www.youtube.com
www.youtube.com
www.youtube.com

Lech Poznań cudem uniknął kolejnej kompromitacji. Dzięki szczęściu, precyzyjnemu strzałowi Mateusza Możdżenia w 96. minucie meczu i nieporadności sędziego wygrał z Podbeskidziem Bielsko-Biała 2:1. U siebie. Z przedostatnim zespołem w tabeli.

Tak, tak, nie ma słabych drużyn, wszyscy przyjeżdżają na Bułgarską walczyć i nie położą się na boisku. Banały. Dwa tygodnie temu przyjechał Piast Gliwice i nie zrobił przysłowiowego „sztycha”. Dostał cztery bramki, a mógł i więcej. Czy wtedy ktoś mówił, że było ciężko?

Po tamtym spotkaniu Lech grał z dwoma zespołami z ostatnich miejsc i co? W Łodzi po frajersku daje sobie odebrać dwubramkowe zwycięstwo, a z Podbeskidziem strzela gola tuż przed końcowym gwizdkiem sędziego. Pomijam fakt, że przy innym arbitrze ten mecz dawno by się skończył, a my żylibyśmy już w innej rzeczywistości. Zapewne „porumakowej”.

Przed spotkaniem trener Mariusz Rumak twierdził, że nie stracił kontroli nad zespołem. Piłkarze po meczu z Widzewem byli źli, sfrustrowani, w szatni było wiele, niekoniecznie pozytywnych, emocji. Trudno się dziwić, skoro zrobili z siebie pośmiewisko. Wracając do słów szkoleniowca być może nadal panuje nad szatnią, ale powoli traci spokój i jasność myśli. Dlaczego?

Patrząc na skład przed piątkowym meczem naszła mnie refleksja. Albo Kolejorz po prostu zniszczy przeciwnika, albo będziemy oglądać ofensywny chaos. W myśl zasady „wszystkie ręce na pokład” trener desygnował do gry jedenastkę z zaledwie trzema typowo defensywnymi piłkarzami. A i tak z Barry’ego Douglasa więcej pożytku jest z przodu. Możdżeń, nominalny pomocnik znowu grał na prawej obronie. Środek pola tworzyli Karol Linetty i Kasper Hämäläinen, którzy przecież najlepiej czują się na pozycji „10”. Do tego na skrzydłach Gergo Lovrencsics i Daylon Claasen, jako rozgrywający wystąpił napastnik Dawid Kownacki, na szpicy Łukasz Teodorczyk. Uff, przeciwnicy już przed meczem powinni się przestraszyć tej ofensywnej siły. A tymczasem prawie wywieźli remis.

Na konferencji pomeczowej trener Rumak twierdził, że w drużynie musi być równowaga w obronie i w ataku. Zabawne, zwłaszcza w kontekście ustawienia Lecha. Nie będę oceniał postawy piłkarzy, zrobiłem to już w innym miejscu. Ale doprawdy ciężko oczekiwać od piłkarzy z takimi inklinacjami ofensywnymi jak Hamalainen i Linetty, że nagle zapanują nad środkiem pola, będą przerywać, przeszkadzać i przechwytywać piłkę. Oni żyją z podań, najwięcej pożytku z nich jest na połowie rywala, przed ich polem karnym.

Nie mógł grać Łukasz Trałka, jak się okazuje filar Lecha. I teraz właśnie mści się krótkowzroczność władz i trenera Lecha. Przed sezonem mieliśmy nadmiar piłkarzy na pozycje defensywnych pomocników. Kamil Drygas, Rafał Murawski, Szymon Drewniak, Dimitrije Injać, Łukasz Trałka. Teraz pierwszych trzech w Poznaniu już nie ma, Serb bez formy i pewnie już jej nie odzyska, a młody Szymon Zgarda czeka na debiut.

Od początku rundy wiosennej próbowany na pozycji defensywnego pomocnika jest Linetty, ale nie czuje się tam komfortowo. Zalicza mnóstwo strat, fauli i złych decyzji, brakuje mu też masy, by walczyć z silniejszymi przeciwnikami. Polskiego Luki Modricia raczej z niego nie będzie. Osobny przypadek to Hämäläinen. Fin ciągle szuka optymalnej formy, a rzucanie go po różnych pozycjach w tym nie pomaga. Dość powiedzieć, że w tym roku zaliczył już trzy. Był napastnikiem, pomocnikiem ofensywnym, a teraz także defensywnym. Hämäläinen jest doświadczonym piłkarzem, ale nie każdy jest w stanie z miejsca przystosować się do nowych zadań na boisku. Tak było w piątek, żal było patrzeć na bezradnie miotającego się po boisku Fina. Na szczęście w kolejnym meczu wróci Trałka  i obyśmy nie byli już świadkami takich eksperymentów.

Osobny przypadek to Daylon Claasen. Wystawianie go do gry, do tego w podstawowym składzie to jawny sabotaż. Reprezentant RPA ostatnio jakąś formę miał pół roku temu, teraz tylko statystuje. W powietrzu nie powalczy, bo za niski i bez masy, jest szybki, ale co z tego skoro w kontrach podejmuje same złe decyzje i niecelnie podaje. Już nawet Dariusz Formella zagrałby lepiej. A wszystko dlatego, że kontuzjowany był Szymon Pawłowski.

Obrona w tym sezonie to też ogromna bolączka Lecha. Żadna para stoperów nie gwarantuje spokoju. Marcin Kamiński zaliczył sporą obniżkę formy, Hubertowi Wołąkiewiczowi chyba ciąży kapitańska opaska, a wystawianie Manuela Arboledy to już krzyk rozpaczy.

Ale przecież Lech już ponad pół roku temu zakontraktował podobno świetnego stopera z Finlandii. Paulus Arajuuri się zwie. Ciekawe czy to znaczy „Wiecznie Kontuzjowany”. W zeszłym roku wypadł na kilka miesięcy, teraz też ciągle ma jakieś problemy. Obym się mylił, ale wątpię, żeby w tym sezonie był z niego jakiś pożytek. Brak gry, zgrania z kolegami, czucia piłki. Na razie temu transferowi najbliżej do casusu Fenana Salcinovicia. Pamiętacie? Będąc piłkarzem Lecha nigdy w nim nie zagrał…

„Mamy prawdopodobnie najlepszy skład w Polsce” – w połowie lutego twierdził prezes Karol Klimczak. Serio? Te słowa wywołują uśmiech politowania. Być może tak, kiedy nie jest kontuzjowany stoper i skrzydłowy, nie pauzuje za kartki środkowy pomocnik, a reszta jest w formie. A na poważnie to ciężko byłoby skompletować dwie jedenastki w Lechu. Nawet nie równorzędne.

Tak krawiec kraje, jak mu materii staje. Tylko co zrobić kiedy nożyczki się stępiły, igła wbija się w palce, a materiał się strzępi. Trzeba łatać. Ale na dłuższą metę ani to ładnie nie wygląda, ani nie jest trwałe.

Trener Rumak zawsze starał się zdejmować presję z piłkarzy, nie oceniać ich na gorąco, nie krytykować decyzji władz. Dlatego ze zdziwieniem odebrałem słowa z konferencji pomeczowej: „Bardzo trudno będzie nam wygrywać kolejne spotkania juniorami. Niestety, brakuje nam doświadczenia”. Trener próbował się usprawiedliwiać? Wysłał sygnał do włodarzy, że jednak nie dali mu kadry do walki o mistrzostwo? A może po prostu zaczyna tracić spokój i komfort pracy? Jego emocjonalna reakcja po bramce Możdżenia zdaje się to potwierdzać.

Panie trenerze, proszę nie iść tą drogą! Na początku były piękne słowa o budowaniu drużyny, wypracowaniu własnego stylu, a teraz co? Dziwne eksperymenty w ustawieniu, nierówna forma, zaskakujące wybory, brak jakiejś długofalowej myśli. Kiedy szkoleniowiec boi się o swoją posadę zaczyna panikować. Zamiast spokojnej pracy na dłuższą metę mamy filozofię „najważniejszego najbliższego meczu”. Według mnie to w ślad za stylem (odpowiednio dobranym dla zespołu) idą wyniki, a nie odwrotnie. Nie jestem zwolennikiem zwalniania trenera po kilku(nastu) niepowodzeniach, ale musi mieć wizję, jak wyprowadzić zespół z kryzysu. A tego ostatnio zaczyna mi u Mariusza Rumaka brakować…

Póki co tak jak bohater „Seksmisji” Maks mogę powiedzieć: ” Ciemność, widzę ciemność. Ciemność widzę…”

Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments
KKSLech
KKSLech
10 lat temu

Zgadzam się z autorem w stu procentach. Logiki w tej drużynie nie żadnej. Same bezsensowne decyzje. Dobra, wygrali z Podbeskidziem. Ale to kurde jedna z najsłabszych drużyn. Co będzie, gdy przyjdzie nam grać z Legią i lepszymi. Dupa będzie.