fot. T-Mobile Ekstraklasa/x-news
fot. T-Mobile Ekstraklasa/x-news
fot. T-Mobile Ekstraklasa/x-news

Lech Poznań jutro wieczorem rozegra przy Bułgarskiej ostatni mecz w tym roku u siebie. Dziennikarze i kibice nie myślą o tym czy Kolejorz pokona Wisłę Kraków i zrewanżuje się za porażkę z sierpnia, tylko w jakim składzie zagra, zwłaszcza w linii obrony.

To naprawdę zastanawiające jakiego pecha do kontuzji ma w tym sezonie poznańska drużyna. Trener Mariusz Rumak, zamiast zgrywać zespół, ostatnio po każdym meczu pierwsze co robi to idzie do klubowego lekarza po raport medyczny, kogo zabraknie w kolejny meczu i kim go zastąpić. A możliwości coraz mniej…

Spójrzmy na meczową dwudziestkę przed pierwszym spotkaniem o stawkę w sezonie z fińską Honką Espoo:

Bramkarze: Jasmin Burić, Maciej Gostomski, Krzysztof Kotorowski

Obrońcy: Manuel Arboleda, Kebba Ceesay, Marcin Kamiński, Tomasz Kędziora, Hubert Wołąkiewicz

Pomocnicy: Szymon Drewniak, Kamil Drygas, Dariusz Formella, Kasper Hämäläinen, Karol Linetty, Gergo Lovrencsics, Mateusz Możdżeń, Szymon Pawłowski, Łukasz Trałka

Napastnicy: Bartosz Ślusarski, Łukasz Teodorczyk, Vojo Ubiparip

W składzie zabrakło wtedy Rafała Murawskiego, Luisa Henriqueza i Barry’ego Douglasa, którzy leczyli kontuzje.

Jak widać w tym sezonie Lech stracił przynajmniej jednego piłkarza z każdej formacji. Burić, którego uraz jest jedną z największych zagadek, nie wiadomo kiedy i czy wróci do zdrowia. Ceesay wyłączony do końca sezonu, Kędziora, który nie potrafi się do końca wyleczyć od kilkunastu tygodni, Wołąkiewicz ze złamaną szczęką.

Lech wobec takich osłabień musiał szybko przeprosić się ze skreślonym już Manuelem Arboledą, jedynym nominalnym środkowym obrońcą na jutrzejszy mecz. Kamiński został zawieszony na jedno spotkanie, chociaż wobec jego ostatniej formy nie wiadomo czy się cieszyć z tego powodu. Możdżeń z konieczności musi grać na prawej obronie, chociaż defensor z niego żaden. Rywalizacja jest tylko na lewej stronie, ale jak pokazał mecz z Koroną Kielce też nie do końca, gdyż Douglas awaryjnie został sprawdzony na stoperze (i nie zawiódł).

I kto wie czy jutro trener Rumak również nie spróbuje tego wariantu. Jedyną alternatywą jest młody Jan Bednarek, jednak on dopiero co wrócił ze spotkania reprezentacji U-19. Na środku obrony próbowany był też Łukasz Trałka, ale wobec kontuzji Murawskiego, który na pewno nie zagra w piątek oraz niepewnego występu Dimitrije Injaca, raczej zobaczymy go w linii pomocy.

No właśnie, tam też jest niewesoło. Drygas został sprzedany do Zawiszy, Drewniak kontuzjowany. Po ostatnim meczu Lech stracił Murawskiego, nie wiadomo czy do gry będzie zdolny Injać, a przecież Trałka nie grał z Koroną z powodu zatrucia. Środek nie istnieje. Z konieczności pewnie zostanie cofnięty Linetty lub Hämäläinen.

Na szczęście im dalej, tym większe pole manewru. Chociaż Pawłowski po kontuzjach i urazach dalej gra katastrofalnie, Lovrencsics w ostatnim meczu pobił chyba rekord strat tego sezonu, a Teodorczyk niezbyt radził sobie w starciach z Pavolem Stano i Radkiem Dejmkiem. Tylko, że też nie ma kim ich zastąpić… Daylon Claasen wrócił kontuzjowany z meczu reprezentacji i nadal nie może grać, a Ślusarski ciągle jest bez formy.

Trudno mówić o powtarzalności, wyćwiczonych schematach i stylu, którego brak często zarzuca się Lechowi, skoro trener Rumak w każdym meczu musi wystawiać inny skład, a często też zmieniać nominalne pozycje piłkarzom. Oczywiście to nie jest żaden argument na obronę, bądź co bądź, mocno średnich wyników Kolejorza w tym sezonie. Tylko kto bronił włodarzom klubu zbudować szerszą kadrę, właśnie na wypadek plagi kontuzji? A los okazał się złośliwy i ukarał ich za krótkowzroczność i szukanie oszczędności po kompromitacji z Żalgirisem Wilno.

Zwłaszcza, że w podobnej sytuacji jeśli chodzi o urazy jest Legia Warszawa, ale jej kadra pozwala na liderowanie w tabeli T-Mobile Ekstraklasy (choć też nie obyło się bez wahań formy i porażek, a w Lidze Europy wręcz klęski).

Co prawda przed sezonem zakontraktowano środkowego obrońce Paulusa Arajuuriego, ale grać dla nowego klubu może dopiero od stycznia. Paradoksalnie on też długi czas był kontuzjowany i dopiero niedawno wrócił do treningów. Jego dyspozycja wiosną to też wielka zagadka. A jeszcze w lipcu pisałem, że poznaniacy potrzebują co najmniej jednego stopera…

Do końca roku zostały na szczęście tylko dwa mecze. A potem przerwa na przygotowanie formy i powrót piłkarzy po kontuzjach. Ale zaraz? Czy my już tego nie przerabialiśmy przed sezonem?

Strach pomyśleć w jakim składzie grałby Kolejorz gdybyśmy mieli terminarz jak w Anglii. Tam praktycznie nie odpoczywają, więc za miesiąc mogłoby się okazać, że na boiskach Ekstraklasy mamy nie Lecha, a Lecha II. Ale jesteśmy w Polsce, mamy dwa miesiące przerwy na przygotowanie formy w drugiej, decydującej połowie sezonu. I dojście do pełnej sprawności kilku kontuzjowanych piłkarzy. Może wiosną karta się odwróci, a los okaże się łaskawszy i zamiast liczyć ilość urazów kibice będą liczyć tylko bramki strzelane przeciwnikom…

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments