W ramach 6. kolejki T-Mobile Ekstraklasy Lech Poznań pokonał u siebie Zawiszę Bydgoszcz 3:2. Bramki dla gospodarzy strzelali Bartosz Ślusarski, Luis Henriquez oraz Deylon Claasen, dla gości Michał Masłowski i Łukasz Skrzyński. Po tym zwycięstwie Kolejorz zajmuje piąte miejsce w tabeli.
Lech po raz kolejny zagrał w ustawieniu z jednym klasycznym defensywnym pomocnikiem. W bramce mimo problemów zdrowotnych w tygodniu wystąpił Krzysztof Kotorowski. W obronie w miejsce Mateusza Możdżenia na prawej stronie trener Mariusz Rumak wystawił Huberta Wołąkiewicza, zaś na pozycję stopera wrócił Manuel Arboleda. Na prawym skrzydle szansę debiutu otrzymał Deylon Claasen za Gergo Lovrencsicsa. Na szpicy z kolei zagrał tym razem Bartosz Ślusarski.
Początek spotkania należał do gospodarzy. W 4. minucie po szybkim wznowieniu z rzutu wolnego Łukasz Trałka zagrał do Szymona Pawłowskiego, ten podał na skrzydło do włączającego się do akcji Wołąkiewicza, który świetnie zacentrował w pole karne. Ślusarskiemu pozostało tylko dołożyć nogę i wyprowadzić Kolejorza na prowadzenie. Poznaniacy po bramce całkowicie kontrolowali wydarzenia na boisku i przyjemnie patrzyło się na ich grę. Była duża wymienność pozycji, zwłaszcza w trójkącie Ślusarski-Ubiparip-Claasen. Momentami wydawało się, że lechici grają dwójką napastników.
Swoją przewagę Lech udokumentował w 18. minucie, kiedy po kolejnej dobrej akcji i dośrodkowaniu ze skrzydła Pawłowskiego Luis Henriquez strzałem z pierwszej piłki nie dał żadnych szans Wojciechowi Kaczmarkowi. Radość Panamczyka była podwójna, w piątek przecież brał ślub, teraz strzelił bramkę. Niestety za zdjęcie koszulki otrzymał żółtą kartkę, co miało ogromny wpływ na późniejsze wydarzenia w meczu.
Zawisza pierwszą groźniejszą akcję przeprowadził w 22. minucie, kiedy po fatalnym nieporozumieniu lechitów Michał Masłowski wychodził sam na sam z Kotorowskim, ale w ostatniej chwili jego strzał zdołał zablokować wracający Marcin Kamiński. W 33. minucie gościom udało się zdobyć kontaktową bramkę. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Piotra Petasza pozostawiony bez opieki w polu karnym Masłowski nie miał problemu z umieszczeniem piłki głową z najbliższej odległości.
Jeszcze przed przerwą goście mieli okazję na wyrównanie, ale Bernardo Vasconcelos mając przed sobą tylko Kotorowskiego strzelił minimalnie nad poprzeczką.
Przez większość pierwszej połowy Lech był zespołem lepszym, a przede wszystkim skutecznym. Mając dwie dobre okazja na strzelenie gola obie wykorzystał. Od początku poznaniacy zaskoczyli bydgoszczan dużą wymiennością pozycji, szybkością rozgrywania i próbą gry na jeden kontakt. Niestety po półgodzinie gospodarze dali dojść do głosu gościom, co skończyło się kontaktowym golem dla Zawiszy. W drużynie Lecha wyróżniali się Kasper Hämäläinen (świetne przechwyty i odbiory w środku pola), Trałka (dwa kluczowe podania przy bramkowych akcjach), Wołąkiewicz (asysta, ofensywne akcje ale i dobra praca w defensywie), Henriquez (bramka, ofensywa). Poniżej oczekiwań grał z kolei Claasen, notując wiele strat, ale to raczej wynikało z niezgrania i niezrozumienia, niż braku umiejętności.
W drugiej połowie emocji było jeszcze więcej. Najpierw Jakub Wójcicki próbował z dystansu, ale ponad bramką. W odpowiedzi po akcji Claasena ze Ślusarskim sytuacji w polu karnym nie wykorzystał Ubiparip.
Minutę później Lech jednak podwyższył prowadzenie. Po dość szczęśliwym dograniu Wołąkiewicza w pole karne z piłką minął się Ślusarski, jednak akcję zamykał niepilnowany Claasen, który spokojnie strzelił do niemal pustej bramki.
Niestety od 55. minuty gospodarze grali w dziesiątkę. Wtedy za faul w środkowej części boiska drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył Henriquez. Idiotyczne zachowanie Panamczyka, który mając napomnienie z pierwszej połowy za ekspresyjną radośc po golu i zdjęcie koszulki musiał uważać, a zamiast tego osłabił zespół na początku drugiej połowy. Przez kilka minut z konieczności w obronie występował Ubiparip, jednak trener Rumak szybko skorygował ustawienie, zmieniając Serba na Szymona Drewniaka. Trałka cofnął się na pozycję stopera, a Kamiński przeniósł się na lewą stronę defensywy.
Zawisza dość szybko wykorzystał grę w przewadze i w 66. minucie po strzale Skrzyńskiego z rzutu wolnego zmniejszył stratę do Lecha. Piłka kompletnie zaskoczyła Kotorowskiego, który chyba spodziewał się, że Arboleda ją przetnie.
Bydgoszczanie zwietrzyli swoją szansę i przejęli inicjatywę nad wydarzeniami na boisku. W 69. minucie w ostatniej chwili w zdobyciu bramki Heroldowi Goulonowi przeszkodził Arboleda. Dziesięć minut później szarżował na skrzydle Luis Carlos, ale po jego dośrodkowaniu w pole karne źle trafił w piłkę Wójcicki. W 83. minucie kolejną znakomitą okazję zmarnował Vasconcelos, najpierw jego strzał wybronił Kotorowski, a dobitkę zdołał zablokować Wołąkiewicz. Chwilę później kontuzji doznał Łukasz Teodorczyk, wobec wykorzystanego limitu zmian musiał pozostać na boisku, ale jedynie truchtał, wobec czego Lech grał właściwie w dziewiątkę.
Zawisza mógł to wykorzystać w 89. minucie, ale doskonałą sytuację w polu karnym zmarnował Carlos uderzając ponad bramką. W odpowiedzi strzelał Wołąkiewicz, ale piłka po rykoszecie od nóg obrońcy nieznacznie minęła słupek bydgoskiej bramki. Serca poznańskich kibiców mocniej zabiły jeszcze w doliczonym czasie gry, gdy Masłowski mógł doprowadzić strzałem z rzutu wolnego do remisu. Uderzył jednak fatalnie w trybuny i trzy punkty zostały w Poznaniu.
Druga połowa była niezwykle dramatyczna dla Lecha. Rozpoczęła się planowo od zdobycia bramki, ale bezmyślna czerwona kartka dla Henriqueza całkowicie zmieniła obraz gry. Poznaniacy cofnęli się do obrony, często rozpaczliwej, a po kontuzji Teodorczyka myśleli już tylko o tym, by dowieźć wynik do końcowego gwizdka. Zawisza stwarzał sobie dobre okazje, na szczęście dla gospodarzy nie potrafił ich wykorzystać.
Mieszane uczucia pozostawił debiut Claasena. Zdobył co prawda gola, kilka razy postraszył obrońców na skrzydle, ale raził też niedokładnością i stratami. Niemniej warto dalej dawać mu szansę, kiedy zgra się z nowymi kolegami powinien być mocnym punktem ofensywy. Najlepszym piłkarzem w szeregach Lecha był Wołąkiewicz – dwie asysty bocznego obrońcy, podłączanie się do ofensywnych akcji, dobra gra w obronie i ofiarna interwencja przy strzale Vasconcelosa. Z kolei Henriquez w drugiej połowie pokazał się z jak najgorszej strony osłabiając zespół i niemal niwecząc trud kolegów.
Lechici po emocjonującym meczu pokonali Zawiszę, w końcu prezentując skuteczność, ale też popełniając błędy w obronie, po stałych fragmentach gry. Oby w przerwie na reprezentację trenerowi Rumakowi udało się to zanalizować i poprawić do kolejnego ligowego spotkania.
Lech Poznań – Zawisza Bydgoszcz 3:2 (2:1)
Bramki: 1:0 Ślusarski (4.), 2:0 Henriquez (18.), 2:1 Masłowski (33.), 3:1 Claasen (52.), 3:2 Skrzyński (66.)
Lech: Krzysztof Kotorowski – Hubert Wołąkiewicz, Marcin Kamiński, Manuel Arboleda, Luis Henriquez – Łukasz Trałka – Daylon Claasen (77. Gergo Lovrencsics), Kasper Hämäläinen, Vojo Ubiparip (62. Szymon Drewniak), Szymon Pawłowski – Bartosz Ślusarski (71. Łukasz Teodorczyk)
Zawisza: Wojciech Kaczmarek – Igor Lewczuk, Andre Micael, Łukasz Skrzyński, Sebastian Ziajka – Herold Goulon (73. Paweł Strąk), Sebastian Dudek (90. Piotr Kuklis) – Jakub Wójcicki, Michał Masłowski, Piotr Petasz (63. Luis Carlos) – Bernardo Vasconcelos
Żółte kartki: Hubert Wołąkiewicz, Luis Henriquez, Marcin Kamiński, Łukasz Teodorczyk, Krzysztof Kotorowski – Łukasz Skrzyński, Michał Masłowski
Czerwona kartka: Henriquez (55.-za dwie żółte)
Widzów: 19393
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).