fot. T-Mobile Ekstraklasa/x-news
fot. T-Mobile Ekstraklasa/x-news
fot. T-Mobile Ekstraklasa/x-news

Lech Poznań znowu kompletnie zawiódł. Kolejorz zaledwie zremisował na wyjeździe z Widzewem Łódź 2:2 mimo, że do 70. minuty prowadził dwoma bramkami. Gole strzelili Marcin Kaczmarek i Eduards Visnakovs dla gospodarzy, a dla gości trafiali Manuel Arboleda i Łukasz Teodorczyk.

Po wysokiej wygranej z Piastem w ostatniej kolejce T-Mobile Ekstraklasy poznańscy kibice oczekiwali kolejnej wygranej, zwłaszcza, że rywalem był ostatni w tabeli zespół Widzewa. Przez większość spotkania wszystko toczyło się według zaplanowanego przez lechitów scenariusza. Niestety w tym sezonie nie ma śladu po najlepszej wyjazdowej drużynie, jaką był Kolejorz w ubiegłych rozgrywkach i poznaniacy wywożą z Łodzi zaledwie remis.

W porównaniu z ostatnim spotkaniem trener Mariusz Rumak dokonał tylko jednej, wymuszonej, zmiany w podstawowym składzie. Chorego Marcina Kamińskiego zastąpił wracający po pauzie za żółte kartki Hubert Wołąkiewicz.

Od początku meczu to Lech przeważał i dążył do zdobycia bramki. Jednak pierwszą dobrą sytuację poznaniacy stworzyli sobie dopiero w 13. minucie, kiedy po dośrodkowaniu na dalszy słupek Barry’ego Douglasa nad poprzeczką główkował Teodorczyk. Gospodarze swoją okazję mieli dziesięć minut później, ale nie potrafili celnie kopnąć na bramkę Macieja Gostomskiego i obrońcy zażegnali zagrożenie. W odpowiedzi Douglas strzelał z rzutu wolnego, lecz bez większych problemów piłkę złapał Patryk Wolański.

Na pierwszego gola kibice czekali do 34. minuty. Tuż przedtem groźnie z dystansu strzelał Patryk Mikita, jednak Gostomski efektownie wybił piłkę. Lech odpowiedział niemal natychmiast. Douglas zacentrował z rzutu rożnego na dalszy słupek do Teodorczyka. Ten głową dograł do będącego przed bramką Arboledy, który nie miał problemów z wepchnięciem futbolówki do siatki.

Kolejorz jeszcze przed przerwą chciał podwyższyć prowadzenie i miał ku temu dwie doskonałe okazje. Najpierw po kolejnym dobrym dośrodkowaniu Douglasa niepilnowany w polu karnym Teodorczyk trafił główką w poprzeczkę, a chwilę później po centrze Gergo Lovrencsicsa z najbliższej odległości dwukrotnie nie trafił Hämäläinen.

Poznaniacy byli lepsi, przeważali i mogli prowadzić więcej niż jedną bramką po pierwszej połowie. Jednak nie potrafili wykorzystać dogodnych sytuacji, które sobie stwarzali.

Początek drugiej części spotkania także należał do Lecha. W 54. minucie widzewiacy pogubili się w obronie, Daylon Claasen podał do Karola Linetty’ego, ten idealnie dograł do wbiegającego w pole karne Teodorczyka, który huknął nie do obrony pod poprzeczkę. Lech prowadził dwoma bramkami i… przestał grać. Widocznie piłkarze uznali mecz za wygrany.

Nic bardziej mylnego, zwłaszcza, że od 60. minuty swój „show” rozpoczął Arboleda. Obrońca Lecha do tego momentu grał bardzo pewnie, ale koncentracji starczyło mu tylko na godzinę gry. Najpierw po jego błędzie i stracie piłki dobrą okazję sam na sam zmarnował Visnakovs. Niestety nic to nie dało do myślenia Kolumbijczykowi.

W 69. minucie popełnił kolejny błąd, tym razem już brzemienny w skutkach. Przy linii bocznej stracił piłkę na rzecz Alexa Bruno, ten popędził z nią w pole karne i dograł na drugi jego koniec do wbiegającego Kaczmarka, który pokonał Gostomskiego strzałem w długi róg. Bramka obciąża również konto Wołąkiewicza i spóźnionego za pomocnikiem Widzewa Mateusza Możdżenia, ale największą winę ponosi Arboleda, bo to jego zła decyzja spowodowała zagrożenie.

Lechici wydawali się zaskoczeni golem dla gospodarzy, chociaż potrafili stworzyć sobie dogodną sytuację, kiedy po dośrodkowaniu Możdżenia główkował Teodorczyk, ale w ostatniej chwili piłkę zdołał wybić Wolański. Odpowiedź Widzewa była zabójcza.

W 78. minucie spod linii bocznej dośrodkował w pole karne Lecha Kaczmarek, a tam Visnakovs z łatwością wyprzedził w walce o górną piłkę Arboledę i głową skierował ją do siatki. Widzew podniósł się z kolan i próbował atakować dalej.

W ostatnich dziesięciu minutach oba zespoły nie potrafiły uspokoić gry i poważniej zagrozić bramce przeciwnika. Godny uwagi był tylko strzał z dystansu Możdżenia, po którym Wolański wybił piłkę na rzut rożny. Mecz zakończył się remisem, który jest właściwie porażką poznaniaków. Naprawdę trudno zrozumieć jak drużyna aspirująca do mistrzowskiego tytułu prowadząc dwoma bramkami daje sobie wydrzeć zwycięstwo przez ostatni zespół w tabeli, tworzony naprędce tuż przed startem rundy wiosennej.

Najwięcej pretensji kibice mogą po raz kolejny mieć do Arboledy. Kolumbijski obrońca w tym spotkaniu zaprezentował dwa oblicza, niczym „Dr Jekyll i Mr Hyde”, a właściwie „Dr Maniek i Jr Arboleda”. Najpierw przez godzinę grając niczym profesor w obronie, do tego strzelając gola, by później popełniać koszmarne błędy niczym junior i dając w prezencie dwie bramki gospodarzom. Jeśli jeszcze ktoś zastanawiał się nad przedłużeniem kontraktu z Kolumbijczykiem to nie ma już żadnych argumentów na jego obronę.

Arboleda był najgorszy, ale kilku innych piłkarzy również zasłużyło na reprymendę. Możdżeń wiele razy był spóźniony, między innymi przy bramce Kaczmarka, Wołąkiewicz także nie stanowił monolitu. Łukasz Trałka z Linettym nie potrafili przejąć kontroli w środku pola, do tego młody pomocnik Lecha notował mnóstwo prostych strat (na plus przytomna asysta do Teodorczyka). Szymon Pawłowski szybko musiał opuścić boisko z powodu kontuzji, a jego zmiennik Claasen, no cóż, można powiedzieć tyle, że zagrał, a właściwie statystował na murawie. Hamalainen w drugiej połowie kompletnie zgasł.

Ale i tak skandalem można nazwać zmianę bardzo aktywnego Teodorczyka w momencie, kiedy Widzew wyrównał stan meczu. Trener Rumak zamiast zareagować wprowadzeniem drugiego napastnika i ofensywną grą to zrobił zmianę pozycja za pozycję. I ściągnął piłkarza, który robił różnicę na boisku. Niestety osamotniony Kownacki tym razem nie mógł odwrócić losów meczu.

 

Widzew Łódź – Lech Poznań 2:2 (0:1)

Bramki: 0:1 Arboleda (34.), 0:2 Teodorczyk (54.), 1:2 Kaczmarek (70.), 2:2 Visnakovs (78.).

Widzew: Patryk Wolański – Patryk Stępiński, Krystian Nowak, Piotr Mroziński, Yani Urdinov – Kevin Lafrance, Mateusz Cetnarski (46. Alex Bruno) – Patryk Mikita, Veljko Batrović (76. Xhevdet Gela), Marcin Kaczmarek – Eduard Visnakovs

Lech: Maciej Gostomski – Mateusz Możdżeń, Hubert Wołąkiewicz, Manuel Arboleda, Barry Douglas – Łukasz Trałka, Karol Linetty – Szymon Pawłowski (21. Daylon Claasen), Kasper Hamalainen, Gergo Lovrencsics – Łukasz Teodorczyk (79. Dawid Kownacki)

Żółte kartki: Yani Urdinov – Barry Douglas, Hubert Wołąkiewicz, Łukasz Trałka

Widzów: 5200

Sędzia: Marcin Borski (Warszawa).

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments