Alicja Zając - fot. Irek Pindral
Alicja Zając - fot. Irek Pindral

Tak to jest, że czasami trzeba „truć komuś dupę”, aby coś osiągnąć. O trudnościach kobiecej piłki zarówno tej na trawie, jak i w hali opowiada Alicja Zając, futsalistka AZS UAM Poznań i reprezentacji Polski oraz piłkarka Polonii Poznań.

Boniek była kobietą – plakat z takim napisem i sylwetką Zbigniewa Bońka ucharakteryzowanego na kobietę pojawił się na turnieju Final Four Ekstraligi Futsalu Kobiet. Miał zwrócić uwagę na kobiecą piłkę. Zwrócił?

Alicja Zając: Na pewno ta akcja obiła się dość dużym echem. Czy pozytywnym? Nie wiem, ale w mediach przewinęła się informacja.

Masz żal do Polskiego Związku Piłki Nożnej za to, że traktuje kobiecą piłkę po macoszemu?

Mam i chyba nie tylko ja. Myślę, że prawie wszystkie piłkarki czują to samo. Może znajdą się nieliczne o odmiennym zdaniu, np. Medyka Konin, ale one mają pensję. Choć i tak większość z nich pracuje. Oprócz Medyka może jeszcze Górnik Łęczna, Zagłębie Lubin, SMS Łódź, UJ Kraków i kilka innych kobiecych klubów może sobie pozwolić na kontrakty, ale wątpię, czy są to stawki, dzięki którym można wyżyć z samego grania.

Wymienione  drużyny są ekipami trawiastymi, a jak to wygląda w futsalu?

Nie lepiej. Nasze rozgrywki jeszcze raczkują. Wróciłam niedawno z turnieju towarzyskiego z Rosji, na którym porównywałam z koleżankami polski i rosyjski futsal. Tam dziewczyny grają przez 9 miesięcy w roku. My gramy prawie trzykrotnie krócej. Dla nich to jest praca, dla nas pasja, stąd też gramy – w przeciwieństwie do naszych koleżanek ze wschodu – zarówno w hali, jak i na trawie. W PZPN-ie zrodził się podobno pomysł, abyśmy określały się, czy chcemy grać tu czy tu.

Dobry pomysł?

Tak, ale jeszcze nie teraz. Może za 2-3 lata. Na razie rozgrywki futsalu trwają zbyt krótko. Musimy grać, żeby zbliżać się do europejskiego poziomu. Nie możemy przez 8 miesięcy być poza rytmem meczowym.

Na ostatnim meczu reprezentacji z Iranem wystąpiłaś z opaską kapitana. Jesteś więc kobiecym wydaniem Roberta Lewandowskiego w hali. Z jedną „małą” różnicą. Tego, co on zarobi przez jeden sezon, Ty nie zarobisz pewnie przez całe swoje życie.

Nie zazdroszczę mu tego. Wiedząc, że klub spełni moje podstawowe potrzeby: sprzęt do treningu, bus na mecz czy obiad, to już mnie cieszy. Gram z pasji. Oczywiście, gdyby były z tego pieniądze, byłoby miło, ale to nie jest najważniejsze.

A jeśli na stole znalazłaby się konkretna propozycja od drużyny, która mogłaby Ci zapłacić?

Miałam propozycję z Zagłębia Lubin, ale jestem związana z Poznaniem. Szkolę dzieci w Lech Poznań Football Academy, pracuję jako wuefistka w szkole podstawowej. Ponadto z Poznania do mojego domu w Trzciance jest stosunkowo blisko. Jestem bardzo rodzinna. Moim autorytetem jest babcia. Dobra kobieta. Wiele osób mówi, że mamy podobne charaktery. Lepiej poświęcić coś dla kogoś niż zrobić coś tylko dla własnych korzyści. Wydaje mi się, że – właśnie jak moja babcia – nie jestem egoistką, choć o to należałoby spytać moich znajomych.
Wracając do powodów mojej decyzji. Wszystko mi się tutaj poukładało. Dodatkowo mam Polonię Poznań. Trzymamy się tam razem, panuje taki prawdziwy kolektyw i dlatego sądzę, że to jeszcze funkcjonuje.

Jeszcze?

Polonia boryka się z problemami, dość dużymi. O ile atmosfera wśród zawodniczek i sztabu jest świetna, o tyle dalej nie jest już tak wesoło.

Co masz na myśli?

Jak nie wiadomo, o co chodzi…

To chodzi o pieniądze.

Była szansa na to, aby naszym sponsorem była firma Tarczyński. Niestety temat umarł.

Dlaczego?

Nie wiem, to pytanie do zarządu klubu.

Sytuacja drużyny jest zła, bardzo zła czy jeszcze gorsza?

Była bardzo zła. Teraz jest nieco lepiej. Na szczęście znalazł się ostatnio dobry człowiek, który nam pomaga. To taki „Pan Incognito”. Pomaga nam mentalnie, ma papiery trenerskie, więc kiedyś zdarzyło się, że poprowadził nam trening. Oprócz tego wspomógł nas finansowo. Nie chce jednak rozgłosu, ale gdyby nie on, nie grałybyśmy tej wiosny.

To dziwne, że ktoś, kto Wam pomaga, nie chce rozgłosu.

Pewnie ma swoje powody. Nie mnie to oceniać.

Co na to zarząd?

Trzeba o to zapytać prezesa Andrzeja Powstańskiego albo kogoś innego z zarządu.

Wspominałem już dzisiaj pieniądze „Lewego”. Może to on jest „Panem Incognito”?

(śmiech) Kiedyś podczas zgrupowania kadry żartowałyśmy sobie, że jego jedna pensja wystarczy na zgrupowanie naszej całej reprezentacji. Myślałam sobie wtedy: „Kurde, gościu! Mógłbyś choć raz wyrzec się tych pieniędzy i dać nam. Mogłybyśmy zrobić konsultacje, potrenować razem”.

Ale nic z tego.

Z korzyści materialnych nic. Od przyszłego zgrupowania mamy mieć diety za każdy dzień, tak jak mają seniorki, które grają na trawie, więc chociaż to. Ale za to usłyszeć hymn Polski, założyć koszulkę reprezentacji, mieć te ciary na plecach, to coś, czego nie da się opisać. Pamiętam też swoją pierwszą bramkę w kadrze. Brak słów! Pieniądze nie zapewnią takich uczuć. Bramka dla reprezentacji – niesamowite.

Tę bramkę zdobyłaś w lutym 2014 roku. Niedługo później kadra została zawieszona. Na początku bieżącego roku została reaktywowana, więc jednak PZPN poczynił pewien krok.

Dużą zasługę ma tutaj selekcjoner Wojciech Weiss. Ma duże poważanie w PZPN-ie i na pewno nie jest tam byle kim. Bardzo o to zabiegał, a wręcz truł dupę. Jeździł, rozmawiał, namawiał i w końcu się udało. Ogólnie rzecz biorąc bardzo powoli, ale idziemy do przodu z tą kobiecą piłką.

Piłka kobieca, ale na pewno nie wolna od niekoniecznie miłych męskich uwag. Wybrałem kilka takich z meczów Twojej drużyny, które usłyszałem z trybun. Teksty: „chuj ci w dupę”, „cycki ci zasłaniają i nie widziałaś faulu” czy „idź obierać cebulę” nie brzmią smacznie w stosunku do pań…

Szczerze? Ja tego nie słyszę. Może gdybym siedziała na ławce, ale będąc na boisku, jestem skupiona na meczu.

To, co prawda, akurat teksty do sędzin, niemniej jednak znalazłyby się też wobec zawodniczek.

Kultura kibicowania w Polsce jest, jaka jest. Nie dziwi mnie to. Zdziwiłabym się, gdyby takich tekstów nie było. Zresztą, jeśli chodzi o sędziowanie to czasami naprawdę można się zdenerwować.

Zdarzyło Ci się wyzywać sędzinę?

Mnie nie, ale koleżankom z drużyny już owszem. „Co ty, kurwa, ślepa jesteś?”. Ale to przez emocje. Liczna grupa sędzin naprawdę spisuje się źle. Są głosy, aby kobiecą piłkę sędziowali panowie, bo panie nie radzą sobie. Często więc te błędy decydują, że słyszą takie teksty. Nie wiem jak ja zareagowałabym, gdybym była sędziną. Muszą być odporne.

W takim wypadku trenerzy stosujący bardzo ostre uwagi w motywowaniu nie są raczej mile widziani na ławce trenerskiej u kobiet?

Podejście mentalne w pracy z kobietami jest bardzo trudne! Wszyscy trenerzy to podkreślają. Kobiety są bardziej wrażliwe. U facetów jest tak, że zbiorą się jakoś ze sobą, jeśli będzie trzeba, to dadzą sobie po pysku i będzie ok. Wiadomo jednak, że nie można generalizować. Wśród kobiet znajdziemy też takie, które lubią, jak trener porządnie krzyknie.

Słyszałem o trenerach, dla których najlepszą motywacją są nieustanne komentarze „co ty, kurwa, robisz?!”. Non stop.

Takie coś to już za dużo, choć oczywiście krytyka jest potrzebna. Pamiętam, kiedy grałam jeszcze w Medanie Gniezno, trener przed którymś meczem powiedział mi: „Ty tak słabo ostatnio grasz, nie mogę na to patrzeć. Co ty w ogóle robisz?”. Wkurzył mnie i to podziałało tak, jak miało podziałać. Trzeba się zmobilizować i pokazać, że jednak umiesz. W tę stronę to musi iść, a nie w faule i nieczyste zagrania. Nie lubię takiej gry, wolę fair play.

A chłopcy, z którymi grałaś w dzieciństwie, grali z Tobą fair? Dawali Ci fory?

Chłopcy szanowali mnie. Nie traktowali mnie jak niepełnoprawnego gracza, choć przyznam, że czasami to ja mówiłam do nich „Jak mogłeś mnie tak sfaulować? Przecież jestem dziewczyną!”.

Właśnie od takich podwórkowych gier zaczynają się wielkie piłkarskie przygody?

Tak, jasne! Wracasz ze szkoły, odrabiasz lekcje i idziesz grać, a potem tylko słyszysz z okna głos mamy „Alka, chodź już do domu!”.

W latach Twojego dzieciństwa dziewczyna grająca w futbol nie była jednak tak często spotykana jak dziś.

To prawda. Czasami udawało się pograć w szkole tylko w gronie dziewczyn, ale częściej grałam w piłkę z kolegami. Dobrze czułam się w ich towarzystwie, zresztą byłam do nich podobna. Szerokie dresy, luźne bluzy. Chłopczyca!

Lalkami pewnie się nie bawiłaś?

W ogóle! Bawiłam się samochodzikami, miałam pięknego czerwonego mercedesa!

Rozmawiał Radosław Męczykalski

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments