Sobota 18 maja 2013 roku, godzina 13.30, stadion przy ulicy Łazienkowskiej 3. To prawdopodobnie właśnie tutaj rozstrzygną się losy mistrzowskiego tytułu w sezonie 2012/13 T-Mobile Ekstraklasy. Legia Warszawa, lider tabeli, gościć będzie w ramach 27. kolejki wicelidera Lech Poznań. Przed tym spotkaniem gospodarze mają dwa punkty przewagi nad rywalami i ogromną ochotę do powiększenia tej różnicy. Zmierzą się jednak z najlepszym zespołem na wyjazdach, Kolejorz dotychczas wygrał aż 12 z 13 meczów na obcych stadionach, a aktualnie notuje fantastyczną serię 10 zwycięstw z rzędu jako drużyna przyjezdna. Z kolei legioniści są najlepsi jako gospodarze, przy Łazienkowskiej odnieśli 10 zwycięstw, 2 razy zremisowali i ponieśli tylko jedną porażkę. To zwiastuje wielkie emocje w sobotnie popołudnie, starcie godne mistrzostwa.
W końcu doczekaliśmy się w naszej rodzimej lidze dwóch mocnych zespołów, które walczą do samego końca, bezlitośnie ogrywając na wiosnę słabsze drużyny. Jutro zmierzą się w bezpośrednim pojedynku, by udowodnić rywalowi kto jest lepszy. Zachowując odpowiednie proporcje to starcie krajowych gigantów, niczym mecze Realu Madryt z Barceloną, Bayernu Monachium z Borussią Dortmund, FC Porto z Benficą Lizbona. Oczywiście niektórym nie w smak, że walka o ligowy tytuł rozstrzyga się tylko między dwoma drużynami, a nie jak jeszcze rok temu, gdy do końca o mistrzostwo grały cztery kluby. Ale co z tego wynikło? Żaden z tych zespołów nie okazał się na tyle silny, by zaistnieć na dłużej w europejskich pucharach. Nie ma pewności czy nie będzie tak i w przyszłym sezonie, ale mając w perspektywie tak silnego mistrza jak Legia czy Lech, które na krajowym podwórku zostawiły w tyle konkurentów, dużo łatwiej o większy optymizm. Widać, że w obu tych drużynach jest pomysł na budowę zespołu, który nie tylko będzie rządził Ekstraklasą, ale bez wstydu można pokazać w Europie.
Lech powalczy jutro nie tylko o zwycięstwo, które pozwoli mu przeskoczyć w tabeli Legię i objąć na dłużej niż kilka godzin pozycję lidera. W zasięgu poznaniaków nadal jest pobicie rekordu Widzewa Łódź z 1996 roku, kiedy wygrał aż 13 wyjazdowych spotkań w całym sezonie. Gwoli ścisłości liga liczyła wtedy 18 zespołów, więc podopieczni Franciszka Smudy rozegrali 17 meczów jako goście. Obecnie Ekstraklasa rozgrywa 30 kolejek, dlatego Lech może ten rekord wyśrubować jeszcze bardziej. Jeśli wygra pozostałe dwa wyjazdowe spotkania, właśnie z Legią i Śląskiem Wrocław będzie mógł się pochwalić liczbą 14 zwycięstw na 15 meczów poza własnym stadionem.
Ponadto w przypadku wygranej Lech przesunie się o jedną pozycję w tabeli wszech czasów polskiej ekstraklasy. Aktualnie zajmuje szóstą lokatę i ta sytuacja trwała od 20 lat. Przed tym sezonem Kolejorz miał 59 punktów straty to piątego ŁKS Łódź. Jak wiadomo ten klub nie gra obecnie w Ekstraklasie, a poznaniacy już zdążyli odrobić 57 oczek z tej różnicy. W przypadku kolejnego zwycięstwa wyprzedzą łodzian i po raz pierwszy w historii zajmą piąte miejsce w tabeli wszech czasów. Wyższe lokaty zajmują kolejno Legia, Wisła Kraków, Ruch Chorzów i Górnik Zabrze, jednak w najbliższych latach nie ma szans, by te zespoły dogonić.
To oczywiście bardziej ciekawostki dla kibiców, piłkarze mają w głowach tylko myśl, że ten mecz może dać jednej z drużyn mistrzostwo. No właśnie, czy na pewno? Trenerzy jednogłośnie zapewniają, że na tym spotkaniu nie zakończy się walka o ligowy prymat. Jednakże w przypadku zwycięstwa Legii jej przewaga będzie wynosiła aż pięć punktów i pozostaną do rozegrania zaledwie trzy kolejki. Trudno przypuszczać, by warszawianie roztrwonili taką zaliczkę w wyjazdowych meczach ze słabymi Widzewem i Ruchem. Dodatkowo w ostatniej kolejce zmierzą się u siebie ze Śląskiem, któremu może być na rękę mistrzostwo Legii (do czasu ostatecznych licencyjnych rozstrzygnięć przyjmuje, że wrocławianie nadal liczą na grę w pucharach). Remis nadal w korzystniejszej sytuacji postawi warszawiaków, którym wystarczy utrzymać przewagę w tabeli do końca. A jeśli wygra Lech? Przeskoczy rywali w tabeli, ale zaledwie o jeden punkt. Wtedy, by być spokojnym o losy mistrzostwa także musi wygrać pozostałe mecze. A zagra u siebie z Podbeskidziem Bielsko-Biała, na wyjeździe ze Śląskiem i na koniec w Poznaniu z Koroną Kielce. Widać więc, że każdy inny wynik niż zwycięstwo Legii zapewni nam wielkie emocje do samego końca. Jeśli jutro gospodarze wygrają to mogą w 90% czuć się już mistrzami.
Nie będę porównywał obu zespołów, każdy kto choć trochę interesuję się naszą Ekstraklasą na pewno takie zestawienia w ostatnich dniach już przeczytał na łamach prasy bądź na portalach internetowych. Warto tylko zwrócić uwagę, że większa presja jest po stronie Legii. Zimowa ofensywa transferowa, wydanie dużych pieniędzy na wzmocnienia i przeświadczenie o wielkości oraz sile drużyny sprawia, że nikt w klubie nie wyobraża sobie, by nie zdobyto mistrzostwa. Sukces jest potrzebny piłkarzom, trenerowi ale też i działaczom. A jednak wiosną legioniści grają nierówno i nie zachwycają formą. Chociaż na najważniejsze mecze potrafią się zmobilizować, jak finał Pucharu Polski czy trudny wyjazd do Białegostoku.
Lech z kolei swój cel na ten sezon już osiągnął. Awans do europejskich pucharów jest już pewny, a jeśli uda się zdobyć mistrzostwo to jeszcze lepiej. Ale nikt nie będzie robił tragedii (oczywiście oprócz kibiców) jeśli Kolejorz zakończy rozgrywki jako drugi. Pomniejszym celem był proces budowania drużyny, rozpoczęty już w zeszłym sezonie, a kontynuowany i udoskonalany w tym. O ile jesień nie zwiastowała postępów, to już na wiosnę nie tylko z wynikami, ale i z formą całego zespołu było zdecydowanie lepiej. Czy uda się na dłuższą metę utrzymać ten stan to już problem Mariusza Rumaka. Ważne jest to, że trener nadal widzi braki, nie zadowala się serią zwycięstw, ciągle szuka nowych rozwiązań. Jak sam twierdzi, jego drużyna na razie gra na 70% możliwości.
Piłkarze z kolei na pewno jeszcze pamiętają mecz z jesieni, kiedy Legia bezlitośnie wypunktowała Lecha na jego stadionie. To był bolesny cios dla nich jak i kibiców. Teraz będą chcieli zrewanżować się rywalom, jednocześnie strącając ich z pozycji lidera. W zeszłym sezonie Kolejorz potrafił wywieźć z Łazienkowskiej trzy punkty. A jak będzie jutro?
źródło: sport.pl