fot. Irek Pindral

– Przy całych stratach, jakie dziś mamy, to przynajmniej ten punkcik można dopisać. Chociaż tak naprawdę nie zakładaliśmy na pewno straty punktów, jest to bardzo rozczarowujące – mówił po meczu z Koroną Kielce trener Lecha Poznań Maciej Skorża.

Szkoleniowiec Kolejorza narzekał po meczu na agresywny styl gry gości, ale też uważał, że jego zespół zagrał za mało kreatywnie i schematycznie. – Dzisiejszy mecz bardzo trudny przede wszystkim w aspekcie fizycznym, Korona dobrze się broniła, grając przy tym agresywnie, na granicy faulu.  Po dwóch starciach straciliśmy dwóch zawodników, ale taka jest nasza liga, taka jest piłka, trzeba sobie z tym radzić. Staraliśmy się temu przeciwstawić, ale byliśmy za mało kreatywni, szczególnie po zejściu Darko Jevticia. Nasze akcje były dosyć schematyczne, w dalszym ciągu widać brak automatyzmu i zrozumienia w linii pomocy, a także Denisa Thomalli i Marcina Robaka. Można było więcej oczekiwać po wejściu drugiego napastnika na boisko, że uda nam się stworzyć więcej sytuacji. Ale tak nie było.

Po raz kolejny Lech ma problemy ze skutecznością. W ostatnich czterech meczach zdobył zaledwie jedną bramkę! – Jesteśmy drużyną nieskuteczną, potrzebujemy znacznie więcej sytuacji niż dzisiaj, żeby wygrać mecz. Dzisiaj jeśli chodzi o okazje to wyglądało to ubogo. Na domiar złego ostatnie piętnaście minut graliśmy w osłabieniu, po czerwonej kartce dla Darka Dudki, po kolejnym faulu Szymek Pawłowski już tylko statystował. W końcówce to były sporadyczne, desperackie ataki, trudno było o jakąś przemyślaną akcję ofensywną. W tych okolicznościach ten punkt, nie powiem, żeby cieszył, ale przy całych stratach, jakie dziś mamy, to przynajmniej ten punkcik można dopisać. Chociaż tak naprawdę nie zakładaliśmy na pewno straty punktów, jest to bardzo rozczarowujące. Ale ten sezon dla nas będzie bardzo trudny, musimy znaleźć jakiś sposób, receptę, żeby w kolejnych meczach punkty zdobywać.

Skorża zdradził, że klub chciał przełożyć termin meczu z Olimpią Grudziądz w Pucharze Polski, ale nie zgodził się na to PZPN. Dlatego wobec tylu kontuzji we wtorek Lech zagra w eksperymentalnym składzie, bo niektórzy piłkarze muszą odpocząć przed dwumeczem z węgierskim Videotonem w Lidze Europy. – Dzisiaj jeśli chodzi o aspekt fizyczny, nie wszyscy wyglądali dobrze, ale i tak mieliśmy sporo problemów, kontuzja Kaspra Hämäläinena, operacja Barry’ego Douglasa. W tej sytuacji jeszcze Kebba Ceesay w ostatniej chwili przyjechał ze szpitala (Gambijczyk został w sobotę ojcem – dop. red.), w drugiej połowie wszedł za Tamasa Kadara, który narzekał na mięsień dwugłowy. Także wszystkie te zmiany były wymuszone kontuzjami. Dzisiaj mieliśmy taki dzień, że wyglądaliśmy słabo fizycznie, ale jeśli popatrzymy na poprzednie spotkania to był pierwszy taki mecz. Na razie bym nie szukał wielkiego problemu, po prostu potrzebujemy trochę oddechu. Prosiliśmy o zmianę terminu terminu tego meczu w Pucharze Polski, niestety PZPN nie wyraził zgody. Będziemy musieli w kombinowanym składzie, ale muszę dać odpocząć kiedyś niektórym zawodnikom. Przed nami bardzo ważny dwumecz z Videotonem, który jest dla nas najważniejszym momentem tego sezonu. Muszę z czegoś zrezygnować, żeby na te spotkania mieć zawodników optymalnie przygotowanych.

Szkoleniowiec opowiedział też o urazach swoich piłkarzy. W Kolejorzu jest teraz prawdziwy szpital, w najbliższych meczach może zabraknąć aż sześciu ważnych zawodników. – Barry Douglas ma złamaną kość śródręcza i w poniedziałek przejdzie operację. Jak długo będzie trwała jego przerwa w grze zależy od tego, jak ten zabieg się potoczy. Kasper Hämäläinen ma problem ze stawem kolanowym po meczu w Bazylei, nie trenuje, lekarze mówią, że jego przerwa potrwa około tygodnia, także tutaj może nie będzie tak źle. Jeśli chodzi o Darko Jevticia to po tym faulu jego staw skokowy wygląda fatalnie. Jutro będziemy go badali, wtedy się okaże czy więzadła są całe czy nie. Jeśli zostały zerwane to lepiej nie myśleć, co może być. W przypadku Szymka Pawłowskiego też musimy poczekać, jakiego rodzaju będzie to uraz. Tamas Kadar poprosił o zmianę w przerwie ze względu na mięsień dwugłowy.

Jednym z niewielu pozytywów sobotniego spotkania było pojawienie się na boisku Dawida Kownackiego. Młody piłkarz miał wszak dość długo pauzować po kontuzji stawu skokowego. Tymczasem w meczu z Koroną po urazie nie było widać śladu. – Po wczorajszym treningu lekarze i trenerzy przygotowania fizycznego zapewnili mnie, że Dawid jest gotowy do wejścia na piętnaście minut. Dlatego czekałem z tą zmianą, żeby go wpuścić. Cieszę się, że wrócił, bo dla nas w obliczu tych urazów to dla nas bezcenny zawodnik w tej chwili. Chciałbym, żeby jak najszybciej złapał dobrą formę.

Trener zapytany o powody tak słabej gry Lecha i nieskuteczności pod bramką rywali znalazł kilka przyczyn. – Trochę zmienił się układ personalny, jeśli chodzi o grę ofensywną. Bramki strzelaliśmy przede wszystkim jak mieliśmy Kaspra, to był nasz najlepszy strzelec. Liczyliśmy na to, że Denis i Marcin szybko zaczną strzelać bramki, ale na razie nie idzie to dobrze. Muszą się odblokować, ale potrzeba im kreować więcej sytuacji przez kolegów. Generalnie patrząc jak kończyliśmy tamten sezon, a jak gramy teraz to brakuje nam paru zawodników, którzy dawali na siłę mentalną jak Paulus Arajuuri, „Kownaś” czy Zaur Sadajew. To są ludzie, których ciężko będzie zastąpić, można powiedzieć, że to szkielet drużyny. Sytuacja pracy jest taka, że nie mamy kiedy potrenować taktycznie z drużyną, ostatnio tylko rozruchy pomeczowe, przedmeczowe, treningi regeneracyjne. Liczę, że po meczu z Zagłębiem będziemy mieli te trzy dni żeby pewne rzeczy przypomnieć.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments