W środę asystent trenera Jana Urbana Mirosław Kmieć spotkał się z dziennikarzami. Mówił między innymi o taktyce zespołu z dwójką napastników oraz o powodach nieobecności Tamasa Kadara i Karola Linettego w meczu z Zagłębiem Lubin.

Lech od początku nowego sezonu w lidze gra nowym ustawieniem, z dwójką napastników z przodu. Jednak póki co ten pomysł się nie sprawdza, bo Kolejorz nie potrafił zdobyć żadnej bramki. Czy wobec tego sztab szkoleniowy planuje powrót do sprawdzonej taktyki 4-2-3-1? – Jeśli chodzi o taktykę to nie chciałbym tu wchodzić w kompetencje trenera Urbana. Cały czas o niej rozmawiamy i konsultujemy. Trener zawsze wysłucha, ale to on podejmuje decyzje i bierze za nie odpowiedzialność. Uważam, że ze Śląskiem i Zagłębiem był to trafny ruch z grą dwójką napastników, bo wiedzieliśmy jak Śląsk gra, zawęża i stoi w świetle bramki. Trener Urban zastanawiał się jak rozbić tą linię obrony, wszystko by się sprawdziło, gdybyśmy wykorzystali zaraz na początku sytuację, którą miał Marcin Robak i za chwilę Nicki Bille. Rozmawialibyśmy wtedy w całkiem innym nastroju o tym meczu. Tych sytuacji nie wykorzystaliśmy i później męczyliśmy się.

Lech mimo, że stworzył sobie sporo dobrych okazji nie zdołał strzelić żadnego gola. Gdyby nie zawiodła skuteczność dorobek punktowy zespołu zapewne byłby zdecydowanie okazalszy. – Drużyny, które przegrywają, bądź remisują nie strzelając goli zawsze mówią: gdybyśmy strzelili… Każda drużyna w każdym meczu ma jakąś sytuację, my ich dużo stwarzamy, w spotkaniach ze Śląskiem i Zagłębiem mieliśmy czternaście stałych fragmentów gry, cztery dogodne okazje do zdobycia bramki, byliśmy częściej przy piłce. Ale Mistrzostwa Europy pokazały, że drużyny, które częściej w posiadaniu piłki, stwarzają więcej sytuacji dzisiaj nie wygrywają – Asystent trenera podzielił się z dziennikarzami refleksją co do gry drużyny jesienią i obecnie. Dość zaskakującą. – To, co pokazaliśmy i co trener Urban wdrożył na jesieni, gdzie byliśmy w stanie strzelić jednego gola i utrzymać to jednobramkowe zwycięstwo dawało nam sukces i wynik. W momencie kiedy przestawiliśmy się na kreowanie sytuacji i gry gdzieś nam te zwycięstwa uciekają. Nie wiem czy powrót do tamtego grania nie będzie lepszym rozwiązaniem.

Od zeszłego tygodnia do treningów z zespołem powrócili uczestnicy Mistrzostw Europy we Francji Tamas Kadar i Karol Linetty. Obaj jednak na spotkanie z Zagłębiem nie znaleźli się w kadrze meczowej. Jakie były powody ich absencji? – Trener Urban bardzo szanuję piłkarzy i ich zdrowie. Wiedział, że zaraz po ciężkim sezonie ci chłopcy pojechali od razu na zgrupowanie kadry i byli cały czas w treningu. Należał im się okres odpoczynku i taki dostali. Jeden wrócił wcześniej do rytmu treningowego, drugi później. Trener stwierdził, że po pięciu jednostkach nie są w stanie jeszcze wejść do meczu. Tamas był jeszcze na rozmowach transferowych w klubach, które go chciały. Karol też praktycznie jest jedną nogą poza klubem, dlatego trzeba szanować zdrowie chłopaka i liczyć się z tym, że za chwilę może odejść.

Lech od początku sezonu ma problemy z kontuzjami. Po Superpucharze Polski wypadli Maciej Makuszewski i Szymon Pawłowski, później na treningu urazu doznał Dawid Kownacki, a w meczu z Zagłębiem jeszcze w pierwszej połowie znokautowany łokciem został Paulus Arajuuri i musiał opuścić boisko. – Patrząc ze środka trochę współczuję trenerowi, bo zawsze coś się posypie. Jak nie linia obrony to pomoc, za chwilę atak. Na przykład Makuszewski wraca do treningu po kontuzji, ale to nie znaczy, że jest w formie. Dopiero po pięciu czy dziesięciu jednostkach treningowych może wrócić do dyspozycji, którą prezentował wcześniej. To jest wkalkulowane w to, że ten zawodnik nie gra od początku, bo mógł grać. Dzisiaj wypadł nam Paulus Arajuuri, Karol Linetty, nie było Szymka Pawłowskiego.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments