Lech Poznań - CF Os Belenenses / fot. Irek Pindral

Lech Poznań znowu nie potrafił strzelić gola. Tym razem jednak sam też go nie stracił i bezbramkowo zremisował z Belenenses. Kolejorz grał w pół-rezerwowym składzie, a na trybunach zjawiło się niespełna osiem tysięcy kibiców. Mieliśmy dostać święto futbolu, a był niemal pogrzeb i grobowa atmosfera.

Po ostatnich decyzjach zarządu trener Maciej Skorża, chociaż nie chciał, to musiał się do nich dostosować. Dlatego też na mecz z Belenenses postawił na kilku rezerwowych, a tacy piłkarze jak Tomasz Kędziora, Barry Douglas, Karol Linetty, Kasper Hämäläinen czy Szymon Pawłowski zajęli miejsce na ławce. Kibice wiedząc też wcześniej, że Kolejorz może zagrać teoretycznie słabszym składem pojawili się na trybunach w liczbie niecałych ośmiu tysięcy.

To najgorsza frekwencja od czasu otwarcia tego stadionu. Fani nie pojawili się na meczu z różnych powodów – ceny biletów, słaba gra zespołu czy bojkot decyzji UEFY o przekazaniu jednego euro z wejściówek na uchodźców. Smutny był widok pustych parkingów pod stadionem, brak ożywionych rozmów i śpiewów fanów czy kolejek do kas. Po wejściu na trybuny zresztą nie było lepiej. Miało się wrażenie, że bierzemy udział w pogrzebie lub co najwyżej stypie w grobowej atmosferze, a nie święcie futbolu jakim miała być Liga Europy.

W pierwszym kwadransie oba zespoły skupiły się na walce w środku pola, chociaż to lechici mieli więcej chęci do atakowania. Pierwszą groźniejszą akcję oglądaliśmy dopiero w 21. minucie, kiedy Dariusz Formella po udanym (!) dryblingu wpadł w pole karne i uderzył, ale bardzo słabo i bez problemów piłkę złapał Hugo Ventura.

Lechici próbowali także strzałów z dystansu, lecz jedynie Denisowi Thomalli udało się zaliczyć celny strzał, prosto w rękawice portugalskiego golkipera. Goście z Lizbony swoje okazje mieli głównie po rzutach rożnych. Dwukrotnie próbował po nich głową uderzać Miguel Rosa. Za pierwszym razem uderzał ponad bramką, za drugim trafił w poprzeczkę. Po kolejnym kornerze z kolei niecelnie strzelał Luis Leal.

Do przerwy bramki nie padły, a druga połowa zaczęła się od znakomitej okazji Belenenses. Bezlitośnie na skrzydle został ograny Kebba Ceesay, piłka trafiła w polu karnym do Carlosa Martinsa, ten jednak trafił nie do siatki tylko w słupek poznańskiej bramki.

Z czasem, gdy na boisku pojawili się wprowadzeni z ławki Linetty, Hämäläinen i Pawłowski, Lech grał coraz lepiej. Najlepszą okazję gospodarze mieli w 65. minucie. Ceesay niemal spod linii płasko dośrodkował w pole karne, a Thomalla do spółki z kryjącym go obrońcą próbowali pokonać Venturę, ale ten jakimś cudem wybił piłkę na rzut rożny.

Zresztą portugalski bramkarz był bohaterem swojej drużyny także w innych sytuacjach. Najpierw odbił strzał Pawłowskiego, który poradził sobie z obroną gości po podaniu… Buricia, a później zatrzymał kąśliwe uderzenie Formelli.

Lechici nadal atakowali, chcąc zdobyć zwycięską bramkę, na przekór decyzji o odpuszczaniu pucharów. Ta sztuka jednak im się nie udała i mecz zakończyli bezbramkowym remisem. Można tylko dywagować, jak Kolejorz by zagrał, gdyby mogli wystąpić wszyscy piłkarze, bo gołym okiem było widać różnicę na boisku po wprowadzeniu do gry rezerwowych.

W drugim meczu grupy I Basel dość niespodziewanie pokonało na wyjeździe Fiorentinę 2:1 i jest pierwszym liderem.

Lech Poznań – Belenenses 0:0

Lech: Jasmin Burić – Kebba Ceesay, Marcin Kamiński, Paulus Arajuuri, Tamas Kadar – Łukasz Trałka (46. Karol Linetty), Dariusz Dudka – Dariusz Formella, Dawid Kownacki (60. Kasper Hämäläinen), Gergo Lovrencsics (67. Szymon Pawłowski) – Denis Thomalla

Belenenses: Hugo Ventura – Joao Amorim, Tonel, Goncalo Brandao, Andre Geraldes – Andre Sousa (80. Ricardo Dias), Ruben Pinto – Fabio Sturgeon (63. Kuca), Carlos Martins (89. Dalcio Gomes), Miguel Rosa – Luis Leal

Żółte kartki: Dariusz Dudka, Kebba Ceesay, Tamas Kadar – Joao Amorim

Widzów: 7934

Sędzia: Serhij Bojko (Ukraina).

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments