoczniło się przy Makuszewskim. Wołąkiewicz kompletnie nie radził sobie na nowej pozycji, spóźniony i nieskuteczny w odbiorze. Niestety, tym razem słabiej zagrali również ofensywni piłkarze. Lovrencsics nie przypominał zawodnika sprzed tygodnia, Pawłowski także nie dał zespołowi tyle, ile może. Podobnie Hämäläinen. Teodorczyk w ataku był osamotniony, Karol Linetty rozkręcał się powoli. Arajuuri z Kamińskim udowodnili, że nie są optymalną parą stoperów, podobnie jak Możdżeń prawym obrońcą. Trener Rumak za długo chyba też zwlekał ze zmianą Dawida Kownackiego, który po wejściu wniósł wiele ożywienia w ofensywie Lecha.

Podsumowując Lechia wykorzystała błędy, głównie w defensywie Kolejorza, i zasłużenie zdobyła trzy punkty. W Poznaniu kibice już chyba pogodzili się, że w tym sezonie o mistrzostwie można już zapomnieć. Szkoda, że ta walka zakończyła się w Gdańsku, a nie w ostatniej kolejce w Warszawie…

Lechia Gdańsk – Lech Poznań 2:1 (2:1)

Bramki: 1:0 Sadajew (23.), 1:1 Możdżeń (26.), 2:1 Sadajew (41.)

Lechia: Mateusz Bąk – Deleu, Rafał Janicki, Paweł Dawidowicz, Nikola Leković – Marcin Pietrowski, Stojan Vranješ – Maciej Makuszewski (82. Przemysław Frankowski), Piotr Wiśniewski (72. Patryk Tuszyński), Piotr Grzelczak – Zaur Sadajew

Lech: Krzysztof Kotorowski – Mateusz Możdżeń, Paulus Arajuuri, Marcin Kamiński, Luis Henriquez – Hubert Wołąkiewicz (77. Dawid Kownacki), Karol Linetty – Gergő Lovrencsics (68. Daylon Claasen), Kasper Hämäläinen, Szymon Pawłowski (81. Dariusz Formella) – Łukasz Teodorczyk

Żółte kartki: Zaur Sadajew, Marcin Pietrowski, Maciej Makuszewski

Widzów: 16628

Sędzia: Marcin Borski (Warszawa).

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments