Lech Poznań rozgromił Jagiellonię Białystok 6:1 w ostatnim meczu rundy zasadniczej przy ul. Bułgarskiej. Swojego pierwszego hat-tricka w barwach Kolejorza strzelił Łukasz Teodorczyk, po jednej bramce zdobyli Kasper Hämäläinen, Dawid Kownacki, Gergő Lovrencsics oraz Dani Quintana. Lech tym zwycięstwem zapewnił sobie drugie miejsce w tabeli po pierwszej części rozgrywek T-Mobile Ekstraklasy.
Trener Mariusz Rumak tym razem dokonał dwóch zmian w składzie w porównaniu z poprzednim spotkaniem. W bramce Macieja Gostomskiego zastąpił Krzysztof Kotorowski, z kolei w miejsce kontuzjowanego Barry’ego Douglasa szansę debiutu otrzymał Fin Paulus Arajuuri, tworząc parę stoperów z Marcinem Kamińskim, a na lewą stronę defensywy został przesunięty Hubert Wołąkiewicz. Dawid Kownacki, który wrócił do klubu po wyjeździe na reprezentację U-17 usiadł na ławce rezerwowych.
Lech od początku rzucił się do ataków chcąc jak najszybciej rozstrzygnąć losy spotkania. Już w 3. minucie Hämäläinen idealnie podał do Teodorczyka, ale ten zmarnował stuprocentową sytuację. Kolejną dobrą okazję poznaniacy już wykorzystali. Ze skrzydła świetnie dośrodkował Wołąkiewicz, do piłki z głębi pola karnego wystartował Hämäläinen i „atomową” główką nie dał żadnych szans Krzysztofowi Baranowi. Piękna bramka i Lech szybko otworzył wynik.
Poznaniacy jednak nie spoczęli na laurach i w 13. minucie prowadzili już dwoma bramkami. Do akcji ofensywnej podłączył się Mateusz Możdżeń i dośrodkował w pole karne prosto pod nogi nadbiegającego Teodorczyka, który mocnym strzałem z pierwszej piłki umieścił futbolówkę w siatce.
Jagiellonia nie mogła sobie poradzić z dobrze dysponowanymi gospodarzami, a pierwszą okazję stworzyła dopiero w 17. minucie, ale słabe uderzenie Bekima Balaja sprzed pola karnego nie sprawiło problemów Kotorowskiemu. To był tylko mały przerywnik w ofensywnych akcjach Lecha. W 24. minucie kibice byli świadkami kolejnej bramki. Najpierw dośrodkowanie Możdżenia zostało wybite przez obrońcę Jagiellonii, ale piłka trafiła pod nogi Lovrencsicsa, który ponownie wrzucił futbolówkę w pole karne. Tam Teodorczyk świetnie powalczył o pozycję i mocnym strzałem głową przełamał ręce Barana.
Nie minęło pół godziny, a mecz wydawał się rozstrzygnięty, zwłaszcza, że poznaniacy dalej z pasją atakowali. Po indywidualnej akcji Szymon Pawłowski uderzył ponad bramką z dystansu, później bramkarz Jagiellonii cudem obronił uderzenie z bliska… Jakuba Tosika, który niefortunnie interweniował i prawie zdobył bramkę samobójczą. W 42. minucie gospodarze odebrali piłkę w środku pola i trzema podaniami na jeden kontakt stworzyli sobie świetną okazję, jednak Pawłowskiemu nie udała się próba lobowania Barana. Tuż przed przerwą Marcin Kamiński trafił jeszcze w poprzeczkę po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Lovrencsicsa. Jagiellonię w pierwszej połowie stać było tylko na uderzenie w słupek po strzale Adama Dźwigały.
Pierwsza połowa w wykonaniu Lecha była świetna. Gospodarze całkowicie zdominowali gości, grali szybko, ofensywnie, wiele akcji było na jeden kontakt. Do tego dużymi fragmentami piłkarze Kolejorza zakładali pressing na połowie rywala i odbierali piłkę rywalowi tworząc groźne sytuacje.
Kibice mogli się obawiać, że przy takim wyniku lechici w drugiej połowie nieco odpuszczą. Nic z tych rzeczy. Gospodarze byli „głodni” kolejnych goli. Już w 50. minucie po dośrodkowaniu Lovrencsicsa Arajuuri trafił główką w słupek. Kolejna akcja Kolejorza przyniosła już pożądany efekt. Hämäläinen powalczył z Ugochukwu Ukahem, wyprowadzającym piłkę sprzed własnego pola karnego. Obrońca stracił futbolówkę, która trafiła na głowę Lovrencsicsa, Węgier podał do nadbiegającego Teodorczyka, a ten przyjął i huknął nie do obrony. Poznański napastnik tym samym skompletował swojego pierwszego hat-tricka w barwach Lecha. Oglądając powtórki można było mieć wątpliwości czy „Teo” nie pomógł sobie ręką, ale to raczej było przypadkowe zagranie i nie miało większego wpływu na akcję.
Rozochoceni gospodarze stwarzali sobie kolejne sytuacje, ale Pawłowski sprzed pola karnego uderzył obok słupka, z kolei Daylon Claasen zagrywał wzdłuż linii bramkowej, a w ostatniej chwili nad poprzeczką wybił piłkę obrońca Jagiellonii. Goście także mieli świetną okazję, jednak Dawid Plizga w sytuacji sam na sam nie potrafił pokonać Kotorowskiego.
W 75. minucie meczu na boisku pojawił się Kownacki i było to prawdziwe „wejście smoka”. Nie minęło 60 sekund od zmiany, a młody napastnik już świętował zdobycie bramki. Najpierw w pole karne dośrodkował Lovrencsics do Claasena, temu jednak zamiast strzału wyszła „asysta” do Kownackiego, który pokonał Barana.
Chwilę później Lech kontynuował dzieło zniszczenia. W 78. minucie Kownacki wypatrzył w polu karnym Lovrencsicsa i podał mu, a Węgier, specjalista od pięknych bramek, efektownie złożył się do strzału i trafił w okienko bramki Barana. Po tej bramce gospodarze chyba uznali, że gościom już wystarczy tych upokorzeń i pozwolili im nawet na zdobycie honorowego gola. A właściwie uczynił to sędzia Krzysztof Jakubik, który błędnie podyktował rzut karny. Co prawda Arajuuri zagrał piłkę ręką, ale przypadkowo i nie powiększył nią powierzchni ciała. Dani Quintana wykorzystał „jedenastkę”, a arbiter niedługo później zakończył spotkanie.
Kibice, którzy w sobotni wieczór wybrali się na stadion na pewno nie żałowali. Lech zagrał świetny mecz, być może nawet najlepszy za kadencji trenera Rumaka. Nawet nie ze względu na okazały wynik, ale ofensywną grę niemal przez całe spotkanie, pressing i wreszcie dobrą skuteczność. Mnóstwo sytuacji, podań na jeden kontakt, odbiorów, dośrodkowań, tak dobrze dysponowanego Kolejorza w przekroju całego spotkania dawno nie oglądano. A zalążki tej formy widzieliśmy już tydzień temu w drugiej połowie meczu z Legią Warszawa.
Można było obawiać się o dyspozycję Kotorowskiego, jednak nie popełniał błędów, a nawet uchronił zespół od straty gola w pojedynku z Plizgą i był bliski obrony rzutu karnego. Trener Rumak nieco eksperymentował z ustawieniem defensywy, ale ostatecznie nie wyglądało to źle. Obaj boczni obrońcy zaliczyli asystę, często też włączali się do akcji ofensywnych. Arajuuri na razie imponuje posturą, póki co nie jest jeszcze zgrany z kolegami i popełniał proste błędy, z czasem powinno być lepiej.
Środek pola dobrze funkcjonował, zwłaszcza aktywny był Karol Linetty, który często przechwytywał i odbierał piłki rywalom, walczył z zaangażowaniem. Nieco słabiej w tym meczu prezentował się Pawłowski, ale godnie zastąpili go tym razem pozostali ofensywni piłkarze. Hämäläinen w końcu zaczął rozgrywać i brać na siebie ciężar gry, do tego zdobył piękną bramkę. Ale jeszcze większe brawa należą się Lovrencsicsowi, który był motorem napędowym Lecha, podawał, dośrodkowywał, asystował, aż wreszcie sam zdobył cudownego gola, oraz głównie Teodorczykowi. Poznański napastnik ustrzelił hat-tricka, ale przede wszystkim zaprezentował dobrą skuteczność, z czym miał duże problemy we wcześniejszych meczach. Poza tym zaangażowanie i walka, co jest znakiem firmowym „Teo”. Pochwalić należy także Kownackiego, który w ciągu trzech minut od wejścia miał już bramkę i asystę. A przecież ma dopiero 17 lat i był zmęczony po meczach w reprezentacji.
Jagiellonia prezentowała się słabo, co Lech skrzętnie wykorzystał, ale też sam zagrał bardzo ofensywnie, ambitnie i z pasją. Poznaniacy jeśli tylko utrzymają taką formę mogą być faworytem drugiej rundy rozgrywek, mimo straty do lidera. Na to wszyscy w Poznaniu czekają…
Lech Poznań – Jagiellonia Białystok 6:1 (3:0)
Bramki: 1:0 Hämäläinen (7.-głową), 2:0 Teodorczyk (13.), 3:0 Teodorczyk (24.-głową), 4:0 Teodorczyk (53.), 5:0 Kownacki (76.), 6:0 Lovrencsics (78.), 6:1 Quintana (89.-karny)
Lech: Krzysztof Kotorowski – Mateusz Możdżeń, Paulus Arajuuri, Marcin Kamiński, Hubert Wołąkiewicz – Łukasz Trałka, Karol Linetty (75. Dawid Kownacki) – Szymon Pawłowski (62. Daylon Claasen), Kasper Hämäläinen (81. Dimitrije Injać), Gergő Lovrencsics – Łukasz Teodorczyk
Jagiellonia: Krzysztof Baran – Jakub Tosik (46. Dawid Plizga), Ugochukwu Ukah, Martin Baran, Georgi Popchadze – Michał Pazdan, Adam Dźwigała (65. Sebastian Rajalakso) – Joel Perovuo, Maciej Gajos (46. Nika Dzalamidze), Dani Quintana – Bekim Balaj
Żółte kartki: Łukasz Trałka – Jakub Tosik, Michał Pazdan
Widzów: 17.681
Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce).